niedziela, 25 października 2020

Siostrzeniec czarodzieja - C.S. Lewis


The Magician's Nephew
Opowieści z Narnii, tom 6
Wydawnictwo Media Rodzina, 2008
202 str.

Opinia nie zawiera spoilerów z poprzednich tomów!

Wujaszek młodego Digory'ego - Andrzej Ketterley, to prawdziwy dziwak. Trzymający się na uboczu, spędzający całe dnie robiąc bóg-wie-co w swoim pokoju, to typ człowieka, który wzbudza w ludziach wątpliwości. Wie o tym nawet dziewczynka z sąsiedztwa: Pola, z którą to Digory się zaprzyjaźnia. Pewnego dnia, dzieci padają ofiarą podstępnych knowań wujaszka - jak się okazuje: czarodzieja - i odkrywają, że istnieją światy poza wymiarem. Dokąd zaprowadzi ich to odkrycie?

Szósty tom osławionego cyklu Lewisa to kolejny skok w przeszłość. Stanowiąca prequel serii powieść, przedstawia czytelnikowi same początki, opisując stworzenie Narnii oraz wyjaśniając pochodzenie elementów magicznego świata, z którymi to lata później zetknie się rodzeństwo Pevensie. Nawet postać Digory'ego nie jest przypadkowa, a opisanie jego przygód wyjaśnia koneksje pomiędzy chłopcem, a losami najpopularniejszych bohaterów sagi. 

Osobiście, przez książkę przebrnęłam dość szybko (głównie przez wzgląd na mój upór) ale nie powiedziałabym, że ten tom jest tak barwny czy ciekawy, jak co poniektóre poprzedniczki. O ile część z przeczytanych przeze mnie tomów serii faktycznie dawała poczucie, że Lewis zaprasza czytelnika do wzięcia udziału w przygodzie, o tyle niniejsza powieść była dużo mniej... frapująca. Akcja właściwie nie obfitowała w jakieś ciekawsze wydarzenia, a potencjalnie interesujące elementy (jak istnienie wielu światów), zostały potraktowane po macoszemu. Żałuję, że autor nie pokazał nam większej ilości wymiarów, żałuję, że zmarnował potencjał multiversum i zmusił nas do zadowolenia się czymś o wiele mierniejszym. 

Książka, jak to u Lewisa bywa, jest pełna religijnych alegorii. Wydaje mi się, że wraz z pierwszymi dwoma tomami, można ją wliczyć w grupę dzieł autora, najbardziej przepełnionych chrześcijańskimi aluzjami. Jego moralizatorski ton i kompleks wyższości ponownie dawały się we znaki w sposobie w jaki przedstawił historię, jeśli jednak miałabym nazwać największą wadę powieści, wskazałabym na skrajności i absolutną ignorancję autora wobec elementów, nad którymi ten nie ma ochoty się zastanawiać dłużej niż sekundę. Jak psychologia człowieka na przykład. Albo fakt, że ludzie mają różne doświadczenia, przez które kształtują się ich osobowości.  

To zdumiewające jak ten osławiony pisarz, miał problem by wczuć się w sytuację innych ludzi. W jego oczach istnieje jedynie biel i czerń, nie ma niczego pośredniego. Jeśli w powieści występuje dobra postać, jest ona szlachetna w każdym calu, z kolei zły bohater pozostaje do końca przesiąknięty nikczemnością i niczym innym. Te skrajności bywały okrutnie męczące, zwłaszcza biorąc pod uwagę moralizatorski ton dzieła. Szczerze mówiąc, przez większą część czasu miałam wrażenie, jakby Lewis brzydził się ludźmi. Chyba jest jednym z niewielu autorów, których posądziłabym o alergię na empatię i współczucie. 

Siostrzeniec czarodzieja to powieść, która z pewnością zainteresuje fanów Lewisa. Będąca prequelem cyklu, uraczy was kolejnymi szczegółami dotyczącymi stworzonego przez autora uniwersum. Jeśli miałabym wspomnieć o elemencie, który odebrałam pozytywnie, wskazałabym na sam moment powstawania Narnii, który miał dość sympatyczny klimat. Z przepływającą przez strony magią, wydawał mi się dość urokliwy. Jeśli przepadacie za serią, myślę, że powinniście dać i tej części szansę. Jeśli do Lewisa macie równie cyniczny stosunek jak ja, do lektury nie namawiam.

Pozdrawiam,
Sherry




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz