Turquoise Green Winter
tom 2
Wydawnictwo Media Rodzina, 2015
454 str.
Recenzja nie zawiera spoilerów z 1 tomu!
Emely nie lubiła Elyasa. Nienawidziła wręcz. Jednak przez wzgląd na to, że ich znajomość przebiegała przez kilka faz, w chwili obecnej, po tym wszystkim co się stało, dziewczyna nie jest pewna co do niego czuje, ale zdaje sobie sprawę, że nie może już dłużej tego ignorować. Zatem gdy w najmniej oczekiwanym momencie, nagle kontakt pomiędzy nimi zamiera w martwym punkcie, Emely nie wie co myśleć. Przecież przez tyle miesięcy chłopak chciał ją zaciągnąć do łóżka! Co się zmieniło? W odpowiedzi na to pytanie i kilka kolejnych, zabieramy się za "Zimę koloru turkusu".
![]() |
źr. |
Główną bohaterkę poznaliśmy jako pyskatą, wygadaną, nie zapominającą języka w gębie, nie znoszącą brata swojej najlepszej przyjaciółki, studentkę. Czego mogliśmy być pewni, to tego, że w następnej chwili może wszcząć kłótnię z Elyasem, rzucić jakąś kąśliwą uwagę czy wzrokiem spiorunować turkusowookiego przystojniaka. W tomie drugim duologii od niemieckiej pisarki, Emely jest bardziej zagubiona. Nie zna odpowiedzi na sporo pytań, zachowanie chłopaka jest dla niej zagadką i to wszystko sprawia, że czytelnik przez większą część czasu albo się na nią denerwuje, ponieważ wie coś czego ona nie wie, albo współczuje jej i to właśnie na tym drugim odczuciu, skupię się w tej recenzji.
"- Czy to znaczy, że my mamy... historię? - zapytał.
- Elyas - powiedziałam z uśmiechem. - Myślę, że materiału starczyłoby na całą książkę, i to tak grubą, że dałoby radę zrobić z niej dwa tomy!"
![]() |
źr. |
W trakcie czytania, zdałam sobie sprawę, że Emely łatwo jest nienawidzić bo... zachowuje się jak normalna, położona w danej sytuacji dziewczyna. Być może czytelnik przywykł do supersilnych, superodważnych, superpięknych, pewnych siebie narratorek, które są superbłyskotliwe przy okazji i wiedzą o wszystkim co się dzieje, nawet o kulisach powieści. Emely natomiast jest dziewczyną, którą moglibyście spotkać na ulicy, która mogłaby was minąć na uczelni i może właśnie fakt, że jest tak realna i tak namacalna, że ma nie tylko zalety, ale i wady, drażni niektórych czytelników. Ja natomiast, jestem zakochana w takiej, a nie innej kreacji bohaterów. W końcu wiem, że postacie są pełnokrwiste, w końcu jestem w stanie sobie wyobrazić, że taka historia mogłaby nie być tylko fikcją, ale i realną historią dwójki zagubionych w swoich uczuciach, młodych ludzi, którzy muszą się nauczyć walczyć o to co najważniejsze. I to właśnie dlatego, zamiast niepotrzebnie wyklinać Emely, tylko dlatego, że zachowuje się jak normalny człowiek, współczułam jej. Bo ilość bólu, ilość przelanych łez i ponowna utrata zaufania, mogą załamać, więc uważam, że mimo wszystko, fakt, że potrafiła wstać, podnieść się i iść dalej, pomimo tego co czuła w sercu, czyni z niej, wyjątkowo silną bohaterkę, którą należy podziwiać.
![]() |
źr. |
Czytelnicy po przeczytaniu "Lata koloru wiśni" pewnie przywykli do niesamowitego humoru książki. Ciągłe przepychanki słowne pomiędzy Emely i Elyasem, docinki, dowcipne dialogi, to coś co, między innymi, sprawiło, że zakochałam się w tomie pierwszym. Tom drugi ma jednak zupełnie inny charakter. Zamiast śmiania się, przez większą część czasu, czułam się tak, jakby jakaś niewidzialna pięść, gniotła moja serce. Jakby w gardle utkwiła mi piłka. Nie mogłam złapać oddechu z napięcia emocjonalnego, jaki niosła powieść, serce bolało mnie od wydarzeń rozgrywających się przed moimi oczyma i ponad wszystko próbowałam nie stracić nadziei, która powoli, ale dostrzegalnie, kruszyła się, ze strony na stronę. W "Zimie koloru turkusu" przeważa ból, przeważa strach, przeważa rozpacz, zgniatająca zarówno bohaterów, jak i czytelnika. O ile podczas czytania jedynki, mogliśmy się czuć, jakby w sercu kwitło nam ciepło, o tyle kontynuacja przyniosła zimno, chłód, które sprawiały, że na moim ciele pojawiały się dreszcze.
Carina Bartsch udowodniła, że potrafi nie tylko bawić do łez i tworzyć pełną napięcia pomiędzy bohaterami więź, ale i umie związać losy czytelnika z parą głównych bohaterów, potrafi sprawić, by widz stał się marionetką w jej rękach. Przez dwa tomy swojej duologii, prowadzi nas przez jedną z najpiękniejszych, najbardziej romantycznych, a zarazem dramatycznych historii miłosnych, jakie czytałam. Rozkochuje czytelniczki w Elyasie, tylko potem, by później z łatwością złamać im serca.
Jeśli jesteście gotowi, by dać się pochłonąć niezwykłej opowieści zaserwowanej przez niemiecką autorkę, jeśli jesteście przygotowani na ładunek emocjonalny jaki niesie, jeśli jesteście dość silni, by stanąć w obliczu trudnej relacji Emely-Eylas, która może wam zagwarantować rozbicie emocjonalne... Zachęcam do sięgnięcia po obydwie książki Cariny Barstch. Jeśli zamiast realnych, bolesnych powieści romantycznych wolicie te sztuczne, fikcyjne i całkowicie przelukrowane, obawiam się, że to nie jest książka dla was.
Jeśli jesteście gotowi, by dać się pochłonąć niezwykłej opowieści zaserwowanej przez niemiecką autorkę, jeśli jesteście przygotowani na ładunek emocjonalny jaki niesie, jeśli jesteście dość silni, by stanąć w obliczu trudnej relacji Emely-Eylas, która może wam zagwarantować rozbicie emocjonalne... Zachęcam do sięgnięcia po obydwie książki Cariny Barstch. Jeśli zamiast realnych, bolesnych powieści romantycznych wolicie te sztuczne, fikcyjne i całkowicie przelukrowane, obawiam się, że to nie jest książka dla was.
8/10
Pozdrawiam,
Sherry
Lato koloru wiśni | Zima koloru turkusu | Wiosna koloru słońca
Dziękuję!