Odcinki: 16
Rok produkcji: 2021
"Humans are equal in front of greed"
W dystopijnej Południowej Korei nie dzieje się dobrze. Po tym jak zakaźny wirus, zamieszki i przemoc wyniszczyły kraj, rząd decyduje się na śmiałe posunięcie, jakim jest emitowanie rozpraw sądowych, w formie przypominającej reality show, gdzie to cywile będą mogli przy pomocy aplikacji głosować, czy sądzeni są winni i czy zasługują na karę. Ten samozwańczy sąd ma stworzyć iluzję rzeczywistości, która powoli powraca do normalności sprzed wybuchu epidemii. Rozprawom przewodniczyć będzie Kang Yohan, który dla jednych okaże się bohaterem, a w oczach innych uchodzić będzie za diabła. Jakie są jego prawdziwe pobudki? Młody, asystujący mu sędzia Gaon postara się poznać odpowiedź na to pytanie.
Woah, ta drama. Szczerze, nie oczekujcie, że powstrzymam się od rozpływania z zachwytów w tej recenzji, bo śmiało mogę powiedzieć, że The Devil Judge (którą w dalszej części notki będę nazywać TDJ) to moja ulubiona drama ever. W sensie numer 1. Ze wszystkich jakie widziałam (których może nie było super dużo, ale wciąż!). Już na wstępie jednak uprzedzę: akcja tej produkcji ma miejsce w fikcyjnej, dystopijnej Korei, która próbuje wygrzebać się z kryzysu więc na Zeusa, proszę nie bądźcie jak co poniektórzy widzowie TDJ, którzy krytykowali dramę dlatego, że wydawała się "nierealistyczna". Kiedy ludzie przestaną oczekiwać braku fikcji w fikcyjnej produkcji?
W każdym razie...
Dlaczego absolutnie KOCHAM The Devil Judge?
- Scenariusz jest naprawdę świetny i cholernie dobrze rozpisany! Główny scenarzysta jest byłym sędzią, więc powiedzmy, że obsadzenie akcji na sali sądowej nie było dla niego problemem. Coś co jednak uwielbiam to, że drama nie tkwi w jednej kategorii. W sensie jest tu coś z politycznej dramy, coś z sądowniczej, coś z kryminału, nade wszystko jednak przebija się klimat thrilleru. Z taką mieszanką nie może być nudno.
- Główny scenarzysta przyznał się, że pisząc tą dramę i kreując atmosferę, inspirował się paroma produkcjami, jednak nie obawiajcie się. Inspiracje te są naprawdę subtelne, jednak fani komiksów z pewnością z zachwytem odkryją podobieństwo głównych bohaterów i ich relacji do tego co łączyło Batmana i Robina. W istocie, Yohan i Batman mają sporo wspólnego, a jako wielka fanka tego drugiego, szybko przepadłam też na punkcie zmotywowanego, tajemniczego sędziego, który próbuje osiągnąć jakąś vendettę...
- Fabuła jest naprawdę błyskotliwa! A te zwroty akcji? Niesamowite. Trzymają w napięciu od pierwszego do ostatniego odcinka. O ile od początku widz czuje się w pewien sposób zmagnetyzowany wobec Yohana i wprost umieramy z niecierpliwości, by dowiedzieć się jakie tajemnice skrywa, o tyle wraz z upływem czasu, przepadamy na punkcie każdego kolejnego wątku, a droga do finału i finał sam w sobie usłane są potężnymi emocjami.
- Jednym z moich problemów z dramami jest to, że rzadko kiedy czuję się zainteresowana daną produkcją na tyle mocno, by ją skończyć. The Devil Judge było kompletną odwrotnością. Odcinki mijały mi w błyskawicznym tempie, a po każdym kolejnym pragnęłam więcej. Scenarzyści wykonali świetną robotę pilnując, by widz stale czuł niedosyt, dzięki czemu napięcie i wyczekiwanie rosły aż do finału, który oczywiście nie rozczarował. Nie ma chwili na nudę, to na pewno.
- Inny element, o którym muszę wspomnieć, bo pewnie zdążyliście się już zorientować jakim nerdem jestem jeśli chodzi o filmmaking. Kinematografia. Na Zeusa. Kinematografia w The Devil Judge to jest absolutne złoto. Od pracy kamery, po naświetlenie, filtry, ujęcia, dobór kolorów, aranżację wnętrz i wystój planów, po fenomenalny montaż - byłam zachwycona od pierwszych minut. Szczerze, co poniektóre wysokobudżetowe filmy mogłyby się wstydzić, bo jeśli by je porównać do tego jak nakręcono TDJ, to po prostu reszta wypada blado. Jeśli interesujecie się produkcją filmu, gwarantuję wam, że stracicie głowę dla tej dramy. Jest przepiękna.
- Drama jest pełna symboli. Jeśli lubicie symbole i siedzicie głęboko w teoriach, ta produkcja da wam pole do popisu. Mnóstwo tu symboliki, od kolorów, przez wybór sposobu nakręcenia niektórych scen, po imiona bohaterów. Nic nie jest przypadkowe, a odkrywanie tych małych praw daje mnóstwo satysfakcji.
- Soundtrack nie zawodzi. Idealnie podkreślający epickość dramy, świetnie kontroluje emocje czytelnika i prowadzi nas przez smutne, tajemnicze, dramatyczne, ale też szczęśliwe sceny, nie pozwalając, by cokolwiek pozostawiło nas obojętnym.
- Bohaterowie są niesamowici! Nie mówię tu tylko o moich dwóch miłościach: patrz -> Yohan, nasz samozwańczy Batman oraz Gaon -> jedyne światełko nadziei w ponurej, rozpadającej się Korei i skorumpowanym świecie pełnym przemocy. Postacie drugoplanowe są równie interesujące, nie wspominając już o świetnie stworzonych "złoczyńcach". W tej dramie, poziom obłędu naprawdę przekracza granice i jednego możecie być pewni: i tu nie pozostaniecie obojętni. Niektórych pokochacie, innych znienawidzicie, ale myślę, że nie będziecie w stanie nie być pod wrażeniem tego jak genialna jest ich kreacja.
- Relacje pomiędzy poszczególnymi postaciami są naprawdę imponujące. W sensie, widzimy jak co po niektóre z nich budują się na naszych oczach, jednak są rozpisane tak naturalnie, że po prostu mają sens. Oczywiście moją perełką pozostanie relacja między Yohanem i Gaonem, głównie dlatego, że w moim mniemaniu reprezentowali dwa oblicza natury. Yin & Yang. Destrukcję i porządek. Ciemność i światło. Mam słabość do takich motywów, cóż mogę rzec - jednakże! Reszta relacji jest równie fascynująca i warta zbadania oraz odkrycia!
Najlepsze musiałam zostawić na koniec, a więc czas na dyskusję o tym jak Oscarowa była gra aktorska w tej dramie. Małe storytime: dramą zainteresowałam się przez wzgląd na Jinyounga, który wciela się w rolę mojego małego słoneczka Gaona - młodszego asystenta Yohana, natomiast równie podekscytowana byłam, gdy usłyszałam, że Jinyounga zobaczę u boku wielokrotnie nagradzanego, genialnego aktora jakim jest Jisung - odgrywający Yohana. Szczerze: chemia pomiędzy tymi dwoma na ekranie, to jest magia. Stworzyli tak zgrane, solidne duo, że nie było mowy, by TDJ nie zostało moją dramą roku 2021 i na chwilę obecną również dramą życia (bo może przyszłość przyniesie coś jeszcze lepszego...?).
Gra aktorska, od aktorów wcielających się w role pierwszoplanowe: zarówno bohaterów jak i antybohaterów i złoczyńców, po tych wcielających się w drugoplanowe, zachwyca. Nie ma możliwości, by ktokolwiek was rozczarował. Gesty, mimika, mowa ciała - cała ekipa spisała się na medal.
Coś co absolutnie uwielbiam to jak - zwłaszcza Jinyoung i Jisung, wcielający się w Gaona i Yohana, sprawili, że nie tylko się z nimi związałam i cholernie mocno trzymałam za nich kciuki, ale także jak czasami bez słów, tylko mimiką i samymi oczami potrafili sprawić, że serce stawało mi w gardle, albo że nagle czułam się wzruszona. Ilość momentów, w trakcie których moje serce się łamało, bo tak nieprawdopodobnie dobrze oddali emocjonalność scen... Ilość momentów, gdy płakałam bo drama jest cholernie dramatyczna, a aktorzy ciężko pracowali, by oddać każdy tragiczny ułamek owych momentów... Brawa.
Ta drama ma wszystko czego tylko moglibyście chcieć: fenomenalnie rozpisaną fabułę, świetny scenariusz, niesamowitych bohaterów, nieprawdopodobnych aktorów, genialną kinematografię, cudowny soundtrack, mnóstwo knowań i intryg, jeszcze więcej zwrotów akcji i to napięcie. Napięcie, które sprawi, że z rosnącą ekscytacją będziecie wyczekiwali obejrzenia kolejnego odcinka. Naprawdę liczę, że zdecydujecie się dać The Devil Judge szansę, bo ja kompletnie straciłam dla niej głowę i część mnie ma nadzieję, że wy również będziecie nią zachwyceni.
Ze smutkiem żegnam dramę, która towarzyszyła mi przez ostatnie osiem tygodni i szybko stała się moją najulubieńszą. Nigdy nie zapomnę tego jak wysoką jakość produkcji, gry aktorskiej i scenariusza zaprezentowała i z całą pewnością w przyszłości do niej powrócę, by ją sobie odświeżyć. Bardzo, bardzo serdecznie polecam. Moja mała, wielka obsesja.
Pozdrawiam,
Sherry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz