poniedziałek, 1 stycznia 2018

Feniksowe podsumowanie roku 2017

źr.

Cześć,

Dziś trochę porozmawiamy o tym jak bardzo popieprzony był rok 2017. Enjoy.

Alert. Będzie długo.



2017 na Feniksie

Ilość opublikowanych notek: 160
2016 rok był dużo, dużo obfitszy w notki, ale prawda jest taka, że w ogóle 2016 był... lepszy.

Recenzje książek: 88
Cóż, nie jestem specjalnie zszokowana. Biorąc pod uwagę liczbę przeczytanych książek + fakt, że swego czasu miałam sporo pomysłów na notki rozrywkowe + były dwa miesiące tematyczne, jakoś tak podziałał.

Recenzje filmów/seriali/dram: 16
Niemal o połowę mniej niż w 2016. Nie miałam nastroju do publikowania notek o serialach i tak dalej w drugiej połowie roku. Wybaczcie.

Przemyślenia: 5
Hańba. Hańba. Chciałam mieć przynajmniej jedną notkę przemyśleniową na każdy miesiąc, ale cóż - wyszło jak wyszło. 

Sama nie wiem jak to wszystko skomentować. Co prawda w porównaniu do 2016 jest dużo, dużo gorzej, ale biorąc pod uwagę fakt, ile rzeczy mi się przytrafiło w 2017... po prostu nie miałam serca do pewnych rzeczy i sobie odpuściłam. 

To z czego jestem dumna to mój urodzinowy post - nie wiem, miło było podzielić się kawałkiem siebie z czytelnikami Feniksa. Plus, zdecydowanie gratuluję sobie dwóch miesięcy tematycznych. Tematycznego sierpnia i tematycznego grudnia. Najfajniejsze jest to, że naprawdę dobrze się bawiłam organizując je? Miałam więcej pomysłów, więcej siły i samozaparcia do pisania. Jestem wdzięczna.

Och i tak nie-blogowo: miałam szalony rok na moim bookstagramie. Jeśli jesteście ciekawi mojej #2017bestnine zapraszam - KLIK.

źr.

2017 Książkowo

Przeczytane książki: 107

Znów - 2016 pod tym względem był lepszy, ale w sumie i tak jestem zadowolona z tej liczby, bo szczerze: myślałam, że będzie dużo gorzej. Prawda jest taka, że w tym roku naprawdę... czytanie mnie nie cieszyło? Nie ekscytowało? Nie zrozumcie mnie źle, było mnóstwo tytułów, które mnie urzekły - a o których będzie jutro specjalna notka - ale samo zabranie się za czytanie stanowiło u mnie trudność. A już zwłaszcza pod koniec roku. 

Czułam się tak, jakbym się wypaliła i książki po prostu przestały mnie już cieszyć. Zarówno kupowanie jak i czytanie. Ale to może być kwestia mojego ogólnego stanu emocjonalnego, który był cholernie popieprzony w tym roku, także...

Ile pozycji dołączyło do mojej biblioteczki: 191

Generalnie nie będę was zanudzać statystykami, ale kupiłam zdecydowanie mniej książek niż w 2016 co jest dobre, naprawdę. Bo cholera, muszę się w końcu wziąć za czytanie, zamiast kupowanie.

źr.

Sherry's 2017

Oboże jak ja się cieszę, że 2017 się skończył. Poważnie, ten rok był dla mnie tak popieprzony, że właściwie to sobie gratuluję, że go przetrwałam bez totalnego zbzikowania. Zaczęło się od lutego i straty projektów, które pisałam przez LATA. LATA. Kompletnie zniszczyło to moje serce, naprawdę. W tej chwili staję powoli na nogi, ale jest mi tak CHOLERNIE przykro, że straciłam coś co było mną przez dłuższy okres czasu. 

W tym roku skończyłam też pierwszy rok studiów i zaczęłam drugi. Powiem tak: studiowanie to cholernie wymagające, czasochłonne, idiotycznie stresujące zajęcie. O ile w pierwszym roku jakoś potrafiłam się odnaleźć we wszystkim i tak dalej, tak w tej chwili, będąc na drugim, mam jakiś pieprzony kryzys. Czuję jakbym po prostu... nie wiem. Jakby coś ze mną było nie tak. Jakbym nie umiała się dopasować do tego co studiuję. Ale hej - nie topmy się dalej w tym temacie. Dla postronnego czytelnika to prawdopodobnie jest naprawdę nudne. 

Hm... co tam dalej... W październiku byłam na Targach w Krakowie, ale ci którzy czytali relację pewnie wiedzą, że w tym roku mój udział wyglądał dużo inaczej niż w latach poprzednich. Było źle, tyle powiem. 

Zrezygnowałam z notek Sherry's TV News i do tej pory nie mogę się z tym pogodzić. Jest mi okropnie, okropnie przykro, bo mimo że było to czasochłonne, słowa czytelników, że komuś faktycznie pomagam były dla mnie niczym złoto.

źr.

Nie mówię, że wszystko było złe. Znalazłam nowe zainteresowania, nowe obsesje - właściwie to one znalazły mnie, ale... potrzebowałam ich jak diabli, bo pomogły mi trwać dzień po dniu. W tej chwili nie wyobrażam sobie bez nich życia. 

Feniks świętował swoje 3 urodziny i trzyma się w miarę dobrze mimo że jego chaotyczna właścicielka ma bałagan w głowie, w życiu, w sercu, w emocjach - łapiecie o co mi chodzi? 

Jeśli chodzi o nieco bardziej personalne sprawy... Cóż w maju przytrafiło mi się coś co utrudniało mi życie przez całe wakacje. Jeśli mam inną konkluzję związaną z 2017 to że moje zdrowie generalnie było okropne. Strasznie często chorowałam i zazwyczaj to chorowanie kończyło się przyjmowaniem antybiotyków, przez które czułam się jeszcze bardziej gównianie, bo tak właśnie działa mój organizm, ha! 

W tym roku miałam też nawroty złych stanów emocjonalnych, a kulminacją w tym temacie był grudzień sam w sobie. Oranyranyrany. W połowie tego miesiąca jedna wiadomość zmiotła moje połamane serce z tej ziemi. Poważnie, przez dwa tygodnie walczyłam ze łzami każdego dnia. Tak czy inaczej, sam Sylwester - 31 grudnia, mimo że spędziłam w domu nafaszerowana antybiotykami, był naprawdę miły i nostalgiczny - spędziłam go w swoim własnym towarzystwie i miałam czas na podróż wgłąb siebie i to sprawiło, że na sam koniec, przed samą północą, pogodziłam się sama ze sobą. 

źr.

Plany na 2018?

Nie wiem. Nie wiem. Na razie moja kondycja zdrowotna (psychiczna i fizyczna) nie pozwala mi planować wiele. Czuję się dość krucho zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie i nie mam siły myśleć o  niczym specjalnym. ALE.

Chciałabym ponownie urządzić na Feniksie tematyczne lato. Zdecydowanie chciałabym dotrwać do grudnia i ponownie pobawić się w tematyczny grudzień. Chciałabym... nie wiem? Odzyskać stabilność, ale bez presji. Zobaczymy jak to będzie w tym temacie. Aczkolwiek dajcie znać co myślicie o tematycznych miesiącach, bo hej, jesteście częścią Pherry Fam. (Tak mam ship name z moim własnym blogiem, nieważne. Phoenix + Sherry = Pherry. Jak coś.)

Jeśli chodzi o cele jakby... z prywatnej strony mojego życia, mam w planach - w którymś momencie być całkowicie pogodzona ze sobą. I tak, nie będzie to łatwe, bo w tej chwili znajduję się w momencie swojego życia gdzie nienawidzę się bardzo (to temat na dłuższą dyskusję, którą nie wiem czy chcecie ze mną odbywać. Mrocznie i w ogóle) i czeka mnie dużo pracy i samozaparcia i tak dalej, ale cóż. To wszystko może się skończyć tylko osiągnięciem pewnego stadium, tak?

Mam w planach cieszyć się tym co sprawiało mi radość do tej pory i pracować nad swoimi projektami, bo pisanie to w tej chwili jedyna rzecz, która mnie ratuje. 


Tak, wiem. Ta notka jest już wystarczająco długa. Swoją drogą - gratuluję jeśli ktoś dotrwał do końca i przeczytał każde słowo i wciąż czuje się na siłach, by tu przebywać. Ale zanim się pożegnam jest jeszcze jedna sprawa.

DZIĘKUJĘ.

Z całego Sherry'owego serduszka, DZIĘKUJĘ. Dziękuję wszystkim, którzy odwiedzali Feniksa, byli ze mną nawet kiedy ja wydawałam się nieobecna, zostawiali komentarze, które często rozświetlały mi dzień. Dziękuję czytelnikom, wędrującym duszom, które zabłądziły i znajomym, zaprzyjaźnionym blogerom. Doceniam waszą obecność w moim życiu. Bardziej niż sobie wyobrażacie.

Pozdrawiam,
Sherry


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz