![]() |
źr. |
The Calling
Endgame, tom 1
Wydawnictwo SQN, 2014
512 str.
Dwanaście meteorów nagle, nieoczekiwanie uderza w dwanaście różnych miejsc na Ziemi. Pomyślicie - to czasami się zdarza, że skały przedzierają się przez atmosferę, to nie tak, że można to klasyfikować do zjawisk paranormalnych. Nie mogę się nie zgodzić, tyle że ta seria meteorytów nie jest tak do końca zwykła. Jest zwiastunem ostatecznej rozgrywki - Endgame, jest wezwaniem dwunastu przedstawicieli starożytnych ludów, do walki o przeżycie. Gra się rozpoczyna, a młodzi wojownicy muszą zmierzyć się z tym, do czego przygotowywano ich całe życie. Przegraną jest śmierć. Zwycięzca może być tylko jeden.
O projekcie Freya i Johnsona-Sheltona z pewnością słyszeliście. O grze dla miliardów czytelników książki, w której można wygrać swój własny skarb, prawdopodobnie również. Dziś natomiast będziecie mieli okazję poczytać o tym czym według mnie jest Endgame, oraz czy aby na pewno warte jest tego całego szumu.
Książkę rozpoczynamy wielkim hukiem - i to dosłownie. W ciągu kolejnych kilku rozdziałów poznajemy pierwszych zawodników z całej dwunastki, a tylko nieliczni zostają w pamięci bo się czymś odróżniają od reszty. Pozostali są zlepkiem zdań, imionami, które z czasem umykają, a gdy znów się pojawiają - wprawiają czytelnika w rozdrażnienie. Bo musicie wiedzieć, że obydwaj autorzy, niczym dobrzy tatusiowie, postanowili dać każdemu z graczy, a więc całej dwunastce, swoją chwilę chwały.
Ten zabieg, mający zbliżyć nas do poszczególnych postaci, tylko sprawił, że w głowie czytelnika stworzył się jeszcze większy chaos. Mnogość bohaterów jest więc dość irytująca i choć z czasem, niektórzy znikają - z wiadomych przyczyn, bo nie wszyscy w Endgame przeżyją - to jest to dość problematycznie. Jakby tego było mało, Grey i Shelton, ubzdurali sobie, do całej dwunastki, dodać także perspektywy z nic nieznaczących punktów widzenia, co już w ogóle jest jak dla mnie zabiegiem pozbawionym sensu.
Ta książka nie jest zwykłą powieścią sci-fi. Ona jest - jak sami autorzy o niej mówią - multimedialnym doświadczeniem, grą, papierowym filmem akcji. I mimo że tej pseudo akcji jest w pozycji sporo - bo bohaterowie wciąż się przemieszczają, tropiąc wskazówki, które nie są nawet wytłumaczone czytelnikowi - to jednak powieść nie wzbudza jakichś super emocji, nie sprawia, że czytelnikowi serce szybciej zaczyna bić, nie wywołuje sympatii, czy antypatii. Po prostu jest, chwilami nużąca, chwilami nie, spłaszczając obraz gry do poziomu przeciętnego.
![]() |
źr. |
Podobał mi się sam zamysł autorów - stworzyć nastolatków - maszyny do zabijania, od urodzenia szkolonych na wojowników, potomków wielkich, mitycznych ludów i wrzucić ich na arenę, zwaną Ziemią, by ganiali po niej wzdłuż i wszech, w poszukiwaniu wskazówek, w poszukiwaniu zwycięstwa, a więc także odkupienia dla swoich rodów. Włączenie w to wszystko jakichś bytów nie z tej ziemi, było jednak dla mnie przesadą, niepotrzebnym kiczem, bo przez nich, zamiast przyzwoitej dystopii, dostaliśmy słabe połączenie dystopii z sci-fi.
Poza tym, nie mogę darować autorom tego, jak słabo im wyszło kreowanie więzi pomiędzy poszczególnymi graczami. Jak z niektórych postaci, robili dość ciekawe persony, a innych spychali z czasem na bok, zamiast ich zabić, od czasu do czasu, ponownie wciągając ich na środek sceny. Nie czułam przyciągania, które według bohaterów, aż wisiało w powietrzu, nie czułam nutki grozy, nie czułam aury wyczekiwania czy podekscytowania. Mam wrażenie, że panowie James i Nils chcieli stworzyć coś wielkiego, co w pewnym momencie przekroczyło ich możliwości pisarskie.
"Endgame. Wezwanie" jest książką dobrą, lecz nie rewelacyjną. Miała być do zabawa, w którą zostaną włączeni również czytelnicy, jednak ja nie poczułam się częścią wielkiej gry. Właściwie to powieść czytałam bez większego zaangażowania, nie będąc w stanie przebić się przez granice między fikcją, a rzeczywistością, pozbawiające mnie szansy na przygodę. Nie jestem pewna czy poznam kontynuację i nie jestem pewna, czy tom pierwszy trylogii, mogę z czystym sumieniem polecić.
Wydaje mi się, że ci, którzy są spragnieni filmu akcji, w papierowej wersji, mogą być dość dobrymi potencjalnymi odbiorcami "Wezwania". Fakt, że gracze Endgame - nastolatkowie to maszyny do zabijania, biegli w wymyślne sposoby na pozbycie się wroga czy torturowania go, może pobudzić wyobraźnię, a dynamiczna akcja być może nie pozwoli wam się uwolnić od pozycji. Jeśli jesteście gotowi na wzięcie udziału w projekcie Freya i Sheltona, jeśli czujecie się na siłach, by zmierzyć się ze wskazówkami, z gurami trupów i końcem świata... nadszedł czas. Endgame się rozpoczęło.
6/10
Pozdrawiam,
Sherry
Wezwanie | Sky Key | ?