North and South
Świat Książki, 2014
576 str.
Tysiące możliwości i dwie zagubione dusze
Tysiące możliwości i dwie zagubione dusze
Młodziutka Margaret Hale nigdy nie przypuszczała, że będzie zmuszona opuścić ukochane, spokojne Południe Anglii na rzecz zapracowanej, chaotycznej Północy. Osiedlenie się w przemysłowym, zakurzonym Milton nie tylko zmusi niewinne dziewczę do zmierzenia się z odmiennym od jej własnych, poglądów na świat, ludzi i kupiectwo, ale także skrzyżuje ścieżki rodziny bohaterki z Johnem Thorntonem, kierującym się w życiu zasadami będącymi, niemal w zupełności, przeciwieństwem zasad panny Hale. Jak potoczą się losy tej dwójki? I gdzie zakończy się wspaniała, lecz bolesna historia, zapoczątkowana ich spotkaniem?
Do poznania pióra Elizabeth Gaskell zabierałam się od paru lat, przekonana, że jej książki wywrą na mnie pozytywne wrażenie, skoro napisała je droga przyjaciółka moich ulubionych pisarek i pisarzy XIX wieku. Po skończeniu Północy i Południa z zadowoleniem mogę napisać, że się nie pomyliłam, a autorka zabrała mnie w cudowną, choć nieco bolesną przygodę, w której nie brak nieporozumień, napływających zewsząd problemów, ale również ciepła rodzinnego i delikatnej dozy romansu.
Coś co dość szybko rzuciło mi się w oczy, to że autorka donikąd się nie śpieszy z akcją. Myślę, że już rozmiary książki zdradzają tendencje pisarki do snucia - tak charakterystycznych dla wiktoriańskiej prozy - długich opisów, co nie znaczy jednak, że odbieram to jako wadę. Wręcz przeciwnie! Uwielbiam szczegółowość i przykładanie uwagi do detali, pisarzy XIX wieku. Dzięki tym zabiegom, klimat powieści jest namacalny, a tło, na którym rozgrywa się akcja, rozściela się w wyobraźni czytelnika z żywymi barwami i wyraźnymi dźwiękami. W Północy i Południu, owe, wspominane przeze mnie, tło fascynuje nawet bardziej niż zazwyczaj, ponieważ Gaskell zabiera czytelnika w podróż przez wiele miejsc, od sielskiej, angielskiej wsi, w której nie brak prostoty, przez dystyngowany Londyn, będący centrum schadzek arystokratów, na zakurzonym, zadymionym, przemysłowym mieście skończywszy. Dzięki różnorodności oraz bardzo trafnemu piórowi autorki, wyraźnie dostrzegamy kontrasty, stanowiące filary tej powieści.
Kontrasty, które widać również na przykładzie, doskonale opisanych przez Gaskell, warstw społecznych. Poznajemy skupionych na swojej pracy farmerów, zawładniętych żądzą bogactw i przepychu arystokratów, skorych do przemyśleń i filozofowania uczonych, bogobojnych, dyplomatycznych duchownych, pogrążonych w szale przemysłu ludzi interesu, a także upartą, wiedzącą, że nie mają nic do stracenia, biedotę oraz pracowników fabryk, skorych do wyrażania własnej opinii i walki o to co - w ich mniemaniu - im się należy. Tak różnorodne skupisko charakterów, daje czytelnikowi okazję do poznania wielu punktów widzenia i zdecydowania, z którymi się zgadzamy, a z którymi nie. Uwielbiam wolność do formułowania opinii, jaką dała nam autorka. Inny element zasługujący na pochwałę, to wewnętrzny, a także intelektualny rozwój bohaterów. Wszyscy mają do przebycia pewną drogę i doceniam rezultaty nagromadzonych przez nich doświadczeń, bo są one potwierdzeniem, że pisarka nie przestawała pracować nad ewolucją postaci. Każde przykre, lub napawające nadzieją zdarzenie, budowało ich jako ludzi i sprawiało, że zdawali się bliżsi czytelnikowi, z każdym przemijającym rozdziałem.
Romans, tym razem, nie stanowi wątku głównego i przypomina powoli wyłaniający się z chwastów, pączek kwiatu. Akcja toczy się raczej leniwie, a że Margaret i John Thornton pochodzą z totalnie różnych środowisk, nie będą dogadywać się od samego początku. Wręcz przeciwnie. Mężczyzna skupiony na przemyśle, w oczach niewinnej, wrażliwej na krzywdę ludzką - zwłaszcza biedoty, Margaret, wyda się szorstki, a wraz z narastającym konfliktem w społeczeństwie, obydwoje staną po innych stronach barykady. Książka jest jednak fascynująca, gdy możemy obserwować jak pomimo nieporozumień, obydwoje dojrzewają wewnętrznie i uczą się otwierać na nowe możliwości oraz dopuszczać do siebie myśl, że być może druga strona też ma rację. Panna Hale, jest typową, wiktoriańską heroiną - prawdomówną, dobroduszną i totalnie niewinną, ale jest w tym pewien czar, zwłaszcza gdy dostrzegamy kontrastujące do niej charaktery otaczających ją osób. Wątki poboczne dają czytelnikowi możliwość obserwowania rozwijającego się miasta i społeczeństwa, a zderzenie kultur Północy i Południa Anglii w Milton, każe zadać nam sobie pytanie czy którakolwiek ze stron, ma rację w rozgorzałym konflikcie.
Północ i Południe to, co prawda, dość wolna książka, jednak zwolennikom wiktoriańskiej literatury, za podarowany jej czas, odwdzięczy się naprawdę solidną historią łączącą elementy obyczajówki i romansu. Elizabeth Gaskell jest mistrzynią manewrowania między różnymi warstwami społecznymi, dzięki czemu można docenić wnikliwe zobrazowane kontrasty międzyklasowe oraz postępującą w naturalnym tempie, ewolucję postaci. Czytanie tej powieści było bardzo przyjemnym doświadczeniem, które w dodatku pozwoliło mi dostrzec subtelnie ukazane zmiany przemysłowe i kulturalne Anglii w XIX wieku. Jeśli przepadacie za klasykami, koniecznie dajcie szansę temu tytułowi i zrelaksujcie się, równocześnie towarzysząc Margaret w jej podróży do zrozumienia, że czasu nie można zatrzymać, a wszelkie zmiany są nieuniknione.
Do poznania pióra Elizabeth Gaskell zabierałam się od paru lat, przekonana, że jej książki wywrą na mnie pozytywne wrażenie, skoro napisała je droga przyjaciółka moich ulubionych pisarek i pisarzy XIX wieku. Po skończeniu Północy i Południa z zadowoleniem mogę napisać, że się nie pomyliłam, a autorka zabrała mnie w cudowną, choć nieco bolesną przygodę, w której nie brak nieporozumień, napływających zewsząd problemów, ale również ciepła rodzinnego i delikatnej dozy romansu.
źr. |
źr. |
źr. |
źr. |
Pozdrawiam,
Sherry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz