Best Day Ever
Wydawnictwo W.A.B., 30.01.2019
350 str.
Idealny weekend
Znacie to powiedzenie, żeby nie oceniać książki po okładce? Że pozory mogą mylić i to co widać na pierwszy rzut oka często okazuje się być zwykłą ułudą? Życie rodziny Strom może być tego doskonałym przykładem. Szczęśliwe - wydawać by się mogło - małżeństwo, dwójka dobrze wychowanych dzieci, stabilna sytuacja finansowa. Brakuje tylko romantycznego weekendu, tylko we dwoje... Podejdźcie bliżej i przekonacie się, jakie oblicza kryją się za dobrze skrojonymi maskami oraz jakie tajemnice desperacko stara się zakopać nie-tak-do-końca-typowa, amerykańska rodzina.
Książka Kairy Roudy ma ciekawą budowę. Napisana z perspektywy Paula Stroma historia, toczy się na przestrzeni kilkunastu godzin, a my śledzimy poczynania mężczyzny, poznając kawałek po kawałeczku, jego plan i ściśle strzeżone sekrety. Jako że fabuła została rozplanowana na kilka godzin, a informacji do przekazania jest sporo, opisy obfitują w detale, co zwłaszcza na początku, nieco psuje lekturę i wybija z rytmu. Powieść zaczyna się wolno, przez co brnięcie przez kilka pierwszych godzin wyjazdu Paula i jego żony Mii, nie jest zbyt ekscytujące. Nadmiar informacji może zdawać się nużący i niepotrzebny, jednak pocieszający jest fakt, że wszystkie te elementy, włączając długie opisy czy irytująco długie przemyślenia Paula, faktycznie dokądś prowadzą i mają określony cel, a mianowicie - przedstawienie czytelnikowi sytuacji i nakreślenie - mniej więcej - życia głównego bohatera.
Znając sposoby jego działania i ułamek tego co się dzieje w jego głowie, jest nam łatwiej zorientować się w aktualnych wydarzeniach i zrozumieć co doprowadziło do sytuacji mającej miejsce w "teraźniejszości". Sekrety wychodzą na jaw w swoim tempie i mimo że fabuła nie jest zbyt odkrywcza czy trudna do przewidzenia, z jakiegoś powodu, naprawdę magnetyzuje i przykuwa uwagę czytelnika, wraz z postępującą akcją. Kreacja bohaterów jest tutaj zdecydowanym plusem, bo o ile na pierwszy plan wysuwa się małżeństwo Stromów, również ci grający drugie skrzypce nie wydają się papierowi. Podróż w głąb spaczonego umysłu jest zarazem fascynująca jak i przerażająca i chyba dlatego czytelnik tak ochoczo brnie dalej w treść, nawet jeśli zakończenia domyślił się już na samym początku.
Mnie przede wszystkim ujął klimat historii. O ile początek był nieco trudny do przełknięcia z uwagi na irytujące uwagi Paula, jego rozmyślania na całkiem nieistotne sprawy i tak dalej, o tyle późniejsza aura otaczająca faceta, faktycznie przykuła uwagę i sprawiła, że do końca czułam dreszcze, gdy o nim myślałam. To budowane powoli napięcie i napierający zewsząd niepokój są zdecydowanie elementami zasługującymi na waszą uwagę, bo czynią powieść na swój sposób urokliwą. Nie jest to może najbardziej przerażający thriller, ale ma swoje momenty i koniec końców wypada dość dobrze, więc zainteresowani podobnymi pozycjami powinni wziąć dzieło Kairy Roudy pod uwagę. Nie spodziewajcie się jednak cudów, książce zdecydowanie daleko do perfekcji, ale uważam, że może stanowić niezły przerywnik między bardziej ambitnymi pozycjami.
Ten jeden dzień jest niepokojący, intrygujący i magnetyzujący, kiedy już się zabrnie daleko w treść. Złowieszcza aura otaczająca uroczy domek nad jeziorem i wypływające na wierzch sekrety zapewnią niemałą rozrywkę tym, którzy zdecydują się poświęcić książce czas. Zapraszam do lektury.
Pozdrawiam,
Sherry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz