źr. |
Wydawnictwo Replika, 2017
336 str.
Niezaspokojona
Istnieje mnóstwo nałogów, zagrażających życiu i zdrowiu uzależnionego. Alkohol. Papierosy. Narkotyki. Jednak jest także nałóg, o którym nie mówi się dużo, choć powinno, bo jest akuratny, niebezpieczny, a przez wielu - lekceważony. W debiucie Julity Strzebeckiej zmierzymy się z problemem otyłości i będziemy świadkami tego jak niebezpieczne skutki ma bagatelizowanie i ignorowanie problemu, które może prowadzić do wielu nieprzyjemnych powikłań.
Joanna Wysocka od dwóch lat stacza się na dno. Kojąc swoje smutki w tonach jedzenia, zwłaszcza słodyczy, nie dostrzega - lub ignoruje wyraźne sygnały wysyłane jej przez ciało, świadczące o tym, że źle się dzieje w organizmie zapracowanej, rozgoryczonej swoim życiem kobiety. Nadejdzie jednak moment, kiedy dłużej symptomów nie będzie się dało banalizować. To wtedy, Joanna natknie się na Wiktora, mogącego stać się jeszcze większą trucizną niż jej obżarstwo.
Nakarm mnie to dość szokujący debiut. Autorka porusza tematy, o których wiele się nie pisze i robi to w tak zapadający w pamięci sposób, że nie da się powstrzymać fali uczuć nadciągającej wraz z czytaniem kolejnych rozdziałów książki. Poruszony temat objadania się oraz drugiej strony medalu, czyli osób, których fetyszem jest tuczenie innych, wzbudza gamę emocji, od obrzydzenia i niechęci, po złość i zaskoczenie.
Społeczność feedersów czyli osób, szukających ofiar, które następnie stają się ich ludzkim materiałem do tuczenia - niczym świnie, przeraziła mnie. Do tej pory nie byłam świadoma istnienia takiego zboczenia, a także działań, które się z nim wiążą, czyli uzależniania swojej fedee od siebie, manipulowania emocjami i psychiką oraz wykorzystywania jej niskiego poczucia własnej wartości, by wzbudzić poczucie winy, a tym samym zmusić ją do jedzenia.
Styl autorki jest obrazowy, natomiast podział na dwie perspektywy - Joanny, czyli osoby zmagającej się z uzależnieniem i Wiktora - feedersa, szukającego swojej idealnej fedee, jeszcze lepiej pozwala nam wgłębić się w psychikę obydwojga. Możemy więc śledzić zarówno walkę głównej bohaterki z nałogiem jedzenia oraz obserwować chore manipulacje i pragnienia Wiktora, które nie raz, nie dwa budziły we mnie falę obrzydzenia i odrazy.
Powieść czyta się w zastraszająco szybko i choć nie obfituje ona w zaskakujące zwroty akcji, płynnie przeprowadza nas przez całą historię. Chwilami zachowania bohaterów, nie tylko tych ze zboczeniami, wydawały mi się nieadekwatne do sytuacji, a wątki stawały się chaotyczne, jednak koniec końców autorce zawsze udawało się wrócić na właściwe tory, a tym samym udało jej się napisać książkę, która na mnie zrobiła dość osobliwe acz duże wrażenie.
Nie jestem pewna, czy mogę napisać, że Nakarm mnie zachwyciło mnie, ponieważ przez większą część czasu, z przerażeniem śledziłam losy Joanny i Wiktora, ale chyba właśnie natężenie tego uczucia powinno dać wam do zrozumienia, jak wieloma emocjami emanuje debiut pani Julity. Porusza ważne, trudne tematy, zaskakuje i zmusza do refleksji, przede wszystkim jednak otwiera oczy na to, jak okrutnym jest mierzenie się z nałogiem, jak łatwo można się złamać oraz jak trudno powrócić na upragnione tory. Wierzę, że z takim piórem oraz poważnym potraktowaniem problemów społecznych, zwłaszcza tych lekceważonych przez innych, w przyszłości - autorka nie raz nas jeszcze zaskoczy.
Społeczność feedersów czyli osób, szukających ofiar, które następnie stają się ich ludzkim materiałem do tuczenia - niczym świnie, przeraziła mnie. Do tej pory nie byłam świadoma istnienia takiego zboczenia, a także działań, które się z nim wiążą, czyli uzależniania swojej fedee od siebie, manipulowania emocjami i psychiką oraz wykorzystywania jej niskiego poczucia własnej wartości, by wzbudzić poczucie winy, a tym samym zmusić ją do jedzenia.
Styl autorki jest obrazowy, natomiast podział na dwie perspektywy - Joanny, czyli osoby zmagającej się z uzależnieniem i Wiktora - feedersa, szukającego swojej idealnej fedee, jeszcze lepiej pozwala nam wgłębić się w psychikę obydwojga. Możemy więc śledzić zarówno walkę głównej bohaterki z nałogiem jedzenia oraz obserwować chore manipulacje i pragnienia Wiktora, które nie raz, nie dwa budziły we mnie falę obrzydzenia i odrazy.
Powieść czyta się w zastraszająco szybko i choć nie obfituje ona w zaskakujące zwroty akcji, płynnie przeprowadza nas przez całą historię. Chwilami zachowania bohaterów, nie tylko tych ze zboczeniami, wydawały mi się nieadekwatne do sytuacji, a wątki stawały się chaotyczne, jednak koniec końców autorce zawsze udawało się wrócić na właściwe tory, a tym samym udało jej się napisać książkę, która na mnie zrobiła dość osobliwe acz duże wrażenie.
Nie jestem pewna, czy mogę napisać, że Nakarm mnie zachwyciło mnie, ponieważ przez większą część czasu, z przerażeniem śledziłam losy Joanny i Wiktora, ale chyba właśnie natężenie tego uczucia powinno dać wam do zrozumienia, jak wieloma emocjami emanuje debiut pani Julity. Porusza ważne, trudne tematy, zaskakuje i zmusza do refleksji, przede wszystkim jednak otwiera oczy na to, jak okrutnym jest mierzenie się z nałogiem, jak łatwo można się złamać oraz jak trudno powrócić na upragnione tory. Wierzę, że z takim piórem oraz poważnym potraktowaniem problemów społecznych, zwłaszcza tych lekceważonych przez innych, w przyszłości - autorka nie raz nas jeszcze zaskoczy.
7/10
Pozdrawiam,
Sherry
Za udostępnienie pozycji, serdecznie dziękuję autorce - Pani Julicie Strzebeckiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz