piątek, 12 maja 2017

Serial: Riverdale - sezon 1

źr.
Riverdale
Na podstawie serii komiksów Archie Comics
Sezony: 2 (zamówiony)
Rok produkcji: 2017 - ...
Gatunek: Dramat

Where innocence ends

Riverdale było spokojnym miasteczkiem. Miało swój syrop klonowy, swoje wady i zalety. Przede wszystkim jednak, miało swoją niewinność. Aż pewnego dnia, wszystko się kończy. Jason Blossom - gwiazda szkoły, złoty chłopiec, zostaje zamordowany. Poprzedniego stanu spokoju, nie da się przywrócić. Straconej niewinności nie da się odzyskać. Wkrótce grupka nastolatków postara się znaleźć odpowiedź na pytanie, kto stoi za zabójstwem. 

źr.

Archie Comics to KLASYKA. Na adaptację jednej z moich ulubionej serii komiksów czekałam z niecierpliwością, nie tylko dlatego, że chciałam zobaczyć, jak kultowe postacie wypadną na ekranie, ale przede wszystkim, byłam ciekawa w jaki sposób bohaterowie, którzy w komiksach mieli raczej proste, wręcz banalne problemy, na ekranie znajdą się w prawdziwych kłopotach i jak zostanie w nich tchnięte życie. 

I wiecie co? Nie rozczarowałam się. Riverdale to serial, którzy niektórzy określają mianem guilty pleasure. Dla mnie jednak, jest dowodem na to, że różne wizje ludzi, mogą okazać się sposobem na sukces. Dowodem na to, że w trzynastu odcinkach, da się zamknąć kompletną, może nie ambitną, ale autentyczną, realistyczną historię o zagubionych dzieciakach, stracie, miłości, przyjaźni i głęboko skrywanych tajemnicach. 

źr.
źr.

Dlaczego pokochałam serialowe Riverdale?

  • Kreacja postaci. O ile w komiksach wszyscy byli powiedzmy... wykreowani pod jedną modłę, w serialu zostali ukazani jako osoby, posiadające więcej niż jedną twarz. W końcu dostali głębię. O porównaniu komiksów i serialu będzie osobna notka, ale już teraz mogę wam napisać, że twórcom serialu udało się uchwycić faktyczne życie zarówno w nastolatkach, jak i w rodzicach.
  • Fakt, że to opowieść nie tylko o młodych ludziach, ale też ich rodzicach. W gruncie rzeczy, dorośli chwilami mają więcej dramatów i sekretów niż dzieciaki. To co jest też dobre, to że tu nie ma irytującej gry w kotka i myszkę. Jeśli dzieciaki czegoś się dowiadują a im to nie pasuje, natychmiast jest konfrontacja - co naprawdę plusuje. 
  • Ukazanie społeczności szkolnej. Mamy tu typowe wątki cliche, jak cheelederki. Jak sportowcy. Nerdy. Wredne dziewczyny. Wszystko jest jednak zbilansowane i to w taki sposób, że te utarte motywy świetnie komponują się z nowością. 
  • Ukazanie nastolatków - nie jako ćpunów uzależnionych od seksu, jak to w serialach bywało. Tutaj te dzieciaki faktycznie przypominają... nastolatków, wiecie? Imprezują, uczą się. Angażują się, przeżywają załamania, pierwsze miłości. To ważne, by w taki sposób uchwycić naturę młodego człowieka. Poza tym, serial pokazuje, że nastolatkowie mają mózgi i MYŚLĄ. A ich perspektywa może być lepsza niż niejednego dorosłego...

źr.
źr.


  • Ukazanie kontrastów. Jest bogata dzielnica. Jest biedna dzielnica. Są te "dobre dzieciaki". Są dzieciaki ze "złej strony miasta". Niewinność młodych. Tajemnice i knowania dorosłych. Zagubienie i strata mieszana z lekceważeniem i beztroską.
  • Śledztwo w sprawie morderstwa. Podoba mi się, że przebiega w neutralnym rytmie, a serial na tym nie traci. Podoba mi się, że jest tyle zwodniczych tropów i choć może morderca nie jest... szalenie nie-do-odgadnięcia, to cała dramatyczność związana z ujawnieniem tożsamości tej osoby naprawdę zyskała moją przychylność.
  • Dynamika serialu. Niektóre odcinki są wolniejsze i skupiają się czysto na nastoletnich problemach, inne to wielkie kroki w sprawie odnalezienia mordercy Jasona. Mimo wszystko, serial ogląda się płynnie, tak płynnie, że czasami się ma wrażenie, że zamiast go oglądać, to go pożeramy. A dobrą miarą na potwierdzenie tego będzie fakt, że na kolejne odcinki wyczekiwałam niemal umierając i cóż. Więcej niż cztery razy czekałam do cholernej trzeciej nad ranem, by oglądać stream prosto z Ameryki i jak najszybciej dowiedzieć się co było dalej...
  • Relacje. Zarówno te pomiędzy dzieciakami a rodzicami, przyjaciółmi, zakochanymi. Zauroczenia, kłamstwa, zwodzenie. Jest mnóstwo dramatów ale też słodyczy i znów - wszystko świetnie zbilansowane. 
  • OTP. Bughead. Boże, shipowałam ich jeszcze za czasów komiksów. Nie macie pojęcia jak cieszę się, z rozwoju ich wątku w serialu.

źr.
źr.

  • Jest niewiele seriali, które tak angażują mnie emocjonalnie w to co się dzieje na ekranie, jak to było z Riverdale. Dla niewielu seriali, poświęcałabym naukę i uczucie niewyspania czy nawet zarwaną nockę przed kolokwium tego samego dnia (tak, realna sytuacja. Kolokwium poszło dobrze, dziękuję za troskę). Riverdale udało się jednak dostać do mojego serca. 
  • Przysięgam, niektóre odcinki oglądałam z trzęsącymi się dłońmi, szybko bijącym sercem i załzawionymi oczyma - finał na przykład. Napięcie sięgało zenitu, ja nie mogłam powstrzymać łez, a moje serce w trakcie tych trzynastu odcinków, złamało się więcej razy, niż jestem w stanie policzyć. 
  • Podobało mi się także, uchwycenie różnego rodzaju osobowości młodych ludzi, wiecie? Twórcy nie zapomnieli, że oprócz tych pewnych siebie i wygadanych, są też ci skrywające demony, które chwilami wydostają się na powierzchnię. Nie zapomnieli o pogubionych nerdach, szukających swojego miejsca w świecie. Nie zapomnieli o sarkastycznych odludkach, poranionych na duszy. W związku z tym wszystkim, łatwo było mi utożsamić się z pewnymi bohaterami.
  • Poziom dramatyczności i humoru, dobrze zrównoważone. Mamy i czas na refleksję i łzy, jak i ekscytację i radość, dumę i chichot. Wiem, że nie wszyscy przeżyją Riverdale tak jak ja, ale mimo wszystko - uważam, że warto się przekonać, jakie wrażenie na was wywrze. 
  • OSTATNI ODCINEK. O RANYRANYRANY. Wierzcie, powinien być zachętą do obejrzenia tego serialu samą w sobie.
  • Soudtrack! Cu-do-wny!
  • I co najważniejsze - KOMPLETNA historia opowiedziana na przestrzeni tego jednego sezonu, która równocześnie pociągnęła za sobą kolejną, na którą WYCZEKUJĘ USYCHAJĄC, w sezonie drugim.

źr.
źr.

Na podsumowanie tego pierwszego sezonu, mogę napisać tylko: "DAJCIE MI WIĘCEJ". To było zwariowane, emocjonujące i tak uzależniające, że teraz, po finale czuję się jak na ekstazach. Potrzebowałam tej produkcji. Potrzebowałam czegoś co mnie kompletnie zajmie i pozwoli się zaangażować. Czegoś co doprowadzi mnie do jednego z najcudowniejszych fandomów w jakich byłam. Czegoś co mnie... pochłonie.

Pozwólcie Riverdale zrobić to samo z wami. Albo i nie. W każdym razie, warto spróbować, prawda?

Pozdrawiam,
Sherry



źr.
źr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz