źr. |
Found in You
Uwikłani, tom 2
Wydawnictwo Kobiece, 2016
376 str.
Recenzja nie zawiera spoilerów z tomu 1!
W poszukiwaniu zaufania
Jeśli ktoś kiedykolwiek wam powiedział, że jedynie początki w związku są trudne, mam dziś dla was historię, która udowodni, że później wcale nie jest lepiej. Zwłaszcza nie kiedy obydwoje zaangażowani w relację mają problemy natury psychicznej, przeszłość pewną grzechów na swoim koncie i mnóstwo ludzi wokół czekających na ich upadek.
Laurelin Paige, lekko mówiąc, nie zachwyciła mnie pierwszym tomem serii o Alaynie i Hudsonie. Przejawiam jednak skłonności masochistyczne i nie cierpię pozostawiać historii niedoczytanych dlatego też nie bez wątpliwości i cynizmu, zabrałam się za kontynuację. Książka oferuje nieco więcej niż poprzedniczka, z czego warto się cieszyć, wciąż jednak razi pewnymi niedociągnięciami i elementami, które mnie osobiście kosztują utratę nerwów. Warto jednak zacząć od dobroci - zatem co mnie ucieszyło? Autorka poszła nieco dalej niż w jedynce i faktycznie otwarła przed czytelnikiem drzwi do przeszłości duetu bohaterów. Jeśli w tomie pierwszym wszystko spychane było na bok i otoczone irytującą mgłą tajemnicy powodującą niepotrzebny, przesadny dramatyzm, o tyle tym razem, fakty są nam podawane w rozsądnych dawkach i faktycznie coś tam zaczyna mieć sens, jeśli chodzi o bagaże emocjonalne Alayny i Hudsona.
Coś co się zdecydowanie nie poprawia to schematyczność i pewna nijakość w kreacji postaci. Nie tylko pierwszoplanowych, ale i tych przybocznych. Wszystko jest tak do bólu przewidywalne, że czasami aż trudno było mi powstrzymać się przed zgrzytaniem zębami. Mamy złą eks, mamy niepotrzebne nieporozumienia, mamy przesadny tragizm w relacjach. Osobiście jednak cieszę się, że element, który w poprzedniczce działał na mnie jak płachta na byka - czyli uromantycznianie problemów psychicznych i spłycanie ich do poziomu "ależ to seksowne" - został nieco zepchnięty na bok. Wraz z kłopotami i trudnościami bohaterów dziejącymi się wokół nich, a nie w ich głowach, autorka nie miała aż tyle czasu na roztrząsanie detali mentalnych.
Sceny seksu wciąż, według mnie, są pozbawione jakichkolwiek kolorów czy emocji, przez co wydają się nijakie i dziwnie nużące, tak jakby pani Paige potrzebowała upychacza stron i dlatego decydowała się na faszerowanie powieści erotyką. Wraz z działającą na nerwy, wciąż-drażniącą-swoją-bezosobowością Alayną i wciąż-zimnym-i-nieciekawym-jak-skała Hudsonem nie dostałam satysfakcjonującej lektury, ale byłam na to przygotowana po rozczarowaniu z jedynką, dlatego po przewróceniu ostatniej strony nie wyklinałam autorki od najgorszych. Doceniłabym jednak, gdyby Laurelin Paige w przyszłości, dla odmiany zrobiła czasami coś nieco bardziej kreatywnego, pociągnęła wątki w jakimś mniej oczywistym kierunku, czy sprawiła, by bohaterowie nie byli tacy irytująco drażliwi. Ach i na jej miejscu, ograniczyłabym zagrywki w stylu telenoweli, z rodzinnymi dramatami i tak dalej, bo w którymś momencie fabuła staje się nieco absurdalna, ale cóż - może to kwestia gustu.
Seria ma swoich fanów i antyfanów i mimo że ja zaliczam się do tej drugiej grupy, nie będę was oszukiwać przekonując, że wy odbierzecie te książki w ten sam sposób co ja. Ludzie różnie reagują na literaturę, więc być może wy dostrzeżecie w piórze Paige coś czego ja nie dostrzegłam, a elementy, na których punkcie ja jestem dość wyczulona, nie wydadzą się dla was problemem. Obsesję czyta się szybko - jak to romanse i mimo że nie oferuje niczego świeżego, w jakimś stopniu potrafi utrzymać ciekawość czytelnika - czasami bardziej, czasami mniej. Jeśli lubujecie w erotykach, być może to coś dla was. Nie bądźcie jednak zaskoczeni, że ja osobiście specjalnie nie będę was do lektury zachęcać.
źr. |
źr. |
źr. |
źr. |
Pozdrawiam,
Sherry
Pokusa | Obsesja | Na zawsze | Hudson | Chandler
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz