źr. |
Sezony: 4
Serial skasowany
Rok produkcji: 2015 - 2018
Gatunek: Dramat
Opinia nie zawiera spoilerów z poprzednich sezonów!
Pałac w cieniu nadchodzącej katastrofy
Współczesna, alternatywna Anglia. Królewska rodzina Henstridge desperacko szuka stabilizacji po miesiącach burz, chaosu, intryg, zemsty, knowań i zdrad. Niestety sytuacja wciąż nie wygląda najlepiej. A gdy na horyzoncie ponownie zaczną pojawiać się chmury, nikt nie będzie ani zaskoczony... ani odpowiednio przygotowany. Czy pałac zazna choć odrobiny spokoju? I które relacje wyjdą cało po tych wszystkich turbulencjach?
źr |
źr |
Chyba warto od początku zaznaczyć, że sezon czwarty nie miał być ostatnim. A biorąc pod uwagę finalny cliffhanger, oczywiste się wydaje, że serial zasługiwał na kontynuację. Niestety, stacja zdecydowała się anulować The Royals po 4 sezonach, zostawiając fanów produkcji na pastwę domysłów i rosnącej irytacji, która nie maleje pomimo mijających lat. Pomimo, że osobiście czwartą serię oglądałam na bieżąco, gdy była emitowana, wciąż nie mogę wybaczyć stacji tego, że nie domknęli jakoś historii, zamiast zostawiać nas z cliffhangerem.
Sezon czwarty nie jest ani najlepszy, ani najgorszy. Szczerze mówiąc, w pewnym sensie przypomniał mi sezon pierwszy, tyle że tym razem znaliśmy już bohaterów dogłębnie i byliśmy świadomi tego na co ich stać. Czwarta seria nie była aż tak dramatyczna, intensywna i emocjonalna jak sezon drugi, ale była też w większym stopniu wyrazista i płynniejsza od sezonu trzeciego, a przynajmniej w moim odczuciu. Rozgrywające się wydarzenia, akcja i bohaterowie zdecydowanie podobali mi się bardziej niż w poprzednim sezonie, plus: mocną stroną serii czwartej było ukazanie tego jak bardzo zmieniły się postacie, zwłaszcza jeśliby je porównać do ich wersji sprzed paru sezonów.
źr |
źr |
Wydaje mi się, że najmocniejszą stroną całego tego serialu pozostaje ukazanie ewolucji postaci. Nikt nie stoi w miejscu, wszyscy zmieniają się pod wpływem wydarzeń, przez co zmienia się również opinia widza o nich samych. Cztery sezony dały nam mnóstwo czasu na poznanie i polubienie/znienawidzenie poszczególnych bohaterów. Losy żadnego z nich nie są więc dla nas obojętne, a obserwowanie ich poczynań na ekranie i towarzyszenie im przez wszystkie wzloty i upadki oraz poznawanie zarówno ich wad jak i zalet, pozwala nam bardzo się z nimi związać.
Ten serial świetnie ukazał też różne oblicza "złoczyńców". Możemy zobaczyć czemu ci zachowują się tak a nie inaczej, oraz czym się kierują, a dostrzeżenie w nich nieidealnych, pełnych kompleksów, obaw i nadziei ludzi, pozwala nam ich lepiej zrozumieć. A z czasem - w wielu przypadkach - również polubić. Tak się też miała sprawa ze mną i dwójką postaci z The Royals, które w sezonie czwartym, obserwowałam z największym zainteresowaniem.
W związku z tym, że starzy "złoczyńcy" mieli szansę ewoluować, już w trzecim sezonie wprowadzono nowego "złoczyńcę", który również będzie największym znakiem zapytania w sezonie czwartym. Podoba mi się, jak w przypadku tego "złoczyńcy", faktycznie obdarzyłam go jedynie negatywnymi uczuciami. Pomimo przedstawienia nam jego sytuacji, odbierałam od niego tak paskudne wibracje, że chcąc nie chcąc nim gardziłam, co nie przeszkodziło mi jednak w dostrzeganiu sprytu oraz świetnie rozplanowanych działań, które w serii czwartej zapewnią widzowi kilka naprawdę fajnych zwrotów akcji. Sporo tu będzie kwestionowania pobudek, ale też zastanawiania się jak i czy w ogóle można zatrzymać nadciągającą katastrofę.
źr |
źr |
Jeśli miałabym być dumna z jakiegoś elementu tego serialu, to wybrałabym ewolucję Eleanor. Księżniczka od samego początku była moją ulubienicą, a obserwowanie jej bólu, zmieszania, zagubienia i wszystkiego czego doświadczyła na przestrzeni poprzednich sezonów, pozwoliło mi się z nią niewiarygodnie zżyć. W sezonie czwartym Eleanor nie przypomina tej samej złamanej, zranionej dziewczyny, jaką przedstawiono nam w pilocie serialu. Szczerze, jako widz ORAZ jako kobieta, jestem z niej dumna. Poszukiwanie własnego "ja", godzenie się z przeszłością, pokonywanie ograniczeń i strachu, a także samoakceptacja nie należą do najłatwiejszych, dlatego do końca trzymałam kciuki za niesforną Lenny.
Coś co wiąże się z Eleanor, a co stanowiło perełkę serialu to oczywiście moje OTP Jaspenor. Ci dwoje naprawdę przeszli przez wiele. Wszystkie te wzloty i upadki... (i więcej upadków... i jeszcze więcej upadków), pozwoliły nam obserwować parę gdy ta mierzyła się ze zwątpieniem, zdradą, osobami trzecimi, intrygami, kłamstwami i brakiem zaufania. Nie będę tu niczego spoilerować, ale sezon czwarty upewnił mnie w pewnym przekonaniu, jeśli chodzi o tę dwójkę. Ich wątek to zdecydowanie jedna z tych rzeczy, z których twórcy powinni być dumni, jeśli chodzi o całą produkcję. Najlepsza relacja romantyczna w całym serialu.
Sezon czwarty skupia się w dużej mierze na działaniach upartego, pewnego swoich przekonań Liama, który jednak tym razem ma nieco więcej asów w rękawie i pozytywnie zaskakuje. Ponieważ w sezonie czwartym w końcu pozbyto się irytującego trójkąta miłosnego (chwała Zeusowi za to, nienawidziłam tego wątku w trzecim sezonie) oraz nieco wypolerowano charakter księcia, aż miło się patrzyło na sceny z nim. Zaskakujące sojusze, mnóstwo błędów czyniącego z Liama istotę ludzką i jego determinacja, przedstawią widzowi kilka fajnych dynamik i zwrotów akcji. Znów, ubolewam, że zabrakło sezonu piątego, bo wydaje mi się, że gdyby ten doszedł do skutku, zobaczylibyśmy Liama w jeszcze lepszym wydaniu.
źr |
źr |
The Royals to typowe guilty-pleasure. Jako, że za produkcję odpowiadają te same osoby, które stworzyły Plotkarę, ostatnie czego powinniście się spodziewać po tym serialu to głębsze refleksje, rewelacyjny poziom produkcji czy jakieś większe znaczenia. Jeśli jednak poszukujecie szybkiego, lekkiego serialu, który z całą pewnością ma szansę was wciągnąć i zaangażować w losy bohaterów przez to jak prosty jest, dajcie szansę The Royals.
Osobiście, mam w planach za parę lat powrócić do tego serialu i zrobić sobie mały re-watch, bo fajnie się z nim bawiłam, może właśnie dzięki temu że jest mało ambitny i że skupia się na intrygach, knowaniach, zawiści oraz relacjach pomiędzy bohaterami. Sezon czwarty to pozytywne zaskoczenie, zwłaszcza po sezonie trzecim, jest mi jednak przykro, że urwano fabułę w takim momencie. Zgaduję, że nie pozostało nam nic innego jak dopisać sobie zakończenie w głowach.
Pozdrawiam,
Sherry
źr |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz