The Handmaid's Tale
Wydawnictwo Wielka Litera, 2017
368 str.
Uciekinierka z przeszłości
Ekstremiści przejęli rząd, tworząc Republikę Gilead, w której to kobiety otrzymują ściśle przypisane im role do odegrania. Czytelnik wstrząsającą, antyutopijną rzeczywistość poznaje poprzez narrację Podręcznej, w oczach innych będącej jedynie naczyniem do zapłodnienia. Skazana na życie w czerwieni, podkreślającej jej status, musi oduczyć się chcieć czegokolwiek, a także przyzwyczaić do myśli, że to co miała w przeszłości już nigdy nie wróci.
źr. |
Jest coś naprawdę mrożącego krew w żyłach w powieści Atwood. Czy to tragiczne, obdarte ze szczęścia, brutalne realia stworzonego przez nią świata? Czy też fakt, że jakkolwiek dramatyczne - pozostają nie tak odległe od tego co aktualnie dzieje się na świecie i jak postrzegane są kobiety w niektórych krajach? Do tego wszystkiego dochodzi też powolne opadanie w morze beznadziei, z którego nie ma ucieczki, chyba że zapomnisz, iż jesteś człowiekiem, a tym samym należy ci się prawo do życia, czucia, myślenia. Przerażający jest obraz nędznego snucia się tymi samymi ulicami, tymi samymi korytarzami, bez poczucia celu, wyzbytym z oczekiwań. W książce Atwood, kobiety nie istnieją. Istnieją jedynie ciała służące mężczyznom. Istnieją usta niewydające dźwięku. Istnieje posłuszeństwo lub kara, istnieje podporządkowanie się lub zniknięcie.
źr. |
Ironiczne jest to, że książka jest spokojna. Melancholijna wręcz. Pełna sentymentalizmu. Nie ma tu epickich walk, nie ma aktów przemocy jako-takich. Tych, którzy szykowali się na agresję, uprzedzam: to nie tego typu lektura. Poznajemy świat po odmienieniu, widzimy skutki, nie przyczynę czy sam rozwój tragedii, z czym wiąże się naprawdę nieśpieszne tempo akcji. Właściwie przez większą część czasu, nic konkretnego się nie dzieje. Niektórzy mogliby wręcz powiedzieć, że książka jest leniwa. Narratorka często gubi się w swoich własnych myślach, mieszając różne ramy czasowe czy lawirując pomiędzy marzeniami sennymi, a rzeczywistością, czego efektem jest książka, której czytanie można porównać do majaczenia. Pomimo ciężkiej tematyki, powieść napisana jest dość lekko. Na tyle lekko, że lekturę teoretycznie można skończyć w jeden dzień, ale osobiście nie byłam w stanie. Co parę rozdziałów musiałam robić sobie przerwy, by przetrawić to o czym przeczytałam.
Będę szczera - już dawno nie czytałam książki, która byłaby tak dobra i równocześnie wzbudzała we mnie całe fale wściekłości. Nie jestem pewna czy w trakcie lektury czułam więcej złości na wszystko o czym czytałam, czy przerażenia, gdy w pełni uzmysłowiłam sobie jak blisko nam do przekroczenia niewidzialnej granicy, wyznaczonej przez autorkę, sugerującej upadek człowieczeństwa i pewnych wartości. Wiele z jej spostrzeżeń było trafnych, więc lektura zdecydowanie dała mi do myślenia. Zdaję sobie sprawę, że sposób w jaki została napisana książka ma swoich zwolenników, jak i przeciwników, ale ja osobiście zaliczam się do tych pierwszych. Błądzenie po umyśle narratorki, jej pasywność, zmęczenie i brak oczekiwań kompletnie mnie przekonały i pozwoliły mi zasmakować surowego klimatu nowych realiów. Przepadłam w lekturze, przekonana, że czasami do zbudowania przerażającej atmosfery nie potrzeba rozlewu krwi, a zwyczajnego... poddania się. Myślę, że brak nadziei, brak jakiekolwiek światełka w tunelu to coś co już na zawsze będzie mi się kojarzyło z lekturą tej powieści. Powieści, która - tak swoją drogą - jeszcze na długi czas nie opuści moich myśli.
Opowieść Podręcznej to książka irytująco przyjemna w odbiorze. Aż chciałoby się, żeby była trudniejsza do przyswojenia, by można było skupić się na czymkolwiek innym niż na przedstawionej w niej rzeczywistości, niestety przed tragizmem sytuacji narratorki nie ma ucieczki. Zdecydowanie nie żałuję jej poznania, zwłaszcza, że lekturze towarzyszyło mnóstwo emocji. Od wspomnianej przeze mnie złości, po smutek, strach i melancholię. Co jednak ważniejsze - powieść Atwood zmusza do myślenia. O wielu rzeczach. O wolności, kobietach, prawach i posłuszeństwie. O walce, przetrwaniu i upadku. O docenianiu chwil, o pragnieniach, marzeniach i perspektywie wyrzeczenia się samego siebie. Wstrząsająca.
źr. |
źr. |
Pozdrawiam,
Sherry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz