czwartek, 5 listopada 2020

Mistrz i Małgorzata - Michaił Bułhakow


Wydawnictwo De Agostini, 2001
546 str.

Pewnego dnia, do Moskwy przybywa Szatan we własnej osobie. Jego pojawienie się w mieście, jak można było przypuszczać, wywołuje chaos. Osoby padające ofiarą działań i sztuczek przedziwnej świty piekielnego władcy, dostaną od życia lekcję, na którą zdecydowanie nie byli gotowi. Czytelnik tymczasem pozna imponującą historię miłosną, potrzebującą odrobiny ingerencji diabła.

Za dzieło Bułhakowa zabierałam się dwa razy. Moje pierwsze podejście, lata temu, w szkole średniej, nie należało do zbyt udanych. Zaskoczona specyficznym klimatem i tonem lektury, nie przebrnęłam nawet przez część pierwszą książki. Zakładam, że byłam zbyt młoda i nieprzygotowana na dziwaczną atmosferę i tematykę utworu. Sięgając po powieść drugi raz, kilka tygodni temu, obiecałam sobie zachować otwarty umysł i pozwolić autorowi snuć historię do końca, nie ważne czy w trakcie okaże się nietypowa. Z satysfakcją mogę oznajmić, że tym razem dzieło przeczytałam w całości, co tylko potwierdza teorię, że na niektóre tytuły musi przyjść odpowiedni czas.

Jednym z ciekawszych elementów książki, jest fakt, że daje ona możliwość poznania trzech historii, które w pewien sposób się ze sobą łączą. Pierwsza historia skupia się na mieszkańcach Moskwy, doznających różnego rodzaju, niespecjalnie pozytywnych skutków przybycia Szatana - Wolanda do Rosji. Coś co doceniam w tym wątku, to ujęcie realiów panujących w latach trzydziestych XX wieku w Związku Radzieckim i zobrazowanie tamtejszych zwyczajów. Sporo tu sprytnie wplecionej krytyki, a także groteski i satyry, pozwalających dostrzec kruchość emocji, słabości cywilów i niekoniecznie dobre skłonności, leżące w naturze ludzkiej.

Druga historia dotyczy tytułowego Mistrza oraz jego miłości. Ten wątek wydał mi się najbardziej barwny i magiczny, biorąc pod uwagę poświęcenia kobiety walczącej o ukochanego, oraz determinację, by doprowadzić historię do końca. Kreacja bohaterów, a już zwłaszcza Małgorzaty, Wolanda oraz jego sług, w tym także skrytego pod postacią kota Behemota, robiła wrażenie. Z wielu powodów sam Szatan chwilami wydawał się dużo bardziej ludzki niż mieszkańcy Moskwy, co oczywiście miało swoje znaczenie w kontekście całego dzieła. Podoba mi się jak autorowi udało się stworzyć silną, pewną siebie postać kobiecą, a do tego pokazać "dobre" oblicze diabła, który owszem, grzeszników każe, ale może również pomóc tym, zasługującym na nagrodę. Lubię, gdy pisarze żonglują cechami postaci i pozwalają docenić wszystkie kolory czyjejś osobowości, a więc nie tylko jasną czy ciemną stronę, ale obydwie na raz. Dzięki temu ma się wrażenie, że bohaterowie są bardziej ludzcy. 

I w końcu, trzecia historia to równocześnie zabieg Bułhakowa na umieszczenie książki w książce. Czerpiąca z cech przypowieści biblijnej, opowiada o pełniącym rolę namiestnika w Jeruszalaim Poncjuszu Piłacie, który do pokonania będzie miał jedną z największych słabości ludzkich, a mianowicie skłonność do tchórzostwa. Ten wątek był najbardziej klimatyczny, jako że zabrał nas gdzieś między lata 26 – 36 n.e., gdy Piłatowi przyszło spotkać Jeszuę. Barwne opisy, świetnie nakreślona atmosfera i interesujący bohaterowie sprawili, że czułam jakbym na czas czytania rozdziałów skupiających się na tej historii, podróżowała w czasie. 

Nie sądzę bym zrozumiała wszystko co autor starał się przekazać przez swoje dzieło, jestem również przekonana, że przegapiłam sporo ukrytych znaczeń. Były momenty kiedy lektura mi się dłużyła, gdy zapominałam poszczególnych imion czy nazwisk WIELU mieszkańców Moskwy i zastanawiałam się po co wprowadzono dany motyw czy element, jednak przez większą część czasu, uległam dziwaczności dzieła oraz jego unikalnemu stylowi. Bułhakow stworzył coś nieprawdopodobnie bogatego, żartobliwego, ale również niespodziewanego, co kryje masę znaczeń, które być może dotrą do mnie przy kolejnej lekturze tego dzieła, za parę lat. 

Mistrz i Małgorzata ma w sobie klimat i czar nietypowej baśni dla dorosłych. Moim ulubionym elementem książki pozostaje jej barwność oraz fakt, że różne wątki miały swoje specyficzne kolory i atmosferę, której nie dało się pomylić z żadną inną. Może dzieło Bułhakowa w tej chwili nie zalicza się do moich ulubionych klasyków, ale zdecydowanie doceniam ten tytuł, a także jestem zmobilizowana, by przeczytać tę powieść po raz kolejny w dalekiej przyszłości, ciekawa czy zdradzi przede mną swoje kolejne sekrety. Jest coś niesamowicie czarującego w książkach, które można odkrywać raz za razem, a wydaje mi się, że Mistrz i Małgorzata jest jedną z nich. 

Pozdrawiam,
Sherry


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz