Rodzina Henstridge przeszła przez wiele w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy. Utrata członka rodziny, romanse, zdrady, intrygi, złamane serca, niedotrzymane obietnice, wypływające na jaw sekrety, a nawet morderstwa (!). Niestety nie wygląda na to żeby dramaty miały się skończyć w najbliższym czasie. Wręcz przeciwnie. Na tyle na ile
myśleliśmy, że sprawy w pałacu powoli zaczynały się stabilizować, wkrótce na dwór powróci ktoś kto zachwieje wszystkim co znaliśmy i rozpęta swoiste tornado.
Sezon 3 został wyemitowany dobrych parę lat temu i wierzcie lub nie, ale
The Royals to jedna z nielicznych produkcji, które oglądałam na bieżąco. I nie - nie mam pojęcia czemu tyle czasu zajęło mi napisanie tej opinii. Dla tych, którzy słyszą o serialu po raz pierwszy... Cóż, mamy fikcyjną rodzinę królewską rządzącą Wielką Brytanią i masę intryg pałacowych, bo zdaje się, że każdy członek rodziny jest lekko walnięty i ma swoje własne problemy.
Szczerze, trzeci sezon wydawał mi się dużo mniej intensywny od drugiego. Ale to chyba kwestia tego, że przedstawiono parę nowych postaci, z których dwie szybko awansowały do grupy
Ważnych Dla Fabuły (co wiązało się ze scenami wprowadzającymi bohaterów, a to zawsze nieco zwalnia akcję) i był to również czas na budowanie napięcia pod kolejną serię. Poza tym, o ile poprzedni sezon przepełniono tragedią i dramatami, o tyle trójkę można zaliczyć do tych bardziej subtelnych z emocjami. Na przykład intrygi zdawały się mniej oczywiste, właściwie to dopiero ostatni odcinek wyjaśnia jak wiele działo się "za kulisami", o czym widz i bohaterowie nie mieli pojęcia i to właśnie finał wskazuje na to, że w serii czwartej szykuje się dużo napięcia.
Coś co bardzo mi się spodobało w tym sezonie, to ukazanie relacji matka-córka na przykładzie Heleny-Eleanor. Ta dwójka miała dość wyboistą drogę przez dwa pierwsze sezony i trzeci jest swego rodzaju powiewem świeżego powietrza. Dobrze jest mieć przed oczami dowody na ewolucję postaci, a to - ewolucja postaci - twórcom
The Royals wychodzi całkiem nieźle. Inna sprawa jest taka, że trójka to trudny czas dla relacji Helena-Liam...
Ach, Liam... Trzeci sezon dość mocno mnie wzburzył, głównie dlatego, że miałam dość tego w jakie romanse pakowali Liama twórcy. Czemu jego dziewczyny to zawsze takie przedramatyzowane idiotki? Książę zasługuje na więcej niż niezdecydowana kretynka, dlatego nie dziwcie się, że nie byłam fanką trójkąta miłosnego Liama ani jego nowej wielkiej miłości. Za to jestem wciąż pod wrażeniem tego, że chłopak sam w sobie mnie nie irytował. Zazwyczaj jeśli ktoś zachowuje się tak jak zachowywał się Liam w trzeciej serii, zaczyna mnie drażnić, ale w przypadku księcia... Stałam murem za nim (szokujące nawet dla mnie, wiem). Głównie dlatego, że od początku nie ufałam postaci jego przeciwnika z tego sezonu i od chwili, gdy ów człowiek pojawił się w pałacu, miałam dziwne przeczucia i odbierałam od niego "złe" wibracje. Także, Liam - wiedz, że byłam z tobą!
Wspomniałam o tym - o ewolucji postaci. Trzeci sezon pokazuje jak niektórzy złagodnieli. Widzimy nową wersję królowej Heleny, odświeżoną, pełną nadziei wersję księżniczki Eleanor, a nawet zdesperowaną, wzbudzającą współczucie wersję Cyrusa. Co jest naprawdę fajne - przysięgam. Bo pozwala widzowi się z nimi bardziej utożsamić i zrozumieć ich sytuacje.
Przez to, że główni "złoczyńcy" serii się nieco pozmieniali, twórcy wprowadzają do pałacu nowe zagrożenie. "Złoczyńcę", który naprawdę drażni i wydaje się być pomylony na innym poziomie niż to z czym mieliśmy do czynienia do tej pory, więc zdecydowanie wzbudza emocje. Ale o tym nie chcę za wiele pisać, bo na to przyjdzie czas w opinii o czwartym sezonie (na którą nie będziecie musieli czekać trzech lat, obiecuję).
Trzeci sezon wzburzył mnie też z rozpisaniem wątku mojego ulubionego shipu Jaspenor. Aż chciałoby się krzyknąć: "TWÓRCY, PROSZĘ DAJCIE IM ŻYĆ I ZAZNAĆ SZCZĘŚCIA W SPOKOJU". Wiem, że ta dramaturgia także ma swoje powody (które bardziej się wyjaśniają w sezonie 4, dlatego nie napiszę o tym za wiele) i relacja polegająca na schemacie wzlot-upadek pomaga bohaterom dojrzeć i tak dalej, ale równocześnie nie mogę czuć się nieco złamana. Biedny Jasper. Biedna Lenny. :(
Sezon 3
The Royals nie jest co prawda moim ulubieńcem, ale zdecydowanie widać po nim jak twórcy pokładali nadzieję w sezonie 4, bo seria trzecia to właściwie fundament czwórki. Nie zrozumcie mnie źle - to nie jest tak, że byłam rozczarowana bo serial wciąż oglądało mi się znakomicie skoro jest lekki, przyjemny i ciekawy, ale też pobudzona sezonem drugim, przy którym prawie płakałam - w trójce nie zaznałam aż tak intensywnych emocji.
Dla kogo jest serial? Dla tych, którzy szukają czegoś szybkiego, lekkiego. Czystej rozrywki. Jako, że ta produkcja pochodzi od twórców
Plotkary, możecie się domyślić jaki ma styl czy klimat. Ja jednak pozostaję fanką, głównie ze względu na interesujących, barwnych bohaterów, Jaspenor i angażujące widza intrygi.
Pozdrawiam,
Sherry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz