czwartek, 26 grudnia 2019

Zimowa opowieść - Mark Helprin


Winter's Tale
Wydawnictwo Otwarte, 2014
696 str.

Miasto pomiędzy gwiazdami

Pewnej zimowej nocy, złodziej Peter Lake, postanawia włamać się do rezydencji jednego z Nowojorskich bogaczy. W środku jednak, niespodziewanie natyka się na córkę właściciela - piękną, umierającą Beverly, w której to natychmiast się zakochuje. Ich miłość stanie się siłą pociągową historii rozgrywającej się nawet dziesięciolecia później. 

źr.
Naprawdę trudno ubrać w słowa to co czuję wobec tej powieści. Czytanie jej okazało się dla mnie wyjątkowym przeżyciem, a spowodowane to było użyciem przez autora, naprawdę pięknego języka. Jako że ta pokaźna książka niemal w całości składa się z opisów (i niewielkiej ilości dialogów), owe przedstawienie historii przeniosło mnie do Nowego Jorku i okolic, a ja nie miałam problemu by na własnej skórze zaznawać wszystkiego co spotykało także bohaterów. Siarczysty mróz, woń pieczonych orzechów i igliwia... Moje zmysły, w jakiś sposób, zaangażowane były w lekturę. Jestem prawie pewna, że nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tak niesamowitym piórem. Klimat buchający od tej pozycji aż bucha, wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach od pierwszych do ostatnich stron, a my stajemy się częścią niezwykłej historii. Chylę czoła, bo z tak kwiecistym, bogatym słownictwem, nie zetknęłam się od bardzo dawna. 

źr.
Mój problem odnośnie tej pozycji, pojawia się, gdy mowa o fabule... a raczej jej braku. Wyobraźcie sobie, że czytacie książkę liczącą niemal siedemset stron, tylko po to, by zorientować się, że jest ona... zasadniczo o niczym konkretnym. W sensie, wątki istnieją tylko po to, by obrazować życie wielu bohaterów i o ile owe postacie naprawdę są interesujące i aż chce się z nimi przebywać i dalej śledzić ich losy, o tyle zmierzają one donikąd. Ta książka to lustro rzeczywistości. Można poczytać w niej o ubranej w piękne słowa, zwyczajnej codzienności, przyprószonej odrobiną magii i sentymentu. Nie będę kłamać, jestem nieco rozczarowana, że niemal mistyczne doświadczenie, jakim była lektura tej powieści, okazało się nieco bezcelowe. Miałam wrażenie, jakby realnej fabuły właściwie nie było i po przewróceniu ostatniej kartki, poczułam się w pewien sposób zdradzona, bo sama książka zdążyła mnie rozkochać w sobie niesamowitą atmosferą.

źr.
Przeczytałam gdzieś niezwykle trafne zdanie, odnośnie Marka Helprina i nie mogę się powstrzymać, by go teraz nie przytoczyć: "Helprin udowadnia, że można być niesamowitym pisarzem, ale okropnym powieściopisarzem". Nie da się ukryć, że autor jest zakochany w języku i na przestrzeni Zimowej opowieści, rozkochuje w nim także czytelników, oczarowanych magicznym klimatem. Osobiście, jestem zachwycona, że dzięki tej książce, mogłam poczuć się tak, jakby za oknem panowała faktyczna zima, z padającym śniegiem, śmiechem bawiących się na zewnątrz dzieci i szczypiącym w policzki mrozem. Nie zapomnę wspaniałych wrażeń, jakie zagwarantował mi Helprin, dzięki tej pięknej powieści, mimo że wątpię bym do niej powróciła, ponieważ pozostawiła mnie naprawdę sfrustrowaną brakiem fabuły. Nie żałuję, że ją poznałam, bo pokazała mi jak cudowny jest język i jak niesamowite rzeczy można zrobić ze słowami, chcę jednak ostrzec wszystkich zainteresowanych Zimową opowieścią, by nie spodziewali się po niej akcji, czy jakichkolwiek konkretnych wydarzeń. Jeśli postanowicie dać szansę temu dziełu, przygotujcie się na godziny fantastycznego klimatu i fenomenalnych opisów oraz bardzo wolnego tempa. Mam nadzieję, że uda się wam odnaleźć w niej tę samą magię i melancholię, jaką ja znalazłam.

Pozdrawiam,
Sherry


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz