czwartek, 30 października 2014

Mara Dyer. Tajemnica - Michelle Hodkin


The Unbecoming of Mara Dyer
Mara Dyer, tom 1/3
Wydawnictwo YA!, 2014
412 str.

Misja "wpaść w obłęd" - rozpoczęta

"- Na pewno jesteś na to gotowa?
- Jak cholera."

Szaleństwo to postępowanie wykraczające ponad normy, pewne zwyczaje. Szaleństwo to stan psychiczny osoby, która nie panuje nad sobą i swoimi czynami. Szaleństwo to choroba umysłowa. Szaleństwo to również zabawa. Mara Dyer jest szalona. A przynajmniej tak jej się zdaje. Bo w końcu jaka inna osoba ma halucynacje, zaniki pamięci czy wołające jej imię, głosy w głowie? Parę miesięcy temu przytrafiło jej się coś okropnego, katastrofalnego. Polała się krew, pojawiły się trupy. A ona przeżyła. A w głowie ma pustkę. Dlaczego, możecie zapytać? Przez większość część książki pani Michelle Hodkin, będziemy próbowali odpowiedzieć sobie na to pytanie, wraz z główną bohaterką trylogii.

"- O Boże, prześladujesz mnie jak zaraza! - warknęłam. 
- Kunsztownie wymyślona, koronkowo subtelna i totalnie epicka alegoria dysonansu poznawczego - orzekł. - Cóż, dzięki. To jeden z najbardziej wyszukanych komplementów, jakie usłyszałem. 
- Nie odróżniasz dżumy od cholery, Noah.
- Bo dla mnie to jedna cholera."

źródło
Trudno wspomnieć cokolwiek więcej o fabule powieści, żeby nie zdradzić pewnych istotnych kwestii, więc może pominę tę część recenzji. Zamiast tego skupię się na czymś istotniejszym, a mianowicie na moich odczuciach w związku z pierwszym tomem cyklu skupiającym się na prawie-siedemnastoletniej Marze Dyer. Kim jest Mara? Na pewno nie zwyczajną nastolatką. Chociaż nie wątpię, że na świecie istnieje mnóstwo ludzi cierpiących na zespół stresu pourazowego, a także nieświadomie wypierających swoje wspomnienia, to musicie uwierzyć na słowo. Mara nie jest normalna. Ani trochę. 

Po traumatycznych wydarzeniach, dziewczyna wraz z kochającą rodziną (nowość w młodzieżówkach - obydwoje rodzice bohaterki żyją, a nie umarli w jakichś tajemniczych wypadkach, tak jak to zwykle w tego typu lekturach bywa! Niesamowite, nie?) przeprowadza się do nowego miasta, by zaliczyć pewien "start". By zacząć torować sobie drogę do zwyczajności. Na jej nieszczęście, los ma dla niej inne plany. Ale przecież nie zapowiadało się, że cały misternie kreowany plan, wcielany przez matkę Mary do jej życia, polegający na przywróceniu córeczce zdrowego rozsądku, nagle zmieni się w katastrofę. Halucynacje, powolne popadanie w obłęd to dopiero początek. Bo przeznaczenie skrzyżowało Marę z kimś niebezpiecznym w swej "luzackości" i pozornej nieświadomości.

" - Gniewna, wycofana, introwertyczna emoindywidualistka, która przygląda się wszystkiemu z boku, rysując liście zwiewane z nagich gałęzi i... 
- Och, jakie to miłe. Mów dalej!"

Kreacji bohaterów naprawdę nie jestem zbyt wiele zarzucić. W gruncie rzeczy, postępowanie Mary oraz jej potyczka z nadciągającym obłędem, były przedstawione w bardzo realistyczny sposób, "obłąkańczo" wręcz ciekawy. Obrazowe i umiejętne opisy Michelle Hodkin sprawiały, że mroczny, tajemniczy, stylizowany na thriller klimat, wsiąkł w czytelnika od pierwszych zdań wstępu, wprowadzającego nas w uniwersum trylogii. Ta ciężka atmosfera grozy, nieszczęścia i ciągnącej się tragedii, utrzymywała się do ostatniego zdania lektury, ale chwilami została przerywana momentami, w których trudno było powstrzymać się od uśmiechu, czy nawet chichotu. I te sceny czy sytuacje, były jak promyczki słońca, w pochmurny dzień. Jak nadzieja kryjąca się na samym dnie Puszki Pandory. Jak światełko w tunelu.

źródło
Moje porównanie do Puszki Pandory nie jest przypadkowe. Gdy otworzyłam "Marę Dyer" po raz pierwszy, nie miałam pojęcia jakie emocje, jakie uczucia uwolniłam. Jaki ogrom przytłaczającej treści, mącącej w głowie czytelnika i bohaterki, na siebie sprowadziłam. Bo książka pani Hodkin jest niepokojąco rewelacyjna. Nie skłamałabym mówiąc, że to jedna z tych książek, dla których zajadły czytelnik poszukujący dobrej lektury, byłby w stanie bez wyrzutów sumienia, zarwać nockę. I chociaż całość, powiedzmy, nie była dla mnie żadnym objawieniem czy geniuszem, to jestem pod wielkim wrażeniem umiejętności pisarskich autorki, jej niesamowitego pomysłu na całość, a także wykonania, które niejednego zwali z nóg.

" - Mówiąc serio, masz chyba ciekawsze rzeczy do roboty w życiu niż tracenie czasu na beznadziejny przypadek?
- Nauczyłem się mowy węży. Czy może być większe wyzwanie?
- Owszem, język elfów."

W erze gdzie wszystkie młodzieżówki sprowadzają się do tanich trójkątów miłosnych, "Mara Dyer" mogłaby uchodzić za perełkę. Bo chociaż nie jest niczym ambitnym i nie ucieka od schematów to jednak przyciąga wzrok nie tylko przepiękną okładką i wydaniem, ale przede wszystkim wnętrzem. Jeśli zaś chodzi o wątek miłosny, to jako romantyczka do szpiku kości, byłam bardzo usatysfakcjonowana. Chwilami trochę drażniła mnie dominacja tej relacji pomiędzy Marą, a Noahem, nad ciekawszymi kwestiami, jak właśnie halucynacje, czy koszmary bohaterki, ale w gruncie rzeczy, całość naprawdę robiła dobre wrażenie, a przeplatanie się ze sobą tych dwóch płaszczyzn dało mieszankę idealną.

Psychologiczne podłoże istoty postępowania Mary, cudownie sarkastyczny i zabawny Noah, macki mroku oplatające duszę czytelnika. To wszystko, a nawet jeszcze więcej, będziecie mogli znaleźć w "Marze Dyer". Jeśli tylko odważycie się po nią sięgnąć. Zatem pytam was, moi drodzy, czy jesteście gotowi na obłęd?

8/10
Pozdrawiam,
Sherry


Tajemnica | Przemiana | Zemsta


"- Tak między wami iskrzy, że stwarzanie zagrożenie pożarowe.
- Mylisz ostrą animozję z ostrym afektem."




Książka przeczytana w ramach wyzwania: "Okładkowe Love"