The Witcher
Sezony: 2 (zamówiony)
Rok produkcji: 2019 - ...
Gatunek: Fantasy, Przygodowy
"Respect doesn't make History."
Losy Geralta z Rivii - wiedźmina zarabiającego na życie polowaniem na potwory, ambitnej czarodziejki Yennefer i nieświadomej swojego przeznaczenia, władającej potężną mocą księżniczki Ciri, splatają się w mrocznej i pełnej magii (oraz monstrów) historii, na którą wszyscy czekaliśmy z mieszanką obawy i nadziei. Dziś poznacie moją SUBIEKTYWNĄ opinię o sezonie pierwszym produkcji Netflixa.
Zanim przejdziemy do faktycznej opinii, dajcie mi chwilę na wyjaśnienie mojej sytuacji. Lata temu przeczytałam pierwszy tom serii, autorstwa Sapkowskiego. Na tyle na ile polubiłam mieszankę mitologii słowiańskiej i fantasy oraz ogólny koncept na powieść, nie zapałałam miłością do pióra autora, dlatego darowałam sobie lekturę kolejnych książek, czytając o interesujących mnie wątkach na internecie oraz gawędząc z fanami gier i książek, którzy mogli mi rzucić światło na kwestie, z którymi się nie zetknęłam, porzucając cykl książkowy.
Do serialu byłam nastawiona - chyba jako jedna z nielicznych, bardzo pozytywnie, nie zrażając się wszechobecną niechęcią wielkich "krytyków", którzy nagle mieli sporo do powiedzenia o polskości i tak dalej. Piszę o tym dlatego, że nie oglądałam tego serialu z poczuciem, że szukam w nim odbicia książki, czy że liczę na super wierną adaptację. Wręcz przeciwnie, byłam zaciekawiona jaki klimat zdecyduje się pokazać twórczyni + nie miałam wygórowanych oczekiwań. Liczyłam po prostu na dobrą przygodę.
Dlatego BŁAGAM, jeśli jesteście psychofanami Sapkowskiego i należycie do grupy osób, które uważają serial za gówniany "BO TA MENDA ZABIŁA DUCHA KSIĄŻEK", darujcie sobie komentarze z krytyką mojej subiektywnej oceny. Zostałam już raz zaatakowana za swoją opinię na temat tego serialu przez jedną z takich osób i wolałabym nie powtarzać tego doświadczenia, dzięki. No, a teraz do opinii.
Co w 1 sezonie Wiedźmina?
- Henry Cavill wypadł NIESAMOWICIE w roli Geralta. Szczerze, nie mam nic więcej do napisania, bo facet wykonał swoją pracę tak dobrze, że szkoda mi marnować czas na doszukiwanie się nieścisłości. Aura postaci i jego wewnętrzna walka pomiędzy pragnieniami i zakopanymi demonami zostały przedstawione doskonale. Brawo!
- Już po lekturze książki Sapkowskiego, nazywałam siebie samą zwolenniczką Jaskra, ale to było nic w porównaniu do mojego uwielbienia do tej postaci, po zobaczeniu gry aktorskiej Joeya Batey'ego. Serialowy Jaskier to po prostu cudo. Promyczek słońca i humoru w mrocznej, chwilami bolesnej historii. Kocham.
- Skoro już jesteśmy przy Jaskrze, porozmawiajmy o tym jak genialnym pomysłem było dodanie faktycznych piosenek barda do serialu. Nie dość, że Joey ma niesamowity głos, to jeszcze te piosenki były naprawdę, naprawdę dobre i nie miało się poczucia, że zostały dodane, ot tak, na odwal-się. (I nie, wciąż nie udało mi się pozbyć "Toss a Coin to Your Witcher" z głowy)
- Jeśli chodzi o serialową Ciri, to w sumie jak na tę chwilę, nie mam za wiele do napisania, bo szczerze, wydaje mi się, że jeśli chodzi o sezon pierwszy, gra aktorska Freyi nie wybijała się tak bardzo, plus inne postacie przyćmiły lwiątko, więc... Może po sezonie drugim będę miała więcej na jej temat do powiedzenia.
- Za to muszę pochwalić aktorkę grającą Królową Calanthe - bo jej aura i charyzma były po prostu powalające. Na brawa zasługuje też kreacja Tissaii. Te dwie bohaterki, w moim odczuciu, przyćmiły postacie pierwszoplanowe i pozostawiły mnie absolutnie oczarowaną. Chylę czoła.
- I w końcu dotarliśmy do Yennefer... Chciałabym zacząć od tego, że po przeczytaniu książki Sapkowskiego, nie darzyłam tej postaci szczególną sympatią. Po obejrzeniu pierwszego sezonu, wciąż za nią nie przepadam, ale... Backstory Yenn było świetnym pomysłem. Nie tylko utkało sensowną historię i nadało postaci głębi, ale też pozwoliło mi dostrzec w niej... człowieka. Jeśli chodzi o grę aktorską Anyi, to w sumie nie byłam przekonana... dopóki nie obejrzałam ostatnich dwóch (???) epizodów i stwierdziłam "hej, nie jest źle". Ostatecznie, jestem neutralnie nastawiona, ale podziwiam Anyę, bo nie miała łatwego zadania, jeśli chodzi o ukazanie postaci. Serialowa Yenn jest złożona.
- Wydaje mi się, że w świetle moich powyższych wynurzeń, casting zdecydowanie zasługuje na pochwałę. Podoba mi się, że (nie licząc Henry'ego) mieliśmy okazję zobaczyć dużo nowych twarzy, bo dało do produkcji nieco świeżości.
- Słyszałam, że sporo osób miało problem z połapaniem się w chronologii, jeśli chodzi o dziejące się wydarzenia, ale ja, z jakiegoś powodu, nie byłam specjalnie zdezorientowana. Wręcz przeciwnie, pomieszanie teraźniejszości z przeszłością zaintrygowało mnie i sprawiło, że wydarzenia śledziłam z uwagą i odrobiną ekscytacji.
- Efekty specjalne nie były katastrofalne, yaay! Cieszę się, że Netflix przeznaczył niemały budżet na tę produkcję, bo ogólnie rzecz biorąc, mimo że mogło być lepiej - zdaję sobie sprawę, że w przypadku tańszej produkcji, efekty specjalne byłyby dużo bardziej kiczowate, także... Doceniajmy to co mamy.
- Sceny walk to jedno wielkie "hell, yeah!". Podziwiam choreografa. I Henry'ego. I wszystkich ludzi zaangażowanych. Zapewnili nam świetne widowisko.
- Chemia pomiędzy postacią Geralta i Jaskra. Uwielbiam tę relację. Zasadniczo, uważam ją za jeden z największych plusów sezonu pierwszego. Co zaś się wiąże z tymi dwoma panami...
- ... to szczypta komedii, dzięki której nie raz, nie dwa, oglądając sezon pierwszy, miałam na twarzy szeroki uśmiech. Postać Jaskra jest po prostu ujmująca i ta odrobina humoru zdecydowanie nadała całemu sezonowi nieco kolorytu.
- Dobre przedstawienie postaci, tym, którzy dopiero co stawiają pierwsze kroczki w uniwersum. Uważam, że serial zdecydowanie wzbudził ciekawość (co potwierdza fakt, że nagle w Ameryce potrzebny był dodruk serii) odnośnie historii i bohaterów. Każde z trójki miało swój czas, by zaintrygować i wzbudzić poczucie przywiązania w widzu, także pozostaje mi liczyć, że sezon drugi umocni tę więź.
- Połączenie przygody z magią, dramatem i odrobiną złamanych serc to zawsze dobra mieszanka.
- Jedyna rzecz, która w sumie gasiła mój entuzjazm to nieco wolne tempo, ale zdaję sobie sprawę, że było to spowodowane przez fakt, że trzeba było dobrze rozpisać historie postaci i przedstawić bohaterów widzom.
Sezon pierwszy
Wiedźmina uważam za naprawdę udany. Dobrze się z nim bawiłam, poszczególne odcinki zagwarantowały mi rozrywkę, historia zafascynowała i przypomniała mi o tym co polubiłam w książce. W serii pierwszej nie zabrakło szczypty mroku i garści świetnych cytatów, także pozostaje mi liczyć na to, że sezon drugi pociągnie serial dalej, w dobrym kierunku.
Ze względu na przemoc, krew, zgony, sceny walk, przekleństwa czy seks - serial doradzam starszym widzom. Wydaje mi się, że sezon pierwszy może wielu z was oczarować, nawet jeśli obce wam są książki Sapkowskiego czy gra. Klimat serialu jest naprawdę solidny, a seria pierwsza zasadza ziarno czegoś co w przyszłości może wyrosnąć na coś... naprawdę wielkiego. Projekt przez wielkie "P". Polecam.
Pozdrawiam,
Sherry
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz