wtorek, 4 września 2018

Naznaczeni śmiercią - Veronica Roth

źr.
Carve the Mark, tom 1
Wydawnictwo Jaguar, 2017

Tam gdzie liczy się przetrwanie, nie ma miejsca na honor

Gdzieś tam, w odległej galaktyce, na jednej z planet żyją dwa nienawidzące się wzajemnie ludy. Pobratymcy skażonej darem bólu Cyry, uznają jedynie brutalność i siłę. Rodacy Akosa natomiast wierzą w spokój, koegzystencję i przepowiednie. Losy obydwojga młodych ludzi krzyżują się, tylko po to by przybrać dramatyczny obrót. Wkrótce obydwoje będą musieli zacząć podważać prawdy, w które wierzyli do tej pory. 

Naprawdę ciężko mi jest nawet zacząć pisać o tej książce. Jednym z powodów może być fakt, że czuję się tak, jakby samo czytanie jej, zabrało mi co najmniej pięć lat życia. A może chodzi o to, że zanim zabrałam się za najnowszą serię autorki, darzyłam Veronicę Roth swego rodzaju sympatią, miło wspominając swoje młodzieńcze lata, w których zaczytywałam się w jej debiutanckiej trylogii? Tak czy inaczej, nie jestem szczęśliwa, że tym razem, jedyne co czuję względem książki pisarki do rozgoryczenie. 

źr.
Może powinniśmy zacząć od tego, że mimo iż powieść tę można zaliczyć do gatunku YA science-fiction, jak na ten zaszczytny gatunek, mało jest w niej sensu. Dziury logiczne w fabule, kreacji świata czy nawet niezgodności osobowości pewnych postaci, po prostu nie mieszczą się w głowie. Nie wspominając o niesamowitych, pojawiających-się-ni-to-z-gruszki-ni-z-pietruszki rewelacjach, mających pociągnąć akcję do przodu, które jeszcze bardziej burzą fasady oryginalnej fabuły i ani trochę nie mają sensu czy racji bytu, a jednak autorka usilnie stara się przekonać czytelnika, że jest inaczej, pomimo istnienia niezbitych dowodów na to, że nic się kupy w tej książce nie trzyma. Główni bohaterowie przez większą część czasu zdają się być po prostu nijacy, nie ma więc mowy o obdarzeniu ich jakimikolwiek uczuciami czy śledzeniu ich losów z ciekawością. Równie dobrze mogliby nie istnieć, wiecie o co mi chodzi?

Veronica Roth stworzyła sobie całkiem nowe uniwersum, a jednak nie pofatygowała się, by wyjaśnić je nieco obszerniej, tak więc większości rzeczy i tak musimy się domyślać sami, a jeśli już coś łaskawie zostaje opisane, okazuje się... płytkie? Rozumiem, że w zamierzeniu autorki nie była kreacja czegoś naprawdę płaskiego i papierowego, a jednak na tym się skończyło. Brakuje tu detali, brakuje chociażby fasad tego czym rządzi się świat, w którym żyją Cyra i Akos. To czego jednak nie brakuje to schematy.

Kochankowie z dwóch nienawidzących się nawzajem rodów? Jest. Tyran, którego trzeba powstrzymać, a kluczem do jego pokonania okazuje się dwóch wybranków losu? Jest. Mowa o przeznaczeniu, losach i tym podobnych bzdurach, opatrzonych nutą przesadnego dramatyzmu? Jest. Pojawiające-się-znikąd-uczucie? Jest! Powtarzalność, brak świeżości, mało oryginalna fabuła, zero zaskoczeń? Jest!

źr.
Jakby tego było mało, największą wadą tej książki  pozostaje po prostu fakt, że jest nieciekawa? Napisana dziwacznym stylem, z przeskokami w czasie, których autorka nie fatyguje się wyjaśnić, nieodkrywczymi wątkami, brakiem dynamicznej akcji i dziurami logicznymi w fabule, powieść nie jest w stanie się obronić absolutnie niczym i w moich oczach jest pozycją skazaną na krytykę i spalenie. Czytając pierwszy tom duologii, czułam jedynie zmęczenie, ponieważ ani jeden element nie wydawał mi się interesujący. Możecie wierzyć na słowo, że ponad pięćset stron bezsensownej lektury naprawdę może człowieka wyprowadzić z równowagi.

Naznaczeni śmiercią to książka, z której autorka nie powinna być dumna. Przepełniona schematami, dziwaczna i nudna jak flaki z olejem, zdecydowanie nie zasługuje na waszą uwagę, ale jeśli wciąż jesteście ciekawi i macie zamiar sięgnąć po tę pozycję - życzę cierpliwości. Będzie wam potrzebna. Obawiam się, że w tym przypadku, jedynym plusem pozostanie śliczna okładka.

Pozdrawiam,
Sherry


Naznaczeni śmiercią | Spętani przeznaczeniem


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz