źr. |
Cześć,
Jeśli nie macie pomysłu co oglądać w Święta, dziś mam dla was notkę z opiniami o trzech tytułach, które miałam przyjemność lub nie-przyjemność oglądać w ostatnim czasie. Enjoy!
źr. |
Zamiana z księżniczką
Krótko o fabule: Stacy to zwyczajna pani cukiernik z Chicago. Lady Margaret natomiast wkrótce ma zostać poślubiona księciu. Dziwnym zbiegiem okoliczności, wyglądające jak bliźniaczki młode kobiety, wpadają na siebie tuż przed Świętami i postanawiają zamienić się miejscami.. Tylko na dwa dni oczywiście! Przecież nic się nie stanie... prawda?
To chyba najnowsze, świąteczne dziecko Netflixa i powiem wam szczerze, że jestem miło zaskoczona. Pewnie - film jest czasami słodki do bólu, ale w taki... uroczy sposób, powiedziałabym. Vanessa Hudgens odwaliła kawał dobrej roboty portretując dwie bohaterki, jestem OCZAROWANA jej brytyjskim akcentem i generalnie naprawdę dobrze się bawiłam oglądając tą produkcję.
Romantyczna, zakręcona, z księciem i asystentem-cukiernikiem w tle, zachwyca zimowym klimatem i świetnymi dekoracjami świątecznymi, dzięki któremu faktycznie zaznałam trochę tej "magii", o której tyle się mówiło w filmie. Jeśli poszukujecie czegoś o miłości, potencjalnie BARDZO słodkiego, polecam. Bardzo sympatyczna produkcja.
źr. |
źr. |
Cztery gwiazdki
Brad i Kate są młodzi, piękni, samodzielni, nie-związani-żadnymi-niepotrzebnymi-więzami-typu-małżeństwo-czy-dzieci. I od dłuuuższego czasu unikają rodzinnych Świąt. Tego roku jednak, coś idzie źle i zmuszeni są - jako dzieci rozwodników - odwiedzić cztery domy i przeżyć tytułowe cztery gwiazdki. Szaleństwo jest bliskie.
Zabierałam się do obejrzenia tego filmu od paru lat i w końcu mi się udało! Yay! W każdym razie, o ile sam koncept na film wydawał mi się sympatyczny, a i Reese Witherspoon nie jest jakoś specjalnie przeze mnie znienawidzoną aktorką - spodziewałam się jakiejś zakręconej, pozytywnej produkcji. I faktycznie była zakręcona. I niby pozytywna. Tylko, że... No właśnie. Jest pewne ALE.
Film jest do bólu amerykański, jeśli wiecie co mam na myśli. Insynuacje, seksualne podteksty w "żartach", nieco okrutny (ekhem szowinistyczny ekhem) humor, jakby popatrzeć na to z ludzkiej perspektywy. Generalnie czasami ten film wydawał mi się nieco... obrzydliwy? Zwłaszcza, że rzecz dzieje się w Gwiazdkę? I w którymś momencie przestał być pozytywny, a stał się taki no... amerykański. W najgorszym znaczeniu tego słowa.
Nie mówię, że jest najgorszą produkcją jaką w życiu widziałam, bo parę razy się uśmiechnęłam, plus! Zawarto tam całkiem mądry przekaz dotyczący związku międzyludzkiego i rodziny, ale mimo wszystko, pozostał po nim jakiś taki niemiły posmak. Mogło być lepiej.
źr. |
źr. |
Świąteczny kalendarz
Główna bohaterka - Abby jest niewyżytą panią fotograf. W pracy czuje się jakby usychała, jej pasja do fotografowania umiera, a na dodatek zbliżają się Święta - czas kiczu, sztucznych uśmiechów i rodziców chcących by ich pociechy miały zdjęcie z Mikołajem. Pewnego dnia, tuż przed początkiem grudnia, Abby dostaje w prezencie niezwykły kalendarz, który może ale nie musi przepowiadać przyszłość... ale ciii - nie słyszeliście tego ode mnie.
Główna bohaterka, grana przez pewnie znaną wam dzięki Pamiętnikom Wampirów - Kat Graham jest... irytująco płaska? Nijaka? Mało interesująca? Zwłaszcza jak na główną bohaterkę? A kiedy już zaczyna pokazywać jakiekolwiek barwy, okazuje się, że staje się trudna do zniesienia, bo jest tak irytująca? Poza tym, gra aktorska Kat jest cholernie niesatysfakcjonująca. Strasznie sztuczna. Gesty, mimika, dialogi. SZTUCZNE SZTUCZNE SZTUCZNE.
Strasznie ciężko było mi oglądać ten film, bo był tak banalny, tak sztuczny, tak płaski, tak... irytująco niezręczny? A co za tym idzie - nieprzyjemny? Owszem, jest ten świąteczny klimat i całkiem fajny pomysł na kalendarz adwentowy przewidujący przyszłość, ale gra aktorska, kreacja postaci i banał, jaki reprezentuje ta pozycja, jest niewarty zachodu. Osobiście nie polecam, aczkolwiek pewnie znajdą się osoby, którym przypadnie do gustu.
Strasznie ciężko było mi oglądać ten film, bo był tak banalny, tak sztuczny, tak płaski, tak... irytująco niezręczny? A co za tym idzie - nieprzyjemny? Owszem, jest ten świąteczny klimat i całkiem fajny pomysł na kalendarz adwentowy przewidujący przyszłość, ale gra aktorska, kreacja postaci i banał, jaki reprezentuje ta pozycja, jest niewarty zachodu. Osobiście nie polecam, aczkolwiek pewnie znajdą się osoby, którym przypadnie do gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz