niedziela, 21 maja 2017

Drama: Healer

źr.
Hil-leo
Odcinki: 16
Rok produkcji: 2014/15

Fate or destiny?

Healer. Chłopiec na posyłki. Chodząca zagadka. Najlepszy z najlepszych na rynku. Przyjmie zlecenie i wykona, tak długo jak nie dotyczy ono morderstwa. Jest także człowiekiem zasnutym mgłą tajemnicy. Nic dziwnego więc, że gdy młoda redaktorka trafia na jego trop, coś w niej aż rwie się, by odkryć kim jest mężczyzna. To czego nie wie, to że wkrótce drogi Healera, jej i profesjonalnego dziennikarza Moon-ho Kim przetną się, a na jaw wyjdą sekrety skrytej w przeszłości prawdy i tragedii. 

źr.

Nie potrzebowałam kolejnego uzależnienia. Naprawdę. W końcu już i tak wystarczająco dużo czasu spędzam oglądając seriale, czytając książki, skacząc po YouTube i przeglądając tumblr. Zainteresowanie dramami nie było mi potrzebne. No ale cóż. Stało się. Dzięki, Zakładka do przyszłości. :)

W każdym razie, dziś przedstawię wam moją pierwszą w życiu dramę, o której w sumie dowiedziałam się dzięki tumblr, a która wprowadziła mnie w świat produkcji rządzonych Koreą Południową, które nie tylko chwilami są głębsze i ciekawsze niż wiele amerykańskich seriali, ale przede wszystkim, potrafią pochłonąć i zrobić z mózgu papkę.

Oglądanie Healera było dla mnie... skokiem w głęboką wodę. Nowy język, nowa kultura, nowe zwyczaje. Ale równocześnie początkowym obawom towarzyszyła ekscytacja. I ta ekscytacja rosła z każdym kolejnym odcinkiem, z każdym kolejnym epizodem, z każdą kolejną minutą. Aż nie pozostało nic prócz radości i euforii.

źr.
źr.

"The things I hate the most in this world... are a human's understanding and attention."

Czemu pokochałam Healera?

  • Kreacja bohaterów. Począwszy od głównej trójcy, z których cóż - jedynie dziennikarz mnie irytował i drażnił, poprzez ich współpracowników czy rodzinę, na antagonistach skończywszy. Wszyscy są tacy żywi, namacalni i ludzcy. Śledzenie ich losów i zżywanie z nimi, było zabawą samą w sobie.
  • Healer. Boże, uwielbiam bohaterów takich jak Healer. No wiecie - totalny badass, sprytny, bystry, inteligentny, ale też czarujący i głęboko w środku wrażliwy. Myślę, że to co jeszcze wyjątkowego było w Healerze, to (oprócz, oczywiście faktu, że był przystojny i mogłabym się na niego gapić przez następne 50 lat) że był takim wycofanym samotnikiem. Że nie ufał ludziom. Że postanowił się odciąć i dopiero nowe zlecenie zmusiło go do ponownego zanurzenia się w... tym całym chaosie związanym z ludzi i społecznymi problemami. To naprawdę piękne.
  • Ewolucja postaci. Nikt nie stoi w miejscu, a już zwłaszcza nie Healer. O ile uwielbiałam obserwować zmiany wszystkich, o tyle oczywiście najbardziej skupiałam się na mojej nowej miłości życia (patrz -> Healer), a to co widziałam, bardzo mi się podobało. 
  • Dynamika pomiędzy postaciami - relacje. Genialne. I nie mam tu na myśli tylko tych najbardziej oczywistych, ale także relację pomiędzy uroczą Yeong-sin Chae - główną bohaterką, a jej szefem, pomiędzy nią a jej ojcem... Każda relacja była wyjątkowa i zapewniła rozrywkę. 

źr.
źr.

"Among all similar humans, she's somewhat different."

  • Główna para bohaterów. Nie da się ich nie pokochać. Naprawdę. Ich relacja jest tak błyskotliwie napisana, tak sprytnie stworzona i tak spójna, a równocześnie piękna, że was pochłonie. Ich dogryzanie sobie, przyjaźń, z której może zrodzić się coś więcej... A jeśli już o tym mowa:
  • Romans. Koreańskie dramy, z tego co zdążyłam zaobserwować, mają to do siebie, że romans kwitnie w dość powolnym tempie, co jest naprawdę miłą odmianą po amerykańskich serialach, w których para sypia ze sobą po jednej randce. Tutaj, w Healerze wszystko było tak wyszukane, tak powolne, kochane, a równocześnie niewinne i słodkie. 
  • Humor. Bardzo, bardzo mocny punkt serialu. Poważnie, dialogi pomiędzy bohaterami - zwłaszcza duo, o którym wspomniałam wyżej, wywoływały we mnie napady śmiechu i niekontrolowanego chichotu. Komiczne sytuacje, genialne charakterki bohaterów, po prostu cudo. 
  • Wątki. Nie tylko ten skupiający się na pracy Healera, ale też wątek tajemnic z przeszłości, wątek tożsamości pewnych osób, wątek ludzi dość mocnych wkurzonych na Healera... pochłaniające. I owszem, nie powiem, że ABSOLUTNIE wszystkie, bo szczerze: linia fabularna dziennikarza Moon-ho Kim, jak dla mnie - mogłaby nie istnieć, ale rozumiem twórców - mieli naprawdę rewelacyjny pomysł na historię. Opowieść pełną, bogatą i... świetnie wywiązali się ze swojej pracy. 

źr.
źr.

"It's not that she's brave because she doesn't know any better. She is brave despite knowing how scary it is."

  • Przeszłość przeplatająca się z teraźniejszością. Flashbacki były interesujące i dość ładnie powiązały aktualnie dziejące się wydarzenia, z tym co działo się wcześniej. I choć, jak dla mnie - bardziej interesująca była teraźniejszość, o tyle doceniam wkład przeszłości, bo mamy tym sposobem obraz - czyn -> skutek. 
  • OST. Nie wiem, może to ze względu na to, w jakich scenach były użyte piosenki, ale po prostu uwielbiam ten soundtrack. Mimo że minęło trochę czasu odkąd skończyłam Healera, wciąż niemal codziennie słucham ulubionych utworów. 
  • Sceny akcji i walki. Znów - popis genialnych umiejętności aktorskich i fizycznych. Te wszystkie bójki, parkour... ciężko było oderwać wzrok.
  • Dobry bilans, wszystkich najlepszych elementów. Jak akcji z romansem. Intrygi ze zdradą. Tajemnicy i śledztwa. Humoru i scen, które wyciskają z oczu łzy. 
  • To takie bardziej subiektywne, ale wątek problemów natury psychologicznej - uwielbiam takie motywy, także miło, że twórcy poświęcili im trochę czasu. 
  • Bądźmy jednak szczerzy - to za co faktycznie pokochałam Healera, to fakt jak mnie wciągnął. Jak huragan, naprawdę. Te wszystkie emocje, które mi zagwarantował... to coś wyjątkowego. Śmiałam się - płakałam (poważnie, Boże, miałam załamanie nerwowe po jednym z odcinków, łzy ciekły mi z oczu przez dobre 15 minut), a po skończeniu miałam takiego kaca, że myślałam, iż następne 10 lat spędzę w domu, odtwarzając ciągle i ciągle odcinki tej dramy. 

źr.
źr.


Nie spodziewałam się, że Healer zawładnie moim sercem. W ogóle. A już na pewno nie spodziewałam się, że zawładnie nim w takim stopniu. Kocham tą dramę, jest obecnie, jednym z dwóch moich największych ulubieńców i wiem, że będę do niej powracać jeszcze jakieś XXX razy. 

Moi drodzy, nie ważne czy oglądacie dramy, czy nie oglądacie - uwierzcie mi na słowo, kiedy mówię, że TĘ chcecie poznać. Po kilku odcinkach wsiąknięcia do takiego stopnia, że to co się będzie dla was liczyć to włączenie kolejnego odcinka. I  tak w kółko. 

Czuję radość, zachwyt i wdzięczność, że to Healer okazał się być moją pierwszą koreańską dramą. Że pokazał mi ich piękno, to - jak niesamowite historie mogą skrywać. Pełne bólu, miłości, akcji i podwójnego znaczenia. 

POLECAM.

Pozdrawiam,
Sherry

źr.
źr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz