niedziela, 24 maja 2020

Serial: Mroczne materie - sezon 1

źr.
His Dark Materials
Sezony: 3
Rok produkcji: 2019 - ...
Gatunek: Fantasy, przygodowy

W pomocy przeznaczeniu

Pewnego dnia w ręce Lyry, z pozoru zwykłej dziewczynki, wpada tajemniczy alethiometer, który - jak powiadają legendy - ujawnia prawdę temu kto nauczy się go obsługiwać. Od tego  momentu, Lyra zostaje wplątana w sieć intryg, które mają związek z niejakim Pyłem oraz z rosnącą liczbą porwań dzieci. Dziewczynka rusza w ekscytująca podróż mającą za cel rozwikłanie zagadki i odkrycie prawdziwej natury Pyłu.

źr.
źr.

Jeśli czytaliście moje recenzje książek Pullmana, wiecie, że uwielbiam tę historię, a jeszcze bardziej uwielbiam wykreowane przez autora uniwersum. Z niecierpliwością wyczekiwałam serialu, wciąż pamiętając moje rozczarowanie parę lat temu, gdy okazało się, że twórcy nie mają w planach stworzenia kontynuacji filmu Złoty kompas.

Po pierwsze: jak się ma serial do książek? Pierwszy sezon pokrywa pierwszy tom trylogii, ALE spoileruje też wydarzenia z tomu drugiego, dlatego jeśli zależy wam na poznaniu książkowej wersji w pierwszej kolejności, radzę przeczytać dwa pierwsze tomy zanim weźmiecie się za oglądanie pierwszego sezonu serialu. Wprowadzone zmiany mają jednak logiczne uzasadnienie, także osobiście nie miałam nic przeciwko, cieszyłam się jednak, że zdążyłam poznać Magiczny nóż, zanim wzięłam się za oglądanie. 

Byłam też bardzo pozytywnie zaskoczona tym jak dobrze twórcom udało się odwzorować książkowe wydarzenia. Nie powiem, żeby serial był 1:1 kopią powieści, bo zmian - DUŻYCH zmian nastąpiło kilka, ale dzięki nim nie nudziłam się, więc jeśli o ten element chodzi, naprawdę nie mam nic do zarzucenia. Poza tym, już od dawna nie oczekuję od adaptacji/ekranizacji przeniesienia wszystkiego co było w literackim dziele na ekrany, także z innym nastawieniem podchodzę do seriali i filmów na podstawie książek, dzięki czemu skupiam się bardziej na pozytywach niż na negatywach.

źr.
źr.

Nie od początku byłam w 100% przekonana do tego serialu. Muszę przyznać, że parę pierwszych epizodów wydało mi się bardzo sztucznych? I w pewien sposób przyśpieszonych? W sensie cały pierwszy epizod to traktowanie wątków po łebkach, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji, zwłaszcza, że nie wiem jak dla was - ale dla mnie bardzo ważne jest by serial mocno wystartował. Pilotażowy odcinek w paru kwestiach mnie zirytował i nie mogłam powstrzymać się przed porównywaniem go do filmowej wersji ekranizacji. Zwłaszcza aktorów. Młodziutką odtwórczynię Lyry, czy też aktorkę grającą panią Coulter.

I teraz tak: Ruth Wilson jest w porządku aktorką, ale miała bardzo niełatwe zadanie. W filmowej wersji Złotego Kompasu, panią Coulter zagrała bowiem Nicole Kidman, która zachwyciła w tej roli. Mając więc jej obraz w głowie, nie byłam w stanie przekonać się do Ruth w tej roli - musicie mi wybaczyć. Poza tym, uważam, że filmowa wersja Serafiny Pekkali grana przez Evę Green wypadła dużo bardziej czarująco niż jej serialowa wersja. Trudno uniknąć porównywania pracy aktorów, zwłaszcza na początku, ale z ulgą zauważyłam, że im dalej w las - tym lepiej.

Z czasem, człowiek przyzwyczaja się do nowych twarzy (jeśli oglądaliście filmową wersję) i zaczyna doceniać ich w rolach, które grają. O ile na początku gra aktorka, mnie osobiście nie przekonywała, o tyle z każdym kolejnym odcinkiem, miałam z nią coraz mniej problemów. Na szczęście serial się rozwija i o ile pierwsze epizody nie są zbyt klimatyczne czy dobrze napisane, pod względem scenariusza (jak wspomniałam - traktowanie wątków po łebkach to plaga), tak im dłużej człowiek ogląda serial, tym bardziej w niego wsiąka i tym mniej przeszkadzają mu pewne niedociągnięcia.

źr.
źr.

Wraz z mijającymi odcinkami, akcja zdecydowanie przyśpiesza, co nadaje całości wyrazistości i kolorytu. Zwłaszcza końcowych parę odcinków jest nafaszerowanych wartką akcją i dynamiką. Zresztą bohaterowie z pustych skorup też z czasem ewoluują i zaczynają bardziej przypominać ludzi z wadami i zaletami, aniżeli roboty pozbawione uczuć. Rozwój historii pozwala widzowi poznawać ich historie, a także faktycznie się z nimi zżyć.

Scenografia to mocny punkt tej produkcji. Dobre oświetlenie, solidnie ukazane zmiany między światami, efektowne budynki oraz zachwycają scenerie. Arktyka, nadmorskie miasta, budynek Magistratury, Oxford... Bardzo miło się na to wszystko patrzyło. Jako że akcja pierwszego sezonu toczy się w wielu miejscach - dzięki podróży Lyry, mamy okazję podziwiać wiele pięknych miejsc.

Poza tym, o ile do pewnego momentu bardzo się obawiałam tego elementu, koniec końców chciałabym pochwalić również ukazanie różnych relacji na ekranie. Początkowo myślałam, że wydadzą mi się sztuczne, ale i one - z czasem, zyskują uznanie. Relacja Lyra-Scoresby, Lyra-Iorek Lyra-Asriel, Lyra-pani Coulter. Zwłaszcza po finale, można czuć pewien autentyzm emanujący z więzi pomiędzy poszczególnymi postaciami.

Jestem też pozytywnie zaskoczona efektami specjalnymi i dobrym użyciem green-screenu i CGI. Dajmony wypadły fantastycznie, Pan - jak zwykle, był moim ulubieńcem i o ile (znowu) brakowało mi niektórych efektów z filmu, które uczyniły go bardzo magicznym, o tyle serial też daje radę i w pewnym momencie naprawdę wydaje się widzowi czarujący.

źr.
źr.

Pierwszy sezon Mrocznych materii nie jest idealny. Powiedziałabym wręcz, że do perfekcji sporo mu brakuje, ALE - dobre jest to, że ewoluuje, tak że pod koniec faktycznie widz czuje się związany z Lyrą i nie może się doczekać kontynuacji. Twórcom, w pewnym stopniu, udało się też przenieść na ekrany teologiczne kwestie, w których Pullman się szczyci w książkach, co doceniam, bo uwielbiam jego filozofie i sprytne metafory.

Mam nadzieję, że to jak świetnie rozwinął się pierwszy sezon, w przeciągu ośmiu odcinków, dobrze zwiastuje na przyszłość tego serialu, a seria druga pokaże jeszcze lepszą historię. Ci, którzy czytali trylogię, wiedzą jak wszystko komplikuje się w Magicznym nożu, także liczę, że twórcom uda się oddać czar Cittàgazze i dalszych przygód Lyry i Willa.

Czy serial polecam? Chyba tak, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jakość poprawia się wraz z mijającymi odcinkami, a finał sam w sobie jest warty zobaczenia, bo wyszedł naprawdę emocjonalnie, ALE dużo bardziej polecam fantastyczne książki. :)

Pozdrawiam,
Sherry


sezon 1 | sezon 2


źr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz