The Summer I Turned Pretty
Lato, tom 1
Wydawnictwo Olé, 2014
235 str.
Jak wielką egoistką może być nastolatka?
Na co w ciągu roku, może czekać przeciętny nastolatek? Na urodziny? Na Boże Narodzenie? Na koniec roku szkolnego? Na rocznicę poznania swojej drugiej połówki? Dla szesnastoletniej Belly, najbardziej liczą się wakacje. Okres pomiędzy czerwcem a sierpniem zawsze był dla niej wyznacznikiem szczęścia, a to z jednego konkretnego powodu - wyjazdu do domku letniskowego. To tam, co roku czeka na nią cudowna Susanna oraz jej nie mniej cudowni synowie - młodszy, otwarty i wesoły Jeremi oraz starszy, cichszy, zamknięty w sobie, humorzasty Conrad, do którego to wyrywa się serce Belly. Tego lata wszystko ma się zmienić - ona nie jest już dzieckiem, oni w końcu zauważają w niej dziewczynę, a nie tylko kogoś z kim od dzieciństwa spędzali wakacje. Braci jednak jest dwóch, ona jedna, a wakacje krótkie...
Jenny Han, do tej pory kojarzyła mi się z lekkimi, mało ambitnymi, ale romantycznymi i zakręconymi Young Adult, które być może nie urzekają oryginalnością, ale czarują słodyczą i specyficznym urokiem konceptów autorki na historie. Po przemiłym spotkaniu z
Do wszystkich chłopców, których kochałam nie spodziewałam się, że kolejna książka Han, po którą sięgnę, będzie takim gniotem. Po lekkim, przyjemnym piórze nie ma ani śladu. Po zabawnym, zwariowanym klimacie również. Jakby tego było mało autorka co rusz wystawia cierpliwość czytelnika na próbę, a wszystko to za sprawą kreacji bohaterów, relacji pomiędzy nimi oraz dialogom, którym brak głębi, realizmu, a w niektórych przypadkach nawet sensu. Gotowi za negatywną recenzję? No to jedziemy.
Na pierwszy ogień, weźmy główną bohaterkę - Belly. Niedojrzałą, egocentryczną, zapatrzoną w siebie, płytką, egoistyczną, samolubną, głupiutką hipokrytkę znaną też jako drama-queen. Uwierzcie mi, znam kilkoro szesnastolatek i wiem, że Belly nie zachowywała się jak jedna z nich. Podejrzewam, że jej mentalny wiek można porównać do dwunasto-trzynastolatki i to w dodatku tego najgorszego sortu. Wiecie, to jedna z tych smarkul, które chcą udowodnić jakie to nie są dojrzałe, a tak naprawdę zachowują się jak gówniary, wierzące, że są pępkiem świata. Jakim cudem to własnie ta istota stała się częścią trójkąta romantycznego książki? Który w trakcie zmienił się w kwadrat, a później jakimś cudem w pięciokąt? Podejrzewam, że powodem będą nieustanne starania autorki by udowodnić nam, że Belly to jakieś nastoletnie bóstwo - wszyscy wiecie co mam na myśli: nagle chłopacy, który ją ignorowali, uświadamiają sobie, że ma zapierającą dech w piesiach urodę, przypadkowi ludzie wzdychają do niej i zaczynają ją podrywać - takie tam.
Kto tęsknił za tajemniczymi, zamkniętymi w sobie, humorzastymi, zimnymi, przystojnymi chłopakami, typu
"nawet się nie staraj, on na żadną dziewczynę nie zwraca uwagi"? Tak, moi drodzy - Conrad jest Edwardem Cullenem 0.2, tyle z jeszcze mniejszą ilością charakteru, tak na dobrą sprawę. Traktuje Belly jak gówno, przez większą część czasu zachowuje się jak dupek albo nastolatka z okresem i mimo że nie mam pojęcia co główna bohaterka w nim widzi i czemu tak bardzo do niego wzdycha, dociera do mnie, że w sumie z takim zestawem cech, są siebie warci. Inna sprawa jest z drugim bratem - Jeremi jest słodki, zabawny i naprawdę troskliwy... i oczywiście Belly traktuje go jak najlepszego przyjaciela, czy nawet brata. Generalnie, kreacja bohaterów w tej książce kuleje, tak samo zresztą jak relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami. Aż chciałoby się poczuć odrobinę tego rodzinnego ciepła, pomiędzy ludźmi, którzy znają się od wczesnych lat dzieciństwa, niestety - Jenny Han nie uznała, że przedstawienie więzi międzyludzkich jest priorytetem w tej historii.
Zastanawiacie się jaką książką jest
Tego lata stałam się piękna? Beznadziejną, banalną, prostą jak drut, irytującą i cholernie niedopracowaną. Dziury logiczne, bezsensowne opisy tak zwanych
"uczuć" bohaterki, słabe dialogi, zero humoru - bo tak zwane dowcipy pomiędzy Belly, a przystojnymi braćmi są co najwyżej żenujące - i dziwaczne figury geometryczne ludzi zaangażowanych w życie uczuciowe Belly - to ma do zaoferowania pierwszy tom trylogii. Chciałabym powiedzieć, że wakacyjny klimat choć trochę uratował lekturę, ale tej książce do poziomu
"do przeżycia" zabrakło zbyt wiele. Mimo że powieść jest zadziwiająco krótka, czytanie jej ciągnęło mi się niemiłosiernie, uświadamiając że istnieją pozycje, przy których czytelnik czuje się tak jakby usychał. Ilości pogardliwych parsknięć i jęków z powodu poczucia beznadziei ogarniającej mnie podczas niektórych rozważań Belly, nawet nie skomentuję. Jenny Han, jak ci nie wstyd?
Powieści nie polecam.
2/10
Pozdrawiam,
Sherry
Tego lata stałam się piękna | Bez ciebie nie ma lata | Dla nas zawsze będzie lato
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz