poniedziałek, 30 października 2017

XXI Targi w Krakowie, oczami Sherry

źr.

Hej,

Dziś mam dla was krótkie podsumowanie tegorocznych Targów Książki w Krakowie. Jeśli jesteście zainteresowani - enjoy!

Przepraszam za jakość zdjęć. Były robione w pośpiechu.



Na Targach byłam w sobotę - 28 października oraz niedzielę - 29 października. Na początku jednak warto zaznaczyć, że aktualnie przeżywam dość trudny czas emocjonalnie, więc wiedziałam, że ten wyjazd nie będzie dla mnie tak radosny i wspaniały, jak to bywało w ubiegłych latach. Nie cieszyłam się Targami i byciem tam, tak jak powinnam i jest mi przykro, ale jak wspomniałam - obecnie zmagam się z pewnymi sprawami i nie mogę sobie pozwolić na dokładnie kolejnego ciężaru jakim byłoby rozpamiętywanie mojego samopoczucia z tego weekendu. 

W każdym razie. W sobotę na Targach byłam dość krótko, szczerze mówiąc, przyjechałam jedynie ze względu na Brittainy C.Cherry i od 13:00 godziny stałam w kolejce, by jak najszybciej się z tym wszystkim uwinąć. Byłam w pierwszej dziesiątce osób, którym udało się dostać do autorki, szybko zdobyłam jej podpisy, a po tym od razu ulotniłam się z EXPO. Nie miałam serca na włóczenie się po hali, nie miałam serca do oglądania książek - po prostu nie czułam ekscytacji, wiecie? 

Jeśli chodzi o samo spotkanie z Britt, w sumie nie mam za wiele do opowiadania, wszystko odbywało się w pośpiechu, bo za mną była... cóż. Masakryczna kolejka, więc zamieniłam kilka słów z autorką, podziękowałam za autograf, zrobiłam zdjęcie i właściwie to by było na tyle.

To o czym warto wspomnieć, to że kiedy przyjechałam pod EXPO, były dość duże kolejki do środka i naprawdę doceniałam fakt, że jako blogerka mogłam wejść innym wejściem - wejściem BEZ KOLEJKI. To miłe. Naprawdę miłe. Jak to sobota - było mnóstwo ludzi, a jako że nie jestem osobą, która w dobre dni czuje się komfortowo w obecności tłumów, możecie sobie wyobrazić jak czułam się mając NIEDOBRY dzień. 


Jeśli chodzi o niedzielę, byłam na hali przed 10:00 i przez cały czas stałam w kolejce do wymiany lubimyczytac, która byłam o godzinie 14:00. Tak. Stałam przez cztery godziny. Tak, weszłam w pierwszej fali. Tak, znów zdobyłam głównie nowe książki od wydawnictw. Nie - nie jestem w pełni zadowolona, bo wydawnictwa się nie popisały w tym roku. Nie - stanie w kolejce nie było zabawne.

Ogólnie niedziela była paskudna w Krakowie, ja byłam chora, przemarznięta, a w dodatku cholernie pogubiona emocjonalnie, ale cóż. Powiedzmy, że jestem dumna sama z siebie, bo uwierzcie - nienawidzę czekać. Na nic. Na nikogo. A tutaj nie dość, że czekałam, to jeszcze czekałam cztery godziny. Bez ruszania się z miejsca.

W wymianie wzięłam udział, a dzięki faktowi, że miałam przy sobie rodzinę, wykorzystałam ich, by pozbyć się jak największej ilości książek. Nie wyszłam co prawda w 100% usatysfakcjonowana łupami, ale mimo wszystko, pozbyłam się tragicznych tytułów, więc nie ma czego żałować. Do hal w ogóle nie wchodziłam - bo jak wspomniałam, całą niedzielę przeczekałam w kolejce, a później, po wyniesieniu odpowiedniej ilości pozycji z wymiany, po prostu ulotniłam się z EXPO.

I tak właśnie, moi drodzy, wyglądały moje Targi w tym roku.


Czy mam jakieś konkluzje związane z wyjazdem? Nie bardzo. Aczkolwiek nie ukrywam, że żałuję, że tak to wszystko w tym roku się rozegrało i nie będę kłamać - liczę, że w przyszłym będzie lepiej. Naprawdę chciałabym znów się ekscytować... cóż. Czymkolwiek. Plus spotkać się z innymi ludźmi. Niestety w tym roku nie byłam odpowiednim materiałem na towarzystwo - uwierzcie na słowo. 

W każdym razie, nie kupiłam ani jednej książki - wszystkie, które przywiozłam z weekendu w Krakowie, zdobyłam dzięki wymianie lubimyczytac, także... Cóż, zgaduję, że mogę sobie pogratulować. Stosik będziecie mogli znaleźć w notce podsumowującej październik.

A jak na razie, to by było na tyle.
Pozdrawiam,
Sherry


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz