"Up onto the overturned keel. Clamber, with a heart of steel."
Już od dawna chciałam napisać co nieco o jednym z moich najulubieńszych seriali, ale stwierdziłam, że ogólna recenzja nie uchwyci wspaniałości tej produkcji, dlatego też postanowiłam skupić się na każdym z sezonów Wikingów osobno. Dziś porozmawiamy o tym jak to wszystko się zaczęło, wracamy bowiem aż do sezonu pierwszego...
Fabuła. O czym? Wiking - Ragnar Lothbrok pragnie ruszyć na wyprawę łupieżczą na zachód - tam gdzie - według pozostałych, a już zwłaszcza wodza - niczego nie ma. Ragnar jest jednak ambitny, uparty i cholernie wierzy, że gdzieś tam czeka na niego chwała. Decyzje, które podejmuje wiodą go na nieznane lądy i to tu zaczyna się prawdziwa gratka dla widza.
Gra aktorska. Na medal. Ilość emocji jakie można poczuć dzięki bohaterom tego serialu jest niewiarygodna. Poza tym, czy możemy porozmawiać o Travisie Fimmelu, grającym Ragnara? On jest niewiarygodny.
Kreacja postaci. Począwszy od głęboko wierzącego w przeznaczenie Ragnara, przez jego żonę - totalną badass: Lagerthę, brata Rollo wijącego się gdzieś pomiędzy "dobry" a "zły", młodego duchownego porwanego i oszczędzonego przez Ragnara - Athelstana, który wkrótce otworzy oczy swojemu porywaczowi na całkiem nową kulturę, na szalonym Flokim skończywszy - kreacja ich charakterów jest naprawdę na poziomie. Nikt nie jest płaski, każdy ma swoją głębię, coś co ich cechuje, a biorąc pod uwagę, że na wszystkich czeka mnóstwo prób i wyzwań, będą w stanie coś udowodnić na przestrzeni tych pierwszych dziewięciu odcinków. Jednych polubicie bardziej, drugich mniej, ale zdecydowanie nie pozostaną wam obojętni, a to bardzo ważne.
Przedstawienie małżeństwa Ragnara i Lagerthy. To jest coś ściśle powiązanego tylko i wyłącznie z sezonem 1. Uwielbiam to jak zaprezentowano ich związek. To, że byli sobie równi w małżeństwie - coś czego ze świecą szukać w podobnych produkcjach - naprawdę to doceniam.
Lagertha. To moja ulubienica cóż mogę powiedzieć. Kreacja tej bohaterki to cudo. Zazwyczaj w dramatach historycznych brakuje bohaterek, które mogą się równać mężczyznom - ba, które nie potrzebują mężczyzn by o siebie zadbać, a Lagertha nie dość, że jest wspaniałą matką, niesamowitą żoną, to jest również badassową wojowniczką, która skopałaby tyłki nam wszystkim razem wziętym, nawet się nie zmęczywszy. Uwielbiam ją.
Wątki. Uwielbiam różnorodność wątków w tym serialu. Mamy rodzinę, mamy małżeństwo, mamy przyjaźnie, braterstwo, wiarę, wspólnotę, wojnę, walkę, ambicje, planowanie, podbijanie, zdobywanie. Wszystko to przeplata się ze sobą, tworząc interesujące widowisko skupiające się nie tylko na Ragnarze, ale także na pozostałych, walczącymi z własnymi demonami i wyzwaniami.
Soundtrack. Bardzo klimatyczny.
Kostiumy, dekoracje - świetnie dobrane, tak by faktycznie dawały pojęcie o czasach, w których dzieje się akcja.
Kultura nordycka. To jak została przedstawiona w serialu - ich wierzenia, rytuały, przesądy - świetnie ukazane. Dzięki temu, nie zabrakło naprawdę niewiarygodnego klimatu, który czasami aż pachniał mistycyzmem. /Odcinek Sacrifice ekhem ekhem/
Zderzenie religii. Świetnie zaprezentowane zderzenie dwóch religii, czy nawet kultur. Dzicy, barbarzyńscy, ale wierni swoim bogom wikingowie i bardziej świadomi kultury chrześcijanie. Uwielbiam sceny, w której wyraźnie widać przepaść pomiędzy tymi dwoma stronami. Świetnie też pokazano więź pomiędzy Ragnarem i Athlestanem - to jak Ragnar powoli zaczął stawiać kroki w stronę innej kultury, czegoś z czym wcześniej nie miał do czynienia, jednak był otwarty na nowości.
Gładko, szybko płynąca akcja. Historia naprawdę pochłania. Mnie osobiście najbardziej męczył odcinek pierwszy, któremu nieco brakowało pazurka, ale później? To niemal tak jakbym została wciągnięta w morski wir. Nie było ucieczki.
Klimat. Ten serial jest naprawdę niesamowity. To jak chwyta czasy wikingów, emocje, kłótnie, miłość, walkę, krew... Jest brutalny, ale łagodny równocześnie. Romantyczny - w pewnym sensie, ale również surowy. Krótko mówiąc - coś CO POWINNIŚCIE OBEJRZEĆ.
Sporo jeszcze będzie na Feniksie o Wikingach, bo jak wspomniałam - planuję recenzję wszystkich sezonów - ale już teraz pragnę zachęcić tych, którzy jeszcze nie mieli okazji oglądać Wikingów, do obejrzenia serialu. Jest niesamowicie wciągający i krwawy, wątki są świetne, intryga jeszcze lepsza, już nie wspominając o cliffhangerze w ostatnim odcinku, który wręcz każe widzowi od razu wskoczyć do sezonu drugiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz