źr. |
Jeden dzień
David Nicholls
One Day
Świat Książki, 2011
444 str.
Lepsza wersja "Love, Rosie"...
Lepsza wersja "Love, Rosie"...
źr. |
Emma i Dexter właśnie skończyli studia i odebrali dyplomy. Ona jest idealistką, pragnącą zmieniać świat, on wciąż ma w głowie zabawę, przygodny seks i przewijające się przez jego łóżko, tabuny kobiet. Jedną z nich jest właśnie Emma. Jednak splot okoliczności sprawia, że wspólnie spędzona noc, kończy się dla nich... przyjaźnią. I to jedną z tych naprawdę solidnych, których przeciętny człowiek chciałby zaznać przynajmniej raz w życiu. On zna jej cyniczny, specyficzny humor, ona wie jak postępować z nim, by poczuł, że może się zwierzyć. Niemniej jednak, zanim do obydwojga dotrze, że z przyjaźni mogłoby zrodzić się coś większego, życie sprawia, że ich losy wiodą zupełnie innymi ścieżkami. Czy w którymś momencie koegzystowania przy sobie, ale nie ze sobą, dotrze do nich, że może wszystko czego potrzebują, mają w zasięgu ręki?
"Przyszłość nigdy nie jest taka, jakiej się spodziewamy. Właśnie dlatego jest tak cholernie ekscytująca."
źr. |
"Jeden dzień" Davida Nichollsa to prawdziwy bestseller. I nie chodzi tu tylko o ciekawe przedstawienie fabuły, ładnie wykreowaną historię, ale także fakt, że książka doczekała się głośnej ekranizacji z Anne Hathaway i Jimem Sturgessem w rolach głównych. Nie ukrywam, że chciałam przeczytać powieść właśnie ze względu na ekranizację, którą w końcu miło byłoby zobaczyć. Jednakże, ogólnie pomysł by przedstawić życie dwójki osób, tak od siebie różniących, na przełomie dwudziestu lat, strasznie mnie intrygował. Nie wyobrażałam sobie, by opisując jeden dzień z każdego roku od 1988 roku, do 2007, Nichollsowi udało się stworzyć dzieło, które zapadnie mi w pamięci. A jednak tak się stało. Dlaczego?
"Możesz przeżyć całe życie, nie dostrzegając, że to, czego szukasz jest tuż przed Tobą!"
źr. |
Przede wszystkim warto tu wziąć pod uwagę fakt, że historia przedstawiona jest, przez narratora wszechwiedzącego i choć głównie skupiamy się na losach Emmy i Dexa, to autor nie omieszkuje także pokazać nam co myślą i jak postępują bohaterowie występujący w tle. Zabieg jest przeciekawy i pozwala nam jeszcze bardziej wczuć się w opowieść, więc zdecydowanie na tym polu Nicholls nie zawiódł. "Jeden dzień" nie jest książką pełną dynamicznych zwrotów akcji. Jak przystało na obyczajówkę-romans, łączy melancholię, pewne refleksje z ciekawie poprowadzoną historią romantyczną, która jednak nie jest tak oczywista, jak mogłoby nam się zdawać.
"Zazdrość to podatek, jaki się płaci od sukcesu."
źr. |
Bohaterowie są wykreowani z głową, autor nie przesadził z idealizacją, wręcz przeciwnie. Przedstawił ich losy w taki sposób, że wydawały się boleśnie realistyczne. Emma i Dex przeżywają wzloty i upadki, mają własne problemy, kłopoty, z którymi przyjdzie im się zmagać. Nie zawsze lubiłam sposób w jaki myśleli, jakie decyzje podejmowali. Wręcz przeciwnie, bywały momenty, kiedy z irytacją powtarzałam sobie: "Em, Dex, co wy do diabła robicie?!", ale to wszystko, wady i zalety przyjaciół, irytujące cechy charakteru, jeszcze bardziej splatały ich losy z naszym czytelniczym pragnieniem przeżywania wszystkiego wraz z nimi. Zresztą, sama więź pomiędzy Dexem, a Em, to istne mistrzostwo. Tak pokręconej relacji już dawno nie widziałam. Obydwoje mają temperamentne charaktery, inne spojrzenia na świat. Ona wie, że na wszystko musi zapracować, jemu większość przychodzi z łatwością. A jednak razem stanowią tak niesamowity duet, że ciężko się nie uśmiechać, podczas czytania.
"Wszystko, co wydarzy się jutro przeżyliśmy już dziś."
źr. |
Przedstawić tak piękną, romantyczną, zakręconą, chwilami poruszającą historię, opisując jeden dzień na przełomie dwudziestu lat, to prawdziwe mistrzostwo. David Nicholls zaskoczył mnie. W bardzo pozytywny sposób. I choć chwilami lektura wydawała mi się przesiąknięta idealizmem - co prawdopodobnie jest winą czasów, w jakich toczy się akcja, to nie mogę odmówić książce oryginalnego sposobu na przedstawienie pięknej relacji pomiędzy Emmą, a Dexem. Autorowi udało się sprawić, bym się uśmiechała, bym skupiła się na własnym poplątanym życiu, a nawet uroniła łzy! Nicholls, na przykładzie swoich bohaterów pokazuje w jaki sposób podejmowane przez nas decyzje wpływają na przyszłość, jak cele stają się marzeniami, jak priorytety zmieniają się wraz z wiekiem, co możemy zyskać, a co stracić. Pokazuje przy czym trwać, czego pilnować, co pielęgnować. Słowem - lektura godna poznania.
Poza tym.
Nichollsowi udało się zrobić to, co chciałabym by zrobiła Ahern.
Gratuluję zatem.
7/10
Pozdrawiam,
Sherry
Książkę mam, nawet w dwóch wersjach okładkowych, ale jeszcze jej nie czytałam i chyba nieprędko po nią sięgnę, bo jeśli ma takie samo zakończenie jak w filmie, to ja nie dam rady przez nie przebrnąć. Strasznie się spłakałam oglądając ekranizację. Nie godzę się na taki dramatyczny finał.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia jakie zakończenie ma film, ale skoro mówisz, że dramatyczne to... hm. Domyślam się. W każdym razie, mam nadzieję, że gdy już kiedyś odważysz się sięgnąć po książki - zrobią na tobie dobre wrażenie. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Pożyczyłam tę książki kilka lat temu od koleżanki i wtedy mi się podobała, a teraz pewnie bym jej ani trochę nie polubiła.
OdpowiedzUsuńOto jak zmieniają się nasze gusta czytelnicze. ;)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Chcę przeczytać tę książkę poniekąd dlatego, że mam ochotę na film. Już nawet kiedyś włączyłam początek, ale coś się nie chciało odtwarzać. Można powiedzieć, że wyczuło ( cokolwiek to znaczy i czymkolwiek jest ), że nie czytałam książki i nie pozwoliło mi na seans :P
OdpowiedzUsuńAle plan jest taki, że pożyczam książkę od koleżanki, czytam, a potem oglądam film. Bo Hathaway :D
Też chciałam ją przeczytać głównie przez wzgląd na ekranizację! Bo czasami mam wrażenie, że wszyscy oglądali już ten film, tylko ja nie wiem o co chodzi. :D No więc teraz, po skończeniu książki w końcu muszę się przekonać, a tobie życzę miłej lektury i jeszcze milszego seansu!
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Czytałam już jakiś czas temu i nie mogę powiedzieć, bym była zachwycona. Wynudziłam się :( Cóż zrobić...
OdpowiedzUsuńSzkoda. :( Ale wiadomo, nie wszystko dla wszystkich. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Och ja również mam na nią ochotę przez ekranizację. Muszę przyznać, że film od dawna mnie fascynował i pewnego dnia trafiłam na niego w TV. Niestety nie zwróciłam uwagi, że była to końcówka i oglądałam z zapartym tchem. Do końca. Na pewno wiesz o co mi chodzi. Sama świetnie ujęłaś to w idealnie dobranej aluzji, a wiedzą o tym tylko ci, którzy znają jedną książkę i drugą. :) Myślę że kiedyś to przeczytam, bo mimo że teraz wspominam "Love Rosie" jako nieco przydługie i właśnie melancholijne, (choć wciąż piękne) uważam, że "Jeden dzień" mi się spodoba. Mam wrażenie, że oprócz ładnej książki, będzie zawierała coś ważniejszego, jakieś głębsze znaczenie i że zostanie w moim sercu na dłużej. A relacja Emmy i Dexa bardzo mnie zachęca. :D Liczę też, że obejrzysz film i zrecenzujesz go na blogu. ;)
OdpowiedzUsuńO i bardzo podoba mi się zapowiedź kolejnej recenzji. Niedawno sama kupiłam "Cyrk nocy" i dobrze będzie, jak poznam Twoje zdanie przed rozpoczęciem lektury. Mam tylko nadzieję, że jest to jak najbardziej godna polecenia książka. :D
UsuńTeż trafiłam kiedyś na niego w TV i zafascynował mnie, ale sprawdziłam co to w ogóle jest, zobaczyłam tytuł, przeraziłam się, że to przecież ekranizacja i natychmiast wyłączyłam. :D
UsuńW takim razie, mocno trzymam kciuki, żebyś miała możliwość przeczytania książki i aby spodobała się tak mocno jak sobie tego życzysz. :)
Film obejrzę, obejrzę i z chęcią zrecenzuję! :D Nie omieszkam nawiązać do książki, jeśli wymagać tego będzie sytuacja. :D
A co się "Cyrku Nocy" tyczy to, ta książka już się wysiedziała troszkę na mojej półce i doszłam do wniosku, że nadszedł jej czas :D
Pozdrawiam,
Sherry
Czytałam i pamiętam, że strasznie przy niej płakałam. Piękna opowieść, chociaż bohaterowie czasami mnie denerwowali :)
OdpowiedzUsuńTo podobnie jak u mnie! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie myślałam, że ta książka jest aż tak ciekawa! Muszę ją koniecznie przeczytać, recenzja skutecznie mnie zachęciła!
OdpowiedzUsuńStrasznie się cieszę! Mam nadzieję, że będziesz miała taką możliwość zatem! :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Mimo wszystko, nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki "Love, Rosie".
OdpowiedzUsuńChociaż na pewno zapoznam się z twórczością autora, ale pewnie przy innej książce.
Rozumiem cię doskonale. Gdybym nie miała na półce "Jednego dnia", pewnie też bym się nie skusiła. Ale cieszę się, że jednak się u mnie znalazła. :D
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Nie można napisać lepszej wersji Love, Rosie! Tak się składa, że mam tę książkę i z premedytacją ją przeczytam ;) Już wkrótce.
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że zaprotestujesz :D
UsuńCzekam zatem na twoje odczucia! I miłego czytania!
Pozdrawiam,
Sherry
Oglądałam film, który był piękny...
OdpowiedzUsuńJa już wkrótce się za niego wezmę. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Napisałaś naprawdę świetną recenzję, aż poczułam, iż muszę mieć ten utwór. Jednak boję się, że będzie w nim za dużo uczuć, np. dla wielu Ostatnia spowiedź była niesamowita, a dla wręcz odwrotnie. :)
OdpowiedzUsuńAle jak na prawdziwego książkoholika przystało, jak zobaczę w księgarni to oczywiście wezmę i spróbuję swojej przygody :)
Mnie też Ostatnia Spowiedź się nie podobała jakoś specjalnie. :) Ale rozumiem twoje wahanie i pewnie na twoim miejscu czułabym to samo, także chyba nie ma złotego środka. :) Mam nadzieję, że znajdziesz tę książkę w bibliotece, żebyś mogła spróbować się z nią zmierzyć. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Czuję, że mam ochotę na tę lekturę. Jak to jest, że nie słyszę o takich dziełach... Podoba mi się oryginalność pomysłu i realność bohaterów. :) Skoro to lepsza wersja Ahern to, dlaczego nie...?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
W takim razie, trzymam kciuki, byś miała sposobność przeczytania tej pozycji. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Oglądałam film i bardzo chcę przeczytać książkę, ale nie mogę się do niej przekonać - nie jest to typ książek, które są na mojej top liście. Ale chyba w końcu się zdecyduję :)
OdpowiedzUsuńJeśli oglądałaś film, to ciekawa jestem jak odbierzesz książkę, znając przebieg fabuły. :) Jak przeczytasz, koniecznie daj znać. ;)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
"Love, Rosie" w obydwu wersjach bardzo mi się podobało, co już z resztą wiesz. Mam jednak nadzieję, że Nichollsowi udało się przekuć wykreowaną przez Ahern "milczącą przestrzeń" w coś z większą dozą treści. "Jeden dzień" to książka za którą zabieram się już od roku, ale liczę, że w tym już uda mi się ją przeczytać. I oczywiście obejrzeć film, bo również wciąż go nie poznałam, choć bardzo bym chciała. Kolejność jednak obowiązuje ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Pewnie! Nie mogę się doczekać aż poznam twoje wrażenia z lektury! Naprawdę! :) Także trzymam kciuki, żeby ten rok okazał się wystarczająco długi, byś zdążyła przeczytać ten tytuł. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Chcę przeczytać, ale boję się zakończenia. Słyszałam o tym, że przy filmie się płacze, a podejrzewam, że książka kończy się podobnie. Ale trudno, będę musiała się przełamać, bo czuję, że warto! :)
OdpowiedzUsuńNie widziałam jeszcze filmu więc nie porównam, ale fakt - zakończenie jest... zaskakujące. W gruncie rzeczy, czyni z tej książki, lekturę jeszcze bardziej niezwykłą. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry