poniedziałek, 29 października 2018

XXII Targi Książki w Krakowie, oczami Sherry

źr.

Cześć,

Jak co roku, mam dla was notkę z moimi wrażeniami po Krakowskich Targach Książki.

Jeśli jesteście zainteresowani, enjoy!




W tym roku, na Targach byłam jedynie w niedzielę (28 października) i wiecie, miałam pewne plany, rzeczy, które chciałam zrobić, miejsca, które chciałam zobaczyć, spotkania, których nie chciałam przegapić. Planowałam na przykład wybrać się na podpisywanie książek z Victorią Aveyard, czy ponownie wziąć udział w wymianie książkowej lubimyczytac, w której to praktycznie uczestniczę co roku. Niestety, osobiste powody mi to uniemożliwiły, yay. 

W każdym razie, mój pobyt na targach w tym roku można określić słowem "raczej przewidywalny i spokojny", wiecie? Ale, zacznijmy od początku. Przede wszystkim, jak zwykle jestem wdzięczna organizatorom za osobne wejście dla blogerów. Gdy przyjechałam pod halę, kolejki były niemożliwe, więc fakt, że ja mogłam sobie wejść do środka, ot tak, bez czekania, naprawdę poprawił mi humor. 

Inna rzecz, którą chcę pochwalić - W KOŃCU, po latach moich cichych modlitw, blogerzy dorobili się identyfikatorów! BRAWO, organizatorzy! Jestem z was dumna - poważnie. Dobrze, że z roku na rok, organizatorzy dają blogerom coraz więcej przywilejów? To miłe. 




Jak zwykle, chciałabym też pochwalić samą ideę salonu komiksu. Fakt, że nerdy podobne mnie mają caaaały dział poświęcony powieściom graficznym, jest jak najbardziej kojący i miły. Co prawda nie przywiozłam sobie żadnego komiksu z Targów, ale to wyłącznie dlatego, że znam siebie i wiem, że gdybym kupiła jeden, wpadłabym w dziurę komiksową i nie potrafiłabym nie wydać wszystkich swoich oszczędności na kolejne i kolejne numery. JESTEM ZA MŁODA BY ZOSTAĆ BANKRUTEM.

Inną fajną rzeczą, którą oferują Targi krakowskie, jest program towarzyszący. W tym roku gościem specjalnym była Szwecja i po przejrzeniu programu z wszystkich czterech dni, naprawdę entuzjastycznie powitałam całe to zamieszanie. Zresztą, zeszłoroczną Francję też wspominam miło. Ale wiecie, nauka szwedzkiego przy uroczym stoisku D33 (o ile dobrze pamiętam...?) to coś co jestem pewna, że wielu będzie miło wspominać. I warsztaty związane z Dziećmi z Bullerbyn! Uroczy pomysł.



Jak zwykle, mnóstwo ludzi, zapchane alejki i tak dalej, ale cóż. Po tylu latach można powiedzieć, że już się do tego przyzwyczaiłam. Jakie stanowiska wyróżniłabym, bo w jakiś sposób utkwiły mi w pamięci? Znak miał fajny, rzucający się w oczy pomysł (zdj na dole), Media Rodzina jak zwykle nie rozczarowała obszernością swojego stanowiska (gdzie w końcu. można. było. złapać. oddech), Wydawnictwo Otwarte rozdawało owoce, co również jest miłe. A jeszcze milsze są stanowiska, przy którym odzywano się do mnie z sympatią i zainteresowaniem. 

Generalnie rzecz biorąc, hala w tym roku powiększyła się o dodatkową przestrzeń - co doceniam, ale wierzę, że można zrobić jeszcze więcej, zwłaszcza w kwestii likwidowania kolejek do autorów, zagradzających alejki. C'mon organizatorzy + wydawnictwa. Nie chcecie przeszkadzać molom książkowym w eksplorowaniu targów, prawda? No właśnie. 



Jeśli chodzi o ceny... Wydawnictwo Filia sprzedawało swoje pozycje za dwadzieścia złotych, z czego skorzystałam (i dostałam zawału serca zobaczywszy ulotkę zapowiadającą kolejne książki Jenn Armentrout w Polsce, w przyszłym roku, DZIĘKI. Okazuje się, że jednak zostanę bankrutem), Czwarta Strona też miała całkiem przyzwoite ceny, z czego też skorzystałam, ale generalnie rzecz biorąc, kupiłam jedynie trzy książki - ze stoisk, o których wspomniałam wyżej, bo jako-tako wielkich cenowych różnic nie było.

Tak czy inaczej, cieszę się, że wzięłam udział w Targach i mimo że wciąż nie cierpię tłumów i nie jestem w stanie wytrzymać na miejscu dłużej niż trzy/cztery godziny ze względu na nerwy i moją tolerancję na kontakt z innymi ludźmi, to chciałabym nad tym trochę popracować. Moja kondycja psychiczna w tym roku była o troszkę lepsza niż w zeszłym, ale i tak dość krucha, dlatego przepraszam za uniemożliwienie spotkania mnie zainteresowanym blogerom. Nie decyduję o tym co się dzieje w mojej głowie.

W każdym razie, jeśli dożyjemy przyszłego roku, powalczę ze swoją psychiką jeszcze mocniej, ok? Ok. Krok po kroku, jak to mówią.

Pozdrawiam,
Sherry





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz