niedziela, 19 kwietnia 2020

Film animowany: Coco

źr.
Disney - Pixar, 2017
Animacja, familyjny, przygodowy

Na łasce umarłych

Nadszedł Día de Muertos, meksykański Dzień Zmarłych, tymczasem jedyne o czym marzy dwunastoletni Miguel to by wziąć udział w konkursie talentów i w końcu spełnić marzenie o życiu artysty. Niestety, jego rodzina nienawidzi muzyki od pokoleń, chłopiec nie może więc liczyć na wsparcie bliskich. A przynajmniej nie tych żywych... Splot niezwykłych okoliczności sprawia, że Miguel ląduje w krainie umarłych. To tam otrzyma odpowiedzi na niezadane pytania i odkryje rodzinne tajemnice.

źr.
źr.

Sporo czasu mi zajęło, by zobaczyć Coco, ale myślę, że obejrzałam tę produkcję, gdy najbardziej tego potrzebowałam, więc nie żałuję, że jestem nieco spóźniona. Mam mnóstwo rzeczy do powiedzenia o tym tytule zwłaszcza, że chwilowo uważam ją za moją ulubioną animację Pixara, a może i ulubioną animację... w ogóle. Ale co uczyniło z tego projektu, całość tak wyjątkową? Czemu Coco zgarnęło Oscary i zachwyciło mnóstwo familii na całym świecie? Już wam mówię.

Przede wszystkim, oklaski dla twórców, za oddanie hołdu kulturze meksykańskiej i obrzędom Día de Muertos. Jako, że sama zgłębiam wiedzę o święcie zmarłych obchodzonym w Meksyku od lat, uważam, że Pixar naprawdę spisał się świetnie ukazując tak odmienne od naszego, celebrowanie śmierci. W ogóle, mam wrażenie, że Coco to niejako ukłon w stronę kultury meksykańskiej, czym jestem zachwycona. Kocham to jak świadomi są ludzie w Pixarze, jak rozsądnie podchodzą do przedstawiania czegoś w swoich animacjach oraz jak nie zamykają się na tradycje inne od ich własnych. To dużo mówi o nich jako ludziach.

Animacja jest pełna muzyki, nie tylko za sprawą głównego bohatera marzącego o byciu artystą, ale również za sprawą kultury meksykańskiej, która jest pełna dźwięków i barw sama w sobie. Szczerze, podkład muzyczny w tej produkcji to absolutna perełka. Brzmienia gitary i instrumentów latynoskich sprawiają, że wszystko wydaje się jeszcze bardziej żywe, jeszcze bardziej intensywne i kolorowe. 

źr.
źr.

Okej, nie będę kłamać. Jako osoba wrażliwa na punkcie kolorów i barw ORAZ jako geek zainteresowany grafiką komputerową i animacjami, niemal oszalałam oglądając tę produkcję. Zeusie. Te kolory. Coco to prawdopodobnie najpiękniejsza animacja jaką w życiu widziałam. Kontrasty, bazowanie na pomarańczu i fiolecie mających swoiste znaczenie metaforyczne w kontekście w jakim użyli je twórcy... przebłyski złota, zieleni i różnych odcieni niebieskiego... Detale... DETALE. Pixar to moje ulubione studio animacyjne bo każda ich produkcja jest prześliczna (na przykład Inside Out, o której była mowa tutaj), ale Coco absolutnie zdetronizowało wszystkie inne tytuły. Absurdalnie, niedorzecznie, obłędnie przepiękna

Jak to u Pixara bywa, Coco nie jest po prostu jakąś tam opowiastką dla dzieci. Nie zrozumcie mnie źle - myślę, że dzieciaki przepadną na punkcie tej produkcji bo jest szalenie interesująca i tak uroczo, niemal niewinnie zabawna, że sama uśmiechałam się jak szalona, oglądając ją, ALE - filmy animowane Pixara słyną z tego, że skrywają coś dużo głębszego, dużo ważniejszego pod warstwą bajki dla najmłodszych. 

W Coco najważniejszy jest temat rodziny. Meksykanie słyną z utrzymywania silnych więzi rodzinnych i zdecydowanie to ciepło familijne zostało świetnie oddane w animacji. Mowa tu o nieidealnych więzach, o poświęceniach, o wyrzeczeniach, o trudnej miłości, o uczeniu się co tak naprawdę znaczy pamięć o bliskich i jak ważne jest celebrowanie każdej chwili z członkami rodziny. Ta produkcja jest dużo głębsza niż się wam wydaje, a przesłanie podano w tak cudownej formie, że nic tylko gratulować twórcom. Oscar zdecydowanie się należał.

źr.
źr.

Coco to animacja, którą poleciłabym absolutnie każdemu. Twórcy udowadniają, że nie trzeba kreować "Czarnych Charakterów", by główny bohater został protagonistą walczącym z niesprawiedliwością. Poruszają temat rodziny, podążania za marzeniami i uczenia się co tak naprawdę ma największą wartość. W dodatku sposób, w jaki przedstawiają śmierć i krainę zmarłych jest sprytny i nienachalny, więc z pewnością nie przerazi najmłodszych - wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że może im dać swego rodzaju poczucie komfortu. 

Coco absolutnie olśniewa widza. Fabuła fascynuje, bohaterowie czarują, muzyka cieszy, a barwy sprawiają, że oglądanie każdej sceny jest jak uczta dla oczu. Osobiście, niesamowicie się wzruszyłam przy tej produkcji. Łzy pojawiają się nieproszone, ale człowiek nawet nie zwraca na nie uwagi, urzeczony pięknem i delikatnością historii. Nie ma słów, które byłyby w stanie oddać poziom mojego sentymentu i zachwytu do tej produkcji. 

Jeśli to wciąż nie jest wystarczająco jasne - POLECAM.

Pozdrawiam,
Sherry


źr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz