piątek, 19 grudnia 2014

"Wyśnione szczęście" - Kristin Hannah

źródło
Comfort & Joy
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 224

źródło
Joy jest bibliotekarką, w szkole średniej, a jednocześnie osobą, która swoje marzenia gromadzi w specjalnych segregatorach, wierząc, że kiedyś samoistnie się spełnią. Aktualnie przeżywa tragedię na tle rodzinno-uczuciowym, a kiedy ów sprawa kumuluje się i przybiera poziom krytyczny, Joy podejmuje jedyną, prostą decyzję: postanawia uciec. Lotnisko, rezerwacja lotu do miejscowości o nazwie Hope, która może i naszej bohaterce przynieść nadzieję i... nieoczekiwana katastrofa lotnicza, która niweczy wszystkie plany. A może jednak nie? Może to właśnie w przypadkowym miejscu, gdzieś przy jeziorze, gdzie mały Bobby i jego ojciec mierzą się z własną tragedią, nasza pokrzywdzona przez los i najbliższych bibliotekarka znajdzie swoją własną przystań i miejsce, gdzie zacznie od nowa?

źródło
Książka jest podzielona na dwie części, a jest to o tyle ważne, że o każdej z nich mam inne zdanie. Kiedy zaczęłam czytać tą powieść, spodobała mi się narracja, pomysł, bo mimo, że przewidywalny i prosty - zwiastował przyjemną, lekką, pozytywną historię idealną na Święta. A jednak z czasem, ilość lukru wydobywającego się z kartek, zaczął mnie przerażać i działać na nerwy. Wszystko pięknie, wszystko ładnie. Nowa miłość, przyjaźń, iskrzące uczucia, których nie potrafiłam się dopatrzeć, ale bohatereczka owszem. I książka w którymś momencie, zamiast napawać mnie optymizmem na zbliżający się magiczny czas, spowodowała, że niemal dławiłam się słodyczą, zaserwowaną nam przez autorkę. Już nawet nie chodziło o przewidywalność, o banalność i prostotę zwalającą z nóg. Chodziło o przebieg fabuły, o irytujący tok myślenia Joy, o to że postacie nie napotykały na swojej drodze żadnych przeszkód i wszystko im się udawało. Jak już wspomniałam - lukier. 

źródło
A jednak później przyszła druga część. Druga część, która tak zmieniła to co do tej pory się działo, że nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Nagle cała historia nabrała innego znaczenia, wszystko się zmieniło i przybrało tak ciekawy obrót, że nie mogłam wyjść z podziwu! I jakkolwiek nie mogłabym narzekać na dalszą słodycz i banalność, tak pani Kristin Hannah ma ode mnie olbrzymi plus za rozwiązanie fabularne. Jestem przekonana, że żaden czytelnik nie mógłby się go domyślić. Wcześniej nie spotkałam się z takim wykonaniem, z taką zmianą w akcji i chociaż przyszła mi do głowy, to jednak nie mogłam nawet sobie wyobrażać, jak świetnie wypadłaby w praktyce. Po skończeniu "Wyśnionego szczęścia" w końcu dotarł do mnie sens tytułu, a na określenie tworu autorki, przychodziło mi na myśl jedno słowo "dziwne"

źródło
Bo ta książka właśnie taka jest. Dziwna. I do końca nie wiem czy w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Bo w gruncie rzeczy, gdyby nie świetny, pomysłowy, niezwykły i nieczęsto spotykany zwrot fabularny, powieść oceniłabym bardzo negatywnie. Za wiele nudy, za dużo monotonności i najbardziej drażliwa cecha: nadmierne słodzenie życia bohaterom, którzy mimo, że mierzyli się z tragediami, zdawali się mieć zbyt... nierealne, szczęśliwe życie. Joy również oceniłabym negatywnie. Jej postawa, sposób myślenia, infantylne, irytujące zachowanie i miłość drażniąca w swej przewidywalności, nie spodobały mi się. A jednak w jakiś sposób "Wyśnione szczęście" jest magiczną książką. Dającą... swego rodzaju nadzieję w szczęśliwe zakończenie. Zgodzę się, że to taka bajka dla dorosłych, ale nie wiem czy koniec końców, z tak skrajnym odczuciem, powinnam ją wam polecać. Decyzję zatem, czy zdecydujecie się na przygodę z piórem pani Hannah, czy nie - pozostawiam wam.

5/10
Pozdrawiam,
Sherry




20 komentarzy:

  1. Na pewno jej nie kupię- nie cierpię "lukrowanych" książek, postaci itp.
    Jednak gdyby była w bibliotece, to czemu nie? Lubię kiedy coś się dzieje, może spodobałabym mi się 2 część. Choć okładka jest tak niepozorna i niezachodząca w pamięć, to boję się, że zwyczajnie o niej zapomnę :) Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zapomnisz - niczego świetnego nie stracisz, ale jesli kiedyś zauważysz w bibliotece, weź! Choćby po to, żeby zobaczyć ten zwrot fabularny w drugiej części. :) Niespotykany!
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  2. Osobiście lubię czytać takie bajkowe historie dla dorosłych i nie przeszkadza mi nadmierne słodzenie bohaterom, gdyż w świąteczny czas tego właśnie potrzebuje, czyli ciepłej, optymistycznej powieści obyczajowej, która podnosi na duchu, pozwala uwierzyć w szczęśliwy los i magię świąt Bożego Narodzenia, dlatego też, nie zrażam się twoimi nieco chłodnymi odczuciami po lekturze tej książki, tylko chce jednak zaryzykować i ją przeczytać. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu o wiele bardziej niż Tobie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie zrażam cię dłużej, tylko trzymam kciuki, żeby udało ci się ją dorwać. :) Odnośnie magii Świąt, to ja niestety klimatu nie czułam, ale możliwe, że było to spowodowane moją irytacją główną bohaterką. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  3. Mimo twojej niskiej oceny, twoja recenzja zachęciła mnie do tej książki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, przyjemnej lektury życzę! :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  4. Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Ma fajne zagraniczne okładki i w sumie taki nawet zachęcający opis, akurat na święta. Lekko, przyjemnie. Ale trochę niepokoi mnie ta dziwność książki :D Sama nie wiem czy kiedyś przeczytam. ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się podobają. :) Nasza wypada trochę blado przy nich, no ale. ;) Dziwność jest wyczuwalna, także jeśli się obawiasz to może nie ryzykuj bo... trudno pokochać tą książkę, jeśli pierwsza część działała na nerwy ^^
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  5. Jakie piękne okładki... ale jak widać okładki to nie wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodzę się, że okładki są prześliczne. :)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  6. Zapowiada się coś intrygującego. Ten podział na dwie części lekko mnie ciekawi, no dobra, nawet mocno. Taka o 180 stopni nie pojawia się w książkach często. Muszę jej poszukać, choć z drugiej strony, czy przetrawię, nawet w czasie świątecznym, tyle słodyczy? ;)

    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, wydaje mi się, że po tyle słodyczy można sięgać jedynie na Święta, bo w innym wypadku będziesz chciała zwymiotować tęczą. :D Nie będę zachęcać, nie będę odradzać. :) Może ci kiedyś wpadnie w ręce. ;)
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  7. Zapiszę sobie na listę książek na kryzys emocjonalny :P ale póki co, nie sięgnę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś mnie opis tej książki nie intryguje i chyba sobie odpuszczę :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hm, no teraz to mi dałaś zagwozdkę. Mam ją na półce planowałam w te święta przeczytać, ale teraz nie wiem. Będzie to chyba zależeć od tego czy najdzie mnie ochota na jej czytanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się zdecydujesz - mam nadzieję, że wywrze na tobie bardziej pozytywne wrażenie niż na mnie. :) Bo w gruncie rzeczy lektura nie była... zła. Ale w pewnym stopniu męczyła mnie, przez tą słodkość. ;(
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń
  10. Z jednej strony kompletnie nie mam ochoty na książkę tak nudną i monotonną, ale niesamowicie zaciekawiłaś mnie tym zwrotem fabularnym. Dosłownie zżera mnie ciekawość o co może chodzić. Jeśli kiedyś się na nią natknę chyba się skuszę tylko po to by sie tego dowiedzieć ;-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto sięgnąć po nią ze względu na ten zwrot fabularny. Jest... wyjątkowy ^^ I o ile o samej książce zdążyłam już zapomnieć, o tyle ten zwrot ciągle chodzi mi po głowie i nie mogę sobie przestać wyobrażać co by było, gdyby zastosować go w innych książkach... ;D
      Pozdrawiam,
      Sherry

      Usuń