Dziennik Bridget Jones
Autorka: Helen Fielding
Oryginał: Bridget Jones's diary
Data wydania: 2000 r.
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 238
„Nie będę wpadać w depresję z powodu braku faceta - mam osiągnąć równowagę wewnętrzną oraz pewność siebie i czuć się osobą pełnowartościową i kompletną bez faceta, bo to najlepszy sposób, żeby faceta znaleźć.”
Tej pani nie trzeba nikomu przedstawiać - Bridget Jones, czyli trzydziestoletnia, samotna kobieta, której przygody, z książki, czy też filmu, zna zdecydowanie duża liczba osób. Zaczyna się Nowy Rok, czyli pora napisać listę postanowień i zacząć w końcu wcielać plany w życie. Także Bridget Jones pragnie zmian, bo czuje się naprawdę źle z myślą, że jest singielką i nie przeżywa super miłości, na miarę
"Wichrowych Wzgórz". Wydaje jej się, że wszystko się ułoży gdy tylko rzuci palenie, zrzuci parę kilo i osiągnie tak zwaną: wewnętrzną równowagę. Pierwsze zalążki zmian, czekają na nią, kiedy wraca do pracy po sylwestrze, a jej szef - przystojny Daniel Cleaver zaczyna z nią flirtować. Jest to o tyle istotne, że kobieta była w nim zakochana już od jakiegoś czasu i czuje się naprawdę wyróżniona, widząc że w końcu mężczyzna ją zauważył. Jednak życie jest przewrotne, więc w drodze co celu, czeka na Bridget mnóstwo wzlotów i upadków, podczas których, w kryzysowych momentach, Bridget będzie musiała się starać, by nie utracić wiary w siebie i swoje postanowienia.
„Mężczyźni są egoistycznymi niewolnikami swoich popędów.”
Powieść pani Helen Fielding niczym antydepresant, zawiera w sobie wszystko to co potrzebne, by poprawić człowiekowi humor. Przede wszystkim, jest to świetna komedia przedstawiająca ponure życie singielki, która jest wobec siebie bardzo samokrytyczna, a żale i frustracje, przelewa własnie do swojego dziennika. Kreacja głównej bohaterki to mistrzostwo. Bridget jest bowiem do bólu zwyczajna. Mierzy się z problemami rodzinnymi, finansowymi, a w dodatku przeraża ją widmo samotnej starości. Tu trzeba zauważyć, że panna Jones, ma bardzo silny charakter, wspaniałe poczucie humoru, i nie daje się tłamsić. Swoich myśli, w dzienniku nie cenzuruje, więc oprócz wglądu w jej życie, mamy wgląd w jej głowę i możemy spróbować zrozumieć jej rok rozumowania. Prócz Bridget, w tle pojawi się istny orszak postaci, niemniej ciekawych od głównej bohaterki. Można tu przytoczyć choćby jej przyjaciół - feministki Sharon, Jude tkwiącej w toksycznym związku i homoseksualisty Toma. Następna jest matka Bridget, której bunt wobec nudnej, monotonnej teraźniejszości, staje się kłopotem nie tylko jej, ale przede wszystkich - najbliższych osób. Ale nawet mając własne plany i oczekiwania wobec życia, rodzina nie przestaje szukać dla Bridget męża, a według jej rodziców i ich przyjaciół, świetnym kandydatem na to stanowisko będzie dobrze ułożony adwokat - Mark Darcy, który niestety w oczach naszej bohaterki wypada bardzo sztywno i blado. Zwłaszcza przy przystojny, seksownym, pewnym siebie Danielu.
„Nasza kultura przywiązuje zbyt dużą wagę do wyglądu, wieku i pozycji społecznej, kiedy najważniejsza jest miłość.”
"Dziennik Bridget Jones" ma w sobie wszystko co trzeba. Genialny humor, mnóstwo zabawnych sytuacji, wspaniałą narratorkę, wątek miłosny i stale pędzącą akcję, pchającą czytelnika od jednego kłopotu Bridget, do drugiego. Dzięki energicznej, wręcz żywiołowej, przesympatycznej pannie Jones i dialogom, czytelnik parska śmiechem, średnio co parę wpisów, jeśli nie częściej. Książka bardzo różni się od niemniej sławnej ekranizacji, aczkolwiek nie jest wcale gorsza. Wręcz przeciwnie. Mamy tu mnóstwo nowych wątków, komentarze Bridget i różne rozwiązania wątków. Styl autorki jest lekki, wyraźny, przyjemny, co sprawia, że przez powieść brnie się w tempie ekspresowym. Przede wszystkim jednak, należy tu zwrócić uwagę na fakt, że dzięki przepięknemu i bardzo umiejętnemu przeniesieniu normalnego życia na papier, pani Helen Fielding, stworzyła coś wyjątkowego z - z pozoru niewinnego pomysłu. Mnie - lektura przypadła do gustu i natychmiastowo poprawiła nastrój, dlatego oczywiście
"Dziennik Bridget Jones" niezmiernie polecam.
7/10
Pozdrawiam,
Sherry
Seria o Bridget Jones jest niesamowicie lekka i przyjemna - o następny tom nie musisz się martwić :)
OdpowiedzUsuńOch, cudownie! Wobec tego, następnym razem, kiedy będę w bibliotece (i o ile nie zapomnę), z całą pewnością zapytam o drugi tom. :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
Hehe, jaka fajna ta okładka z ustami :P
OdpowiedzUsuńJa kilka lat temu przeczytałam drugi tom Bridget. Nie było złe, ale nie rozglądałam się za kolejnymi tomami. Bardzo do gustu przypadł mi "Chłopak z sąsiedztwa". Meg Cabot
No, też mi się spodobała! ^^ Taka sympatyczna ^^
UsuńA ten "Chłopak z sąsiedztwa" to coś podobnego do Bridget? Szczerze mówiąc, jeśli o mnie chodzi i o Meg Cabot to z tego co sobie przypominam, czytałam tylko jej "Porzuconych". :o
Pozdrawiam,
Sherry
To już niemal że klasyka;) Niezwykle mile wspominam chwile spędzone z tą książką:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, książka mogłaby już zaliczać się do tej grupy. :) Cieszę się, że nie tylko ja spędziłam z nią miło czas. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Uwielbiam film, muszę koniecznie zabrać się za książkę ; )
OdpowiedzUsuńKoniecznie, tym bardziej, że z tego co zaobserwowałam - sporo różni się od filmu :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Należę pewnie do wyjątków, ale pomimo tego, że o książce i filmie słyszałam wiele dobrego, nigdy nie miałam ani z jednym ani drugim do czynienia. Po przeczytaniu recenzji czuję, że to był spory błąd, który w najbliższej przyszłości postaram się naprawić. Ale nie od razu ^^ "Dziennik Bridget Jones"zostawię sobie na szczególną okazję, jako sekretny poprawiacz nastroju, skoro to taka wspaniała komedia :D Z filmem się jeszcze wstrzymam, przynajmniej do czasu zapoznania się z książkową wersją :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Miss Whisper.
Zazdroszczę ci tego, że najpierw będziesz mogła przeczytać książkę! Ja, już jako dziecko pierwszy raz obejrzałam film i niestety wtedy nie miałam jeszcze pojęcia, że jest także papierowa wersja :( Ale - życzę przyjemnych wrażeń! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Dotychczas jakoś mnie nie ciągnęło do tej książki, a właściwie serii, jednak w sumie tak na poprawę humoru to na pewno dobra propozycja :) Czytałam jednak różne opinie o trzeciej części i to mnie trochę zniechęca, że najpierw dwie bym polubiła, a potem trzecia wszystko by zepsuła :D
OdpowiedzUsuńTaak?! Jeju, zaskoczyłaś mnie! Ja nie czytałam jeszcze recenzji ani drugiego ani trzeciego tomu, aczkolwiek... Kurczę. Szkoda, jeśli seria się zepsuła. :(
UsuńPozdrawiam,
Sherry
O książce trochę czytałam, ale kiedyś na pewno przeczytam. Jak narazie mam fazę na antyutopie i YA, więc czytam tylko i wyłącznie takie książki. Ale jak mi przejdzie, to Dziennik... będzie pierwszy na mojej liście do przeczytania :) A recenzją jeszcze bardziej mnie zachęciłaś :) Dodam jeszcze, że masz bardzo fajnego bloga, będę tu wpadać częściej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa! :) Dużo dla mnie znaczą. :)
UsuńA odnośnie książek - Rozumiem twoją fazę, bo mam dokładnie taką samą, tylko na YA i NA aktualnie, choć staram się sięgać także po inne książki, żeby za szybko mi się tamte nie znudziły ^^
Pozdrawiam,
Sherry
Czytałam jakiś czas temu w oryginale. Zapewniam - całkowicie inny odbiór niż tłumaczeń ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę? :) Może i ja się skuszę na angielską wersję. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Ach, czytałam jeszcze ją jako dzieciak. Podkradałam wtedy książki moje mamie. Chcę sobie te książki już wkrótce odświeżyć, no i sięgnąć po trzeci tom. Bridget jest jedyna w swoim rodzaju :D
OdpowiedzUsuńA owszem, jedyna w swoim rodzaju ^^ Ale trudno jej nie lubić, no! :) W końcu jest taka wesoła, dowcipna i silna! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Aż mam ochotę poczytać o Bridget ponownie, czytałam to wieki temu i poza ogólnym zarysem (i liczeniem kalorii i papierowsów) niewiele pamiętam. Ale wiem, że świetnie się bawiłam ;)
OdpowiedzUsuńTaaak. To liczenie nic dziwnego, że ci utkwiło w pamięci. :) Szczerze mówiąc, o ile zwykle bym i ja się temu sprzeciwiała, tak jak inni, to... czy ja wiem? Tutaj mi to nie przeszkadzało, wręcz bawiło mnie obserwowanie marnych skutków diet i abstynencji. :D
UsuńPozdrawiam!
Sherry
oo..Hmm.. gdzie nie spojrzę, tam widzę... tę książkę. już została mi polecana niezliczoną ilość razy, bo podobno tak świetnie poprawia humor... Hm.. I jeszcze dochodzi do tego twoja zachęcająca recenzja... Szczerze mówiąc, boję się, ze okaże się iż dla mnie dziennik Bridget nie bedzie wcale śmieszny. Takie przewrażliwienie, bo najczęściej się okazuje że na to z czego inni się śmieją - ja patrzę z dziwną miną. Ach, trudno to wytłumaczyć. xd W każdym razie poszukam w bibliotece. kiedyś. :))
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że jeśli nie będziesz się śmiała przy tej książce, to przynajmniej poprawi ci ona humor tak duchowo i gdy skończysz, w gruncie rzeczy zobaczysz, jak nagle świat wydaje się kolorowy i wesoły ^^
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Czytałam, czytałam, nawet kilkakrotnie, bo nic tak nie poprawia humoru jak stara, dobra Bridget. Nie wiem ile razy bym czytała, to za każdym razem śmieszy mnie tak samo. ;)
OdpowiedzUsuńJa tam Darcy'eg polubiłam od początku, w książce, jak i w filmie (no dobra, w filmie dlatego, że kocham odtwórce jego roli ^^). ;)
Ja Darcy'ego też lubiłam, głównie przez wzgląd własnie na to, że z filmu wiedziałam jaki jest ^^ I też kocham Colina Firtha! On jest absolutnie cudowny i uroczy! :) Tacy jak on, wskaźnik uroku powiększają sobie wraz z wiekiem. :)
UsuńPozdrawiam!
Sherry
O Bridget oczywiście słyszałam, znam film i choć oglądałam go tak dawno temu, że niewiele pamiętam, to pozostawił po sobie miłe skojarzenia. Kiedyś widziałam książkę, chyba u babci (babcia czyta wszystko!) ale jakoś nigdy nie brałam pod uwagę sięgnięcia po nią. Myślę jednak, że po Twojej recenzji zmienię zdanie, bo naprawdę lubię takie lekkie i wywołujące uśmiech lektury. Z twojego opisu wynika, że tytułowa bohaterka jest dokładnie tak samo zabawna i sympatyczna jak Stephanie Plum z książek Janet Evanovich, co bardzo mnie cieszy bo bardzo ją polubiłam. Jeśli kiedyś Bridget znajdzie się w zasięgu moich łapek na pewno jej nie wypuszczę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jej, moja sytuacja przez przeczytaniem książki była taka jak twoja! Film oglądałam dość dawno, ale teraz po skończeniu powieści, mam ochotę obejrzeć go sobie jeszcze raz. ;) A może i dwa. :) A przede wszystkim: mam wielką ochotę przeczytać tom drugi!
UsuńKurczę. Zewsząd tyle opinii o Stephanie Plum i jej przygodach, a ja mam ebooka i jeszcze się za niego nie wzięłam. Skandal ^^
I piąteczka: moja babcia też wchłania wszystko. Ona wyznaje maksymę: Nie ważne jaki gatunek - ważne, że książka. :D
Pozdrawiam!
Sherry