niedziela, 27 października 2019

XXIII Targi Książki w Krakowie, oczami Sherry

źr.

Cześć,

Jak co roku, mam dla was krótkie podsumowanie Targów w Krakowie. Miłego czytania!





Chyba po raz pierwszy w życiu, byłam na Targach w piątek (dotychczas wybierałam soboty i niedziele), ale wcale tego nie żałuję. Zwłaszcza, że w piątek byłam na Hali od... czy ja wiem? Od 15:00? Do zachodu słońca i atmosfera była totalnie inna niż zazwyczaj. Bardziej leniwa, przyjemna. Nie było ciężko od porannej ciekawości, czy popołudniowego pośpiechu. Czuć było raczej coś w rodzaju wieczorowego spokoju. 

W związku z tym, że to był piątek, oraz że zbliżał się wieczór, po Hali można było wygodnie chodzić, bez potrzeby przeciskania się przez tłumy. Wszystkie stanowiska były dostępne, nie musiałam przepychać się przez innych by dotrzeć do ulubionych wystawców, czy poszczególnych półek. W gruncie rzeczy, to była miła odmiana. Jeszcze chyba nigdy wcześniej aż tak przyjemnie nie chodziło mi się po EXPO. Także tym, którzy faktycznie pragną nacieszyć się aurą Targów i równocześnie chcą bez pośpiechu czy jakiegoś-tam-harmonogramu pochodzić sobie po hali, bardzo polecam piątkowe wieczory. :)

W piątek generalnie niewiele zrobiłam - wiedząc, że na halę przyjadę również następnego dnia. Piątek był raczej dniem robienia rozeznania. Odnalazłam interesujące mnie stoiska, zapoznałam się z cenami i wykalkulowałam czy kolejnego dnia opłaca mi się cokolwiek kupować. Tak minął mój 1 dzień Targowy.




W sobotę, byłam na Targach od 10:00 przez jakąś godzinę, głównie dlatego, że i tak na tegoroczne Targi nie miałam jakichś-tam planów (mimo że kusiło mnie by iść do Kim Holden, ale bądźmy szczerzy: to wymagałoby ode mnie interakcji z innymi ludźmi, a ja staram się tego unikać za wszelką cenę :D), plus zdecydowanie bardziej od spędzenia soboty w największym-sobotnim-Targowym-tłumie, kusił mnie Joker w kinie, więc... 

Co mi się rzuciło w oczy podczas tegorocznych Targów? Jak zwykle, doceniam osobne wejście dla blogerów. Pod EXPO przyjechałam przed 10:00 i nie musiałam stać w kolejce, bo blogerzy mieli specjalny przywilej, więc po prostu dałam swój Voucher do przeskanowania i już byłam w środku. Żałuję jednak, że w tym roku nie dostaliśmy identyfikatorów blogerskich. 

Inna sprawa - ceny nie były powalające, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ceny książek jakie możecie znaleźć w najtańszych księgarniach internetowych. Jestem rozczarowana, nie będę kłamać. Jedyne co mogę pochwalić, to Wydawnictwo Otwarte z ich inicjatywą sprzedawania starszych tytułów za 5/10 złotych, plus faktycznego obniżania niektórych cen o DUŻE różnice. 

Inne rozczarowanie to strefa komiksu. Poprawcie mnie jeśli się mylę, ale czy w tym roku przypadkiem nie zabrakło salonu komiksu? Stanowisk z komiksami było O WIELE WIELE mniej niż w latach poprzednich i jestem naprawdę rozgoryczona, zwłaszcza, że salon komiksu to był jeden z moich ulubionych elementów Targów. Mam nadzieję, że to nie jest nowy trend Targowy. 






A co przywiozłam z Targów?


Miłość made in China dostałam, bo Wydawnictwo Znak do każdego zakupu (bodajże) dawało darmową książkę gratis (więc dziękuję bratu za dokonanie zakupu w Znaku), Fangirl kupiłam głównie dlatego, że była po 5 zł, a ja wciąż nie czytałam polskiej wersji książki, podczas gdy angielską czytałam tak dawno, że chętnie przypomnę sobie historię. 9 z dziewięciu światów oczywiście musiałam kupić bo... no cóż. To Riordan. A książeczka była dostępna po 10 zł, także...


A wy, byliście w tym roku na Targach? Jak wspominacie? Dajcie znać w komentarzach :)

Pozdrawiam,
Sherry


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz