poniedziałek, 7 października 2019

Małe kobietki - Louisa May Alcott


Little Women
Wydawnictwo Olesiejuk, 2015
322 str.

"Miłość odpędza strach, a wdzięczność przezwycięża dumę."

Radzenie sobie z nagłą i nieprzewidzianą stratą majątku to jedno, natomiast przyzwyczajanie się do codzienności, w której brak bardzo ważnej osoby... to jest dopiero wyzwanie. Cztery siostry March, pod nieobecność ojca, walczącego w wojnie secesyjnej, zmagają się z trudami dorastania, gdzie za przewodniczkę mają ciepłą, kochającą matkę, która zawsze zdaje się mieć dla nich dobrą radę. Jeśli jesteście ciekawi jak wygląda codzienność, dziewczynek... zapraszam do lektury.

O dziele Louisy May Alcott, skupiającym się na czterech siostrach March słyszałam nie raz, nie dwa, i nie tak dawno temu postanowiłam w końcu sprawdzić na własnej skórze, na czym polega fenomen powieści. Przede wszystkim, warto tu nadmienić, że historia inspirowana jest życiem autorki. Lata sześćdziesiąte XIX wieku w Ameryce, to był interesujący, nieco burzliwy okres czasu, a czytanie słodkiej historii o uroczych siostrach, wiedząc, że gdzieś w tle toczy się wojna, która jednak jako tako zdaje się nie mieć wpływu na życie dziewczynek, jest interesującym doświadczeniem. Zdecydowanie daje do myślenia. 

źr.
Jednym z plusów książki, są oczywiście jej główne bohaterki. Pomimo, że wiele je łączy - każda z nich ma specyficzne zainteresowania i sposób zachowania, co pomaga widzieć je jako cztery osobne byty, a nie kopie jednej i tej samej osoby. Mamy najstarszą, romantyczną, tęskniącą za majątkiem, ale równocześnie opiekuńczą i rozsądną Meg, zachowującą się jak chłopak, roztrzepaną, rezolutną, zakochaną w książkach i pisaniu Jo, kochającą, troskliwą, nieśmiałą, cichutką, umuzykalnioną Beth - anioła, którego potrzebuje każdy z nas, uwierzcie na słowo; oraz najmłodszą nieco egoistyczną, płytką, rozpieszczoną, ale również na swój sposób uroczą artystkę Amy. Z takim wachlarzem osobowości, trudno nie zainteresować się każdą z dziewczynek. Ich przygody śledzi się z rosnącą ciekawością, zwłaszcza gdy do paczki dołącza buntowniczy, ale i pomysłowy i kochany sąsiad Laurie.

źr.
Ta książka jest... czarująca. Pełna ciepła, rodzinnej troski, krążącej w powietrzu siostrzanej miłości i przyjacielskiego przywiązania. Siostry March wpadają w mnóstwo tarapatów, popełniają wiele błędów, tylko po to, by uczyć się i wyciągać pewne wnioski, które pomagają im dorastać i zmieniać się z dziewczynek w kobiety. Akcja dzieje się na przestrzeni roku, w trakcie którego dziewczynki poznają smak porażki, rozczarowania, biedy, straty i zawiści... ale również przyjaźni, beztroski, wolności i dojrzewania, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Z czymkolwiek by się bowiem nie mierzyły, wciąż mają siebie nawzajem, a gdy nawet to nie jest wystarczające - ich matka to istna encyklopedia. Zdaje się mieć odpowiedź na każde pytanie. Z perspektywy dorosłej osoby, można zauważyć, że bohaterki są nieco naiwne, ale wydaje mi się, że to jeden z uroków tej powieści. Taka, a nie inna kreacja postaci spowodowała, że lektura, pod wieloma względami, przypominała powrót do dzieciństwa.

źr.
Cieszę się, że Wydawnictwo Olesiejuk dało czytelnikom szansę na poznanie tej historii w tak ślicznym wydaniu. Dzięki dużej czcionce i uroczym obrazkom, uprzyjemniającym lekturę, czytanie jest jeszcze ciekawsze. Przez dzieło Louisy May Alcott się przepływa. Kwitnące osobowości bohaterek, zajmujące, barwne przygody i wyzwania, którym stawiają czoło, oraz cenne lekcje, zaczerpnięte z codziennych trudów i znojów, dają w efekcie lekturę, naprawdę wartą poznania. Osobiście nie spodziewałam się, że powieść będzie aż tak naszpikowana morałem, mającym podłoże w religii, ale cieszę się, że zdecydowałam się poznać siostry March. Czytanie Małych kobietek było odświeżające, ale równocześnie w pewien sposób swojskie? Dało się czuć ciepło wyzierające z kolejnych stron, a także smutek przeplatany z zadowoleniem i beztroską. Jeśli przepadacie za klimatycznymi, dziecięcymi historiami NIE TYLKO DLA DZIECI... serdecznie zachęcam do poznania tworu pani Alcott. Mnie jej książka wzruszyła i w pewien sposób zmusiła do spojrzenia na swoje życie pod innym kątem. Jestem wdzięczna, że mogłam ją poznać. 

Pozdrawiam,
Sherry


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz