Bad Blood
Naznaczeni, tom 4
Wydawnictwo Pascal, 2018
382 str.
Recenzja nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów!
Pora na wyciągnięcie asa
Jeśli jeszcze nie słyszeliście - FBI ma specjalną jednostkę składających się z grupki młodych utalentowanych ludzi, którzy dzięki swoim niezwykłym talentom, pomagają rozwiązywać sprawy kryminalne. Z jakimi okrucieństwami przyjdzie im zmierzyć się tym razem?
Muszę przyznać, że moja przygoda z serią Naznaczeni, była pełna emocji, w sumie już od pierwszego tomu. Inspirowany serialem Criminal Minds, cykl wciągnął mnie w swoje paskudne sidła pełne krwi, tajemnic i morderców, tylko po to, by udowodnić, że historia Jennifer Lynn Barnes rozwija się coraz bardziej, stając się z tomu na tom coraz ciekawsza. Autorka miała swoje wzloty i upadki, a w ostatnim tomie serii, postanawia wyciągnąć wszystkie trupy z szafy, dając nam powody do kwestionowania przeszłości i spoglądania na teraźniejszość pod nieco innym kątem.
Więzy krwi to kulminacja napięcia budowanego od tomu pierwszego. Dostajemy odpowiedzi na pytania dotyczące bohaterów, a także w końcu mamy szansę zobaczyć pełny obraz całej, rozłożonej na cztery tomy historii. Czy jest szokująca? Czy autorce udało się sprostać zadaniu i nie zawieść oczekiwań?
źr. |
Jeśli chodzi natomiast o tom finałowy, mam mieszane uczucia. Jeśli chodzi o poziom powieści, widzę różnicę, zwłaszcza jeśli porówna się go z tomem pierwszym, który był dalszy od perfekcji, niż tom finałowy. Ogólnie rzecz biorąc, jestem zadowolona z faktu, jak autorka miała odwagę doprowadzić wszystko do końca, połączyć wątki i odpowiedzieć na pytania, równocześnie pozwalając bohaterom drugoplanowym na rozwinięcie się i odzyskanie utraconego charakteru. Mam jednak pewne zarzuty.
W poprzednich tomach podobało mi się, że sprawy kryminalne były nieco oderwane od kontekstu i tego co się działo w osobistych życiach bohaterów. W Więzach krwi, główny przypadek, którego podejmują się młodzi agenci dotyczy ściśle ich samych i o ile jest to interesujące, daje to też szansę autorce na użycie zabiegu, którego strasznie nie cierpię, a który nazywam "szczęśliwym zbiegiem okoliczności". Nagle Jennifer Lynn Barnes rezygnuje z nieoczywistych wyjść i pisze książkę pod jedną modłę, tak by doprowadzić akcję do końca i pozamykać wątki, nieważne, że kosztem jakości lektury. Jest mi nieco przykro, że zdecydowała się pójść na łatwiznę, bo nie tylko nie było to zaskakujące, ale również obniżyło moje podekscytowanie lekturą.
Naznaczeni to, pomimo wzlotów i upadków, jedna z ciekawszych serii młodzieżowych jakie czytałam. Jest szalona, mroczna, krwista, brutalna i tak fascynująca, że jest mała szansa, że po przeczytaniu tomu pierwszego poprzestaniecie na nim i nie zdecydujecie się sięgnąć po kontynuacje. Jeśli lubicie interesujące, nieco niebezpieczne historie z pazurkiem, utrzymane w klimacie YA, serdecznie zachęcam do sięgnięcia po książki Jennifer Lynn Barnes.
Pozdrawiam,
Sherry
Książkę miałam okazję poznać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Pascal - serdecznie dziękuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz